Rozdział 19.

157 22 11
                                    

media: Elvenking - The Moon and Magic

~~Gabriel~~

Przyglądałem się śpiącemu Natanielowi. Wciąż nie rozumiał.

Wciąż bronił swój umysł przed poznaniem prawdy. Ale to długo nie potrwa, w końcu zrozumie. I będę mógł go zabrać do Otchłani, gdzie jego dusza osiągnie nieśmiertelność. Właściwie... Mógłbym zabrać go już teraz. Jednak obawiałem się tego, że Lucifer zacznie podburzać go przeciwko mnie. Muszę mieć pewność, że jego uczucie jest silne.

    Nataniel przebudził się i od razu spojrzał w moją stronę. W jego oczach widziałem strach. Czyżby moja słodka istotka miała zły sen? Wstałem z krzesła, które postawiłem sobie w kącie pokoju jakiś czas temu, i podszedłem do niego. Usiadłem na łóżku i objąłem go. Zadrżał na ten gest.

– Miałeś zły sen? – pytam troskliwie i odgarniam jego włosy, które zaczęły wpadać mu do oczu. Powinniśmy je skrócić.

Nie odpowiedział nic, tylko bardziej się we mnie wtulił. Właśnie tak. Taki powinien być od samego początku. Teraz bardziej przypomina mi mojego Natanaela.

– Chcesz, żebym został? – pytam.

– Nie – odpowiada, jego ciało, a może umysł, nieważne co, jeszcze się broni. Broni przed reakcjami, które były dla nas normalne. Jednak to z czasem zniknie. Dusza Natanaela zawładnie nim i nie będzie dla niego to nic dziwnego. Będę jego całym światem. Muszę tylko uzbroić się w cierpliwość.

Pogłaskałem go po włosach, jego umysł jeszcze tego nie pojmuje. Ale to się zmieni.

– Zaśpiewać ci coś? – proponuję. Jego milczenie jest dla mnie ostateczną decyzją. Po prostu... Jeszcze nie przywykł do tego, by być z mężczyzną, ale w końcu to się zmieni.

Na ołtarzu wyroczni rozmieszczone są runy. Opowiadanie wiary i następstw. Na księżycu w kształcie sierpa w ciemności lasu. Magia – próbuję przypomnieć sobie słowa piosenki, którą kiedyś śpiewał mi do snu Lucifer. A później ja śpiewałem ją dla Natanaela – Za szlak łez wykuty przez jasnowidza Bare, niesprawiedliwy blasku. O Księżycu, świadku zniesławionych złudzeń „... Aniele, przybądź do mnie..." – śpiewam wciąż, nie jestem pewien, czy śpiewam poprawnie, kolejne słowa pojawiają się w mojej głowieJako pan zamku w czerni, on widzi Otchłań i rzekę poniżej Blasku na końcu. Blask w nocy. Anioł o śmiertelnie zimnych oczach (1) – nie potrafiłem przypomnieć sobie kolejnych słów tej pieśni, jednak najwidoczniej tyle wystarczyło mojemu ukochanemu, by ponownie zasnąć. Ułożyłem go z powrotem na posłaniu, a sam opuściłem pomieszczenie.

~~

Nie lubiłem wracać do Otchłani, głównie przez Lucifera, który za każdym razem próbował przemówić mi do rozsądku. Podejrzewam, że gdybym go wypuścił Lucifer położyłby swoje brudne łapska na nim. Między nim, a Natanaelem musiało coś zajść. Sam wspominał, że się nim zajmował. Ogarnia mnie wściekłość, kiedy pomyślę, że Lucifer mógłby kochać się z nim. To jest niewybaczalne!

– Bracie – słyszę za sobą, a ja parskam pod nosem. Już nie Gabryś? Moje serce zawsze było rozdarte, pomiędzy Michaelem, a Luciferem. Tęskniłem za nim; właściwie to był taki moment, że oddałbym wszystko, by być z tym lepszym starszym bratem. A z drugiej strony był Michael, ten który, chociaż nie był Luciferem, starał się ze wszystkich sił.

Kiedy nasza relacja tak się oziębiła? Kiedy zaczął traktować mnie jak Michaela? Jak swojego wroga?

– Lucifer – przywitałem się z bratem. Chociaż działał mi na nerwy, to... wciąż mój brat – Nie zapytasz co u mnie?

Lucifer tylko zmierzył mnie spojrzeniem, po czym westchnął głośno.

– Nie jesteś moim bratem, Gabrielu. Osoba przede mną, nie jest moim bratem. Mój brat nie byłby sprawić tyle okrucieństw w imię miłości.

– Upadłem – przypominam mu.

– I zmieniłeś się. Nieodwracalnie... A mimo wszystko... Nie potrafię z ciebie zrezygnować – oświadcza.

– Wciąż oczekujesz, że uwolnię Nataniela i co niby wtedy zrobię? – czasami myślałem, żeby sprawić, by Nataniel zapomniał o wszystkim. O swojej rodzinie, dzieciństwie, czy przyjaciołach. Zaczęlibyśmy od nowa, mógłbym go ukształtować. Jednak coś mnie przed tym powstrzymywało. Może fakt, że gdybym to zrobił, nie mógłbym pokazać swojej prawdziwej natury? Musiałbym cały czas udawać człowieka. Zmienić jego wspomnienia? Ma pewnie ich tak dużo, że trudno byłoby je zmienić w taki sposób, żeby nigdy nie podlegałby jego wątpliwości. Jedno skażone wspomnienie, mogłoby sprawić, że moje wysiłki poszłyby na marne.

– Krzywdzisz go. Myślisz, że po tym wszystkim, co mu zapewniasz, w końcu uzna, że cię kocha?!

– Oczywiście.

– To nie będzie prawdziwa miłość, nie taka, którą obdarzył cię Natanael – mówi, a ja jestem gotów zaatakować go.

– Coś mówiłem na temat wypowiadania jego imienia. Nie masz prawa!

– Gabriel! – krzyknął Belzebub, który przerwał naszą rozmowę.

– Jak ja cię dawno nie widziałem! Wiesz ile cię omija?!

– Najpewniej same niesamowite rzeczy – rzucam z przekąsem.

– A żebyś wiedział. Wiesz, że Asmo chodzi na sparingi z kosiarką? Ma tak poharataną mordę, że... – nie kończy, bo po chwili pojawia się Król Ciemności we własnej osobie. Asmodeus zawsze był tym nieprzyjemnym typkiem, ale teraz naprawdę trzymałbym się od niego z daleka.

– O widzę, że ktoś próbuje naśladować Króla Ciemności – śmieje się Belzebub, który zaczyna porównywać nasz wygląd.

– Spierdalaj Belzebub, ile razy mam ci to powtarzać? – warczy w jego stronę Asmo.

– W nieskończoność! Zazdrość cię bierze, że Gabrysiątku lepiej w czerni niż tobie? – krzyczy za nim Belzebub, który mnie zignorował i biegł dręczyć Asmo. Uśmiecham się pod nosem.

~~

Kiedy wróciłem z narady, u Szatana, zastałem makabryczny widok.

Nataniel leżał na podłodze w kałuży swojej krwi.

– Natanael! – krzyknąłem i podbiegłem do ukochanego. Wziąłem go w ramiona i objąłem. Chłopak śmiał się głośno.

– W końcu – powiedział z uśmiechem. Rozejrzałem się dookoła, by sprawdzić, czym zrobił sobie krzywdę i kiedy dostrzegłem nóż kuchenny, zdałem sobie sprawę, że to moja wina. Przez moją nieuwagę targnął się na swoje życie. Nie ukryłem tego noża, bo myślałem, że nie będzie próbował targnąć się na swoje życie... A on... Przez cały ten czas udawał.

Udawał, byleby uśpić moją czujność.

Nie pozwolę mu umrzeć, chociażby nie wiem, co. Odnalazłem jego ranę i położyłem tam swoją dłoń, przywołałem moc, którą zasklepiłem jego rany. Nie było to łatwe, magia uzdrawiania nie jest czymś, co umiałem najlepiej, dlatego z trudem dałem radę zasklepić jego rany. Wiedziałem, że tak nie może być i muszę zrobić coś innego.


(1) fragmenty piosenki Elvenking - The Moon and Magic. Zapewne mają mało sensu, bo musiałam sama się pobawić w tłumacza i raczej nie przykładałam się do tej kwestii.

Uznajmy, że obietnica discordowa, która w ostateczności nie miała zostać spełniona została spełniona. 

Cóż... Przez ten tydzień wolnego, Silverthorn powymyślała sporo perełek, więc raczej fabuła została rozbudowana o jakieś niepotrzebne wątki. Chociażby jak ten końcowy :)

Silverthorn nie jest pewna, kiedy jutro będzie kolejny rozdział, więc, taktyczne Wesołych Świąt! 

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz