media: Hell In The Club - We'll Never Lave The Castle
~~Mephistopheles~~
– Ummm... Przyszedłem w nie porę? – pytam, kiedy jeden ze służących prowadzi mnie do salonu. Tam siedzi Levi, który przytula się do Seraphina. Początkowo nie rozumiałem całej sytuacji, ale kiedy doszły mnie wrzaski i... odgłosy niszczenia mebli, chyba niszczenia mebli. Zrozumiałem, że najpewniej pojawiłem się w nie porę.
– Asmo jest zły, bardzo zły – mówi Leviathan, ale nie zamierza odkleić się od Seraphina – Boję się – wyznaje, a służący głaszcze go po włosach.
– Porozmawiam z nim – mówię. Właściwie nie wiem, czy dobrze robię, ale... Nie mogę pozwolić, by młodemu pękło serce. Cokolwiek, by się nie stało, to wciąż może odbić się na chłopcu.
– Jest w swoim pokoju – mówi Seraphin, a ja kiwam głową. Wychodzę z salonu i kieruję się do sypialni Asmodeusa.
Otwieram drzwi do jego sypialni, a obok mnie przelatuje krzesło, które z hukiem uderza o ścianę i upada na podłogę. Asmodeus nie zauważył mnie, bo najwidoczniej po rzuceniu meblem, osunął się na ziemię i ukrył twarz w dłoniach. Z jego gardła wydobył się głośny szloch. Najciszej jak potrafiłem podszedłem do niego i zarzuciłem na jego nagie ramiona zapinaną bluzę, która leżała na ziemi. Całe pomieszczenie wyglądało tak, jakby Asmodeus stoczył walkę z huraganem.
– Co się stało? – zapytałem i przyklęknąłem przy nim. Demon uniósł głowę i spojrzał na mnie. Lewe oko zdobiła szpetna blizna, a czarna tęczówka została pozbawiona swojego zwyczajowego blasku. Nie twierdzę, że blizna odebrała mu urok... Właściwie... dodała mu go więcej.
Dotknąłem jego twarzy i starłem łzy, które płynęły ze zdrowego oka.
Asmodeus ani na moment nie poruszył się, więc usiadłem obok i objąłem czarnowłosego demona. Ten tylko mruknął coś niezrozumiałego i spuścił głowę.
– Asmodeus... Co się stało? – pytam ponownie. Martwi mnie jego zachowanie. Może nie tyle, co jego destrukcyjna część, co sam fakt, który to spowodował. Wiem, że Asmo potrafi wpaść w szał, który byłby w stanie zniszczyć całe wioski, ale... Wierzę, że nie robił tego umyślnie. Coś musiało sprawić, że wściekł się.
– Levi się boi – mówię, licząc, że to trochę ostudzi temperament Króla Ciemności.
– Le-levi... Boi się? – mówi z lekkim niedowierzaniem całej sytuacji.
– Yhym – kiwam głową – Siedzi z Seraphinem w salonie i nie wie co się dzieje – mówię.
Nie zdołałem wyciągnąć z niego żadnych informacji, bo po chwili do pokoju wbiegł Levi i rzucił się w ramiona demona.
– Obiecuję już nigdy nie opuszczać teren posiadłości sam! – mówi i zaczyna szlochać, tuląc się do Asmodeusa.
Zmarszczyłem brwi.
Asmodeus się wściekł, bo Leviathan wymknął się sam?
Na pewno nie to, sprawiło, że był gotów zabić, gdyby ktoś spojrzał na niego nieprzychylnym wzrokiem. Coś jeszcze musiało się wydarzyć. Tylko pytanie: co? I czy Asmo powie mi, co wyprowadziło go z równowagi.
~~
Dla bezpieczeństwa zostałem również na noc w posiadłości Króla Ciemności. Nie za bardzo ufałem Asmodeusowi, by móc go zostawić ze służbą, która raczej nie będzie próbowała ingerować w zachowanie swojego pana. Jeśli każe im wynieść się, to jak potulne baranki wyniosą się i nie będą mu przeszkadzać.
CZYTASZ
Archangeli Clamoris
Short StoryPo odkryciu romansu jednego z archaniołów ze śmiertelnikiem Bóg postanowił ukarać go, wyrzucając go z Nieba. Archanioł po upadku szukał swojego ukochanego, ale nie wiedział, że minęło kilkadziesiąt lat od ujawnienia jego romansu, a jego upadku - to...