Rozdział 22.

148 21 11
                                    

media: Hell In The Club - Lullaby For An Angel

~~Asmodeus~~

Siedziałem na kanapie i piłem burbon. Wciąż miałem wątpliwości co do wykonania misji zleconej przez Szatana.

   Dawny ja, nie miałby takiego problemu ze zrobieniem czegoś takiego. Właściwie zrobiłbym to z czystą przyjemnością, ale... Nie potrafię. Już nie chodzi tutaj o fakt, że w grę wchodzi Mephistopheles, który działa mi na nerwy. Zrobiłbym to, tylko po to, by mu dopiec. Jednak teraz? Pojawienie się Leviego w moim życiu wszystko poprzewracało. Nie potrafię, nie dam rady.

Mimo wszystko jestem w beznadziejnej sytuacji. Nie wiem, ile czasu Szatan zadowoli się karaniem mnie, zanim wyciągnie swoje brudne łapska w stronę Leviego.

Boże, Gabryś, mógłbyś w końcu ogarnąć, że Szatan leci w chuja z tobą i rzucić głową Szatana w tłum.

– Czemu nie śpisz? – pytam Leviathana, który przychodzi do salonu. Chłopiec siada na moich kolanach, więc odkładam szklankę i czekam aż uraczy mnie, tą fascynującą, historią, dlaczego nie śpi. Powinienem zająć się cofnięciem jego klątwy, a nie próbować uwieść Mephistophelesa!

– Nie mogę zasnąć – mówi.

– To tak samo jak ja – odpowiadam.

– Znowu czytasz te książki? – pyta.

– Nieee – celowo przeciągam ostatnią samogłoskę.

– Coś cię boli? – dotyka swoją małą rączką mój policzek, który zdobi szpetna blizna. Pamiątka po ostatnim spotkaniu z Szatanem. Pewnie niedługo czeka mnie kolejne.

Szatan raczej trudno przyswaja tłumaczenie, że tutaj chodzi o Mephistophelesa, z którym raczej dobre relacje mnie nie łączą. To nie jest zadanie, które byłbym w stanie wykonać w kilka dni. Właśnie przez tę burzliwą relację. Raczej wyśmiałby mnie, gdybym wypalił mu z tekstem, że na niego lecę. Musimy trochę spędzić czasu, a później dam mu jakieś sygnały, że jestem nim zainteresowany... Na samą myśl, czuję zażenowanie, a co ja mam to wprowadzić w życie.

– Może pójdziemy spać, co? – pytam go i łapię go ostrożnie.

– Nie! – piszczy roześmiany. Również się uśmiecham

Kiedy wychodzę ze wtulonym we mnie Leviathanem pojawia się służący, który chcę wziąć ode mnie chłopca. Kręcę tylko głową. Dziś będzie spać ze mną.

Zanoszę go do swojej sypialni i kładę do łóżka. Rozglądam się po pomieszczeniu, po czym wychodzę z niego. Idę do jego pokoju, by zgarnąć stamtąd jakiegoś pluszaka, którego później kładę obok chłopca.

    Kładę się obok niego, a ta mała przylepa chyba tylko na to czekała, bo przysunęła się i przytuliła się do mnie. Pogłaskałem go po włoskach i zamknąłem oczy.

~~

Rano obudził mnie służący, który wręczył mi list. Od razu wiedziałem, co zawiera treść tego listu. Szatan zamierza uciąć sobie ze mną krótką pogawędkę i przy okazji spróbować mnie nie zabić.

    Każę służącemu przygotować śniadanie dla Leviathana i przynieść mu je tutaj. Sam raczej nie będę w stanie niczego przełknąć. Aż strach pomyśleć, co Szatan może mieć jeszcze w zanadrzu. Jednak wolę to, żeby znęcał się nade mną niż... Moje miejsce miałby zająć Leviathan.

– Gdzie idziesz? – pyta zaspanym głosikiem chłopiec.

– Muszę wykonać parę zadań zleconych przez Szatana – kłamię. Raczej nie powiem mu, że idę do Szatana. W ten sposób... Chociaż młody nie martwi się za bardzo. Po prostu muszę coś zrobić. W dodatku jakby wiedział, że idę do pałacu, chciałby iść tam ze mną. Lepiej nie narażać go na żadne okropne widoki.

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz