Rozdział 20.

170 23 5
                                    

media: Hell In The Club - A Melody, A Memory

~~Gabriel~~

Czekałem aż Nataniel obudzi się. Nie potrafiłbym znieść jego nienawiści skierowanej do mnie. No i odrobinę się obawiałem, że mógłby ponownie targnąć się na swoje życie, dlatego... Pozbawiłem go wszelkich wspomnień. Nie chciałem tego, ale zmusił mnie do tego. Byliśmy tak blisko!

    A teraz... Będę mieć większe pole do popisu. Dokładnie przemyślałem sobie wszystko i wiem, co mam powiedzieć. Na razie nie powiem mu kim jestem, ale... Na pewno z czasem... Dowie się wszystkiego. Wciąż zamierzam zabrać go do Otchłani.

– Kochany, obudziłeś się – mówię z uśmiechem, a zielonooki spojrzał na mnie... Właściwie w jego spojrzeniu nie kryło się nic. Zostawiłem jakieś strzępki jego wspomnień, by nie musieć uczyć go wszystkiego od podstaw.

– Kim jesteś? – zapytał wystraszony – Kim ja jestem? – dodał już ciszej.

– Jesteś Natanael, ale wolisz jak inni mówią na ciebie Nataniel, bądź Nat – tłumaczę mu. Nadam mu nową tożsamość, będzie taki jaki ja będę chciał – Ja jestem Gabriel – przedstawiam się – Jesteśmy narzeczeństwem – mówię i pokazuję mu obrączkę na jego palcu.

– Nie pamiętam cię – mówi z wyrzutem.

– Wiem, kochanie, wiem – uśmiecham się ciepło i przybliżam się do niego – Jakiś czas temu mieliśmy wypadek, a ty... – urywam – Od tamtej pory miewasz kłopoty z pamięcią – kłamię – Już wcześniej miałeś amnezję, ale teraz... Co jakiś czas twoje wspomnienia znikają – nie wnikam ile w moich słowach jest prawdy. Właściwie wątpię, by Natanael doszukiwał się prawdy w nich. Będzie wierzyć w to, co ja mu powiem. A ja będę mówić tylko to, co uznam za słuszne.

– Och – smutnieje, a ja składam na jego czole pocałunek.

– Nie martw się, Nat – proszę go.

– Gdzie my jesteśmy? – pyta, szybko zmieniając temat. Rozgląda się po sypialni.

– My... Powiedzmy, że jesteśmy na wakacjach. Lekarz zalecił ci odpoczynek, więc znalazłem ładny domek na odludziu... Żebyś mógł dojść do siebie. Te zaniki pamięci stały się coraz bardziej nieznośne – tłumaczę mu.

– Och – robi tak uroczą minę, że z trudem powstrzymuję się, by nie rzucić się na niego. Zamiast tego obejmuje go i pozwalam, by wtulił się we mnie.

Właśnie tak.

~~

– Co z moją rodziną? – pyta, kiedy kończyłem przygotowywać dla niego posiłek. Dla siebie również coś przygotowałem, ale raczej tylko po to, by nie wypaść z roli – w końcu musiałem udawać człowieka.

– Pracą? A może studiowałem? – na razie jego pytania dotyczą takich wątłych spraw. Spodziewałem się, że zacznie wypytywać mnie o nasz związek, albo jak doszło do tego niby wypadku.

– Jesteś sierotą, poznałem cię, kiedy opuściłeś dom dziecka – odpowiadam. Muszę przybliżyć jego nową tożsamość. Pewnie gdzieś tam jego rodzice zamartwiają się o swojego syna. Jednak tutaj go nie znajdą, nawet jeśli zgłosili jego zaginięcie... Dopóki jestem przy nim, nikt go mi nie odbierze.

– A co do pracy i studiów... Zrezygnowałeś z nich. Dla mnie – uśmiecham się i podaję mu talerz, który bierze ode mnie.

– Więc... Jestem twoim utrzymankiem? – pyta, a ja parskam śmiechem. Podchodzę do niego i całuję go w jasne włosy.

– Nie. Po prostu, kiedy się zaręczyliśmy mieliśmy mało czasu dla siebie. Któreś z nas musiało poświęcić się dla drugiego, a biorąc pod uwagę, że zarabiam całkiem dobrze, to wybór padł na ciebie. Oczywiście najpierw zrezygnowałeś z pracy – zaznaczam – Dopiero po wypadku... Doszliśmy do porozumienia, że... Nie byłbyś w stanie ich ukończyć – kłamię jak z nut. Jednak tym razem, przygotowałem się. Może nie tak dokładnie i pewnie przy głębszym zastanowieniu moje kłamstwa nie miałby sensu, ale nie sądzę, by teraz przejmował się tym. A później... Zawszę mogę udawać, że nic takiego nie miało miejsca.

– Ro...zumiem – mówi cicho. Talerz kładzie na niewielkim stoliku, przy którym siada – To musi być trudne... Żyć z kimś takim jak ja – oświadcza.

– Co masz na myśli? – pytam i dołączam do niego przy stole.

– To, że w każdej chwili mogę przestać cię pamiętać – spogląda na mnie z bóle w oczach.

– Kocham cię Natanaelu więc... Nie zostawiłbym cię, nigdy przenigdy. Pamiętaj o tym proszę – mówię, a Nat tylko marszczy brwi. Ups? Chyba co jakiś czas będę musiał zadbać o to, by pozbawić go kilku wspomnień jeśli chcę, żeby ta farsa wciąż trwała. A może to nie będzie potrzebne? Innym kłamstwem naprawię to?

– Kiedy ci się polepszy... Wrócimy do domu – obiecuję mu. Oczywiście mam tutaj na myśli Otchłań.

Przez chwilę jedliśmy w ciszy, nie chciałem naciskać na Natanaela. Właściwie to zamierzam przyzwyczaić go do nowej sytuacji.

– Gdzie pracujesz? – w końcu jakieś pytanie skierowane odnośnie mnie. Myślałem, że będę musiał mu wspominać o sobie w trakcie opowiadania mu czegoś innego. Miło, że w końcu zapytał.

– W korporacji – Szatan pewnie padłby na zawał, gdybym przy nim porównał Otchłań do korporacji, ale nie mam innego wyjścia. Chwilowo muszę grać istotę ludzką – Jestem zastępcą dyrektora – to właściwie tylko częściowe wyminięcie prawdy, bo przecież... Jestem następcą tronu. Prawie to samo.

Nat wyglądał jakby się na czymś głęboko zastanawiał.

– Nie smakuje ci? – szybko podejmuję inny temat, by wyrwać go z tych rozmyślań. O czymkolwiek one są. Nie może się zamartwiać.

– Jest bardzo smaczne – odpowiada.

– Cieszę się, bo przygotowałem twoje ulubione danie – mówię dumnie.

– Naprawdę? – dopytuje się, a ja przytakuje mu skinieniem głowy.

~~

Położyłem się obok Nataniela, upewniając się kilka razy, czy nie będzie mu to przeszkadzać. Skoro gram w tą dziwną grę, to wypadałoby przestrzegać jakiś reguł. W dodatku nie chciałbym, żeby poczuł się niekomfortowo. Wpojenie mu jakiejś prawdy to jedno, ale wciąż ma strzępki swoich wspomnień. Potrafi odczuwać emocje. Nawet jeśli powiedziałem mu, że jestem miłością jego życia, to nie musi oznaczać, że będzie pałać do mnie największą miłością. Z czasem sam się we mnie zakocha. Na razie musi uwierzyć, że jesteśmy parą, a ja szanuję jego decyzje i chcę dla niego jak najlepiej.

Uznałem, że spanie w jednym łóżku powinno mi na razie wystarczyć nim zacznę wymagać więcej, dlatego odsunąłem się na tyle ile mogłem, żeby nie musiał się czuć... napastowany. Jednak Nataniel miał inne plany, bo sam przybliżył się do mnie i objął mnie. Nie mogłem tego zbagatelizować i również go objąłem. Ucałowałem w czoło i życzyłem dobrej nocy.

Uśmiechnąłem się. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Dlaczego od razu nie pozbawiłem go wszelkich wspomnień? Dzięki temu zaoszczędziłbym tyle czasu. Może nie musiałbym być dla niego taki surowy? Mogliśmy od razu zacząć... normalne życie



Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz