Rozdział 34.

133 17 15
                                    

media: Nightwish - Scaretale

~~Lucifer~~

Noc, nad ludzkim miastem, zapadła już dawno. Właściwie to dopiero teraz zauważyłem, że odwiedzam ludzki świat, tylko wtedy kiedy chodzi o Gabrysia, w końcu to on robi tutaj największe zamieszania. Teraz obserwowałem jego chatkę z daleka, bałem się podejść bliżej, bo mógł wyczuć moją obecność, która na pewno by mu się nie spodobała. Wolałem obserwować go z ukrycia. Właściwie to nie wiem, co mi to da – w końcu nawet nie widzę tego, co dzieje się w środku. Jeśli Gabryś straci nad sobą panowanie i skrzywdzi Natanaela... Nie pomogę mu.

Nie wiem, nawet co zrobi mój brat, kiedy dotrze do niego, co uczynił. Tak naprawdę, to on wciąż nie widzi tego, że krzywdzi go.

– Tym teraz zajmują się Upadłe Anioły? Szpiegowaniem innych Upadłych Aniołów – słyszę za sobą kpiący głos Michaela.

– A tobie widzę, że humor wciąż dopisuje – powoli się odwracam, by spojrzeć na brata. Ostatnim razem odrobinę się poprztykaliśmy i tylko fakt, że Michael to mój brat zadecydował o tym, że żyje. Wiem, że Michael nie byłby taki łaskawy dla mnie.

– Wylizałeś już swoje rany? Czy jednak zamierzasz mnie błagać, bym cię dobił? – droczę się z nim. Chociaż nasze wypowiedzi są typowe dla wrogów, to ja odczuwam w nich pewną nostalgię. Kiedyś mogliśmy tak całymi dniami, droczyć się ze sobą i oboje wiedzieliśmy, że to tylko nic niewarte słowa. Teraz jest inaczej.

– Akurat przychodzę do ciebie w pokojowych zamiarach – oświadcza.

– No patrzcie, zaskoczyłeś mnie. Gdybym mógł, to umarł z zaskoczenia – mówię, chociaż nie widzę twarzy brata, to wiem, że teraz przewraca oczami.

– To... O Gabrielu... To prawda? Że byłby w stanie zniszczyć całe Niebo? – pyta.

– Głupie pytania zadajesz, Miki – niechcący wymsknęło mi się dawne przezwisko brata – Skoro zabił Boga, to sądzisz, że nie jest tego zrobić? Dla Natanaela zrobi wszystko, gdyby ten człowiek zapragnął gwiazdki z nieba Gabryś, by mu ją dał – wzruszam ramionami. Może Gabriel nie zniszczyłby Nieba od razu, może szukałby zemsty tylko w pojedynczych jednostkach, ale... Szatan wykorzystałby okazję, tak samo jak wtedy kiedy kazał mu zabić Boga.

– Wciąż nie rozumiem... Jak tego dokonał? Było tylu, którzy chcieli to zrobić... Nikomu się nie udało.

– Cóż... – zastanawiam się, czy mogę zdradzić tę informację, nie narażając się na gniew Szatana – Szatan obiecał Gabrielowi duszę Natanaela, to by wystarczyło, żeby przebudzić w nim jakiś instynkt mordercy... Dobra chwila. Czego ty właściwie ode mnie chcesz? – pytam. Na ploteczki to chyba nie przyszedł. Próbuje odwrócić moją uwagę?

– Sojuszu? – mówi, a ja przez chwilę biłem się z myślami, czy nie wyczarować sobie napoju i spektakularnie go wypluć, słysząc tę nowinę.

– Ty? Sojuszu? Z Otchłanią? – parskam rozbawiony. Może kiedy Szatanowi znudzi się władza i przekaże ją Gabrysiowi, to coś z tego będzie.

– Nie z Otchłanią, z tobą – okej jednak ten pomysł z napojem to wcale nie głupi pomysł.

– Rozwiń tę myśl, bo aż sam jestem ciekawy.

– W Niebie panuje chaos, niby rządzę nim ja, ale... Większość ma w dupie moje rozkazy, w pierwszej kolejności chcą zabić Gabriela, by później przeprowadzić szturm na Otchłań. Jeśli to, co mówisz, jest prawdą... Przegramy. Mamy większą przewagę jeśli zaatakujemy Otchłań tak po prostu.

– No raczej tej przewagi już nie macie, skoro mówisz to mi. Bo chyba nie myślisz, że kiedy nasz wspólny cel, jaki by nie był, zostanie zrealizowany, ja zachowam dla siebie całą wiedzę. Kocham swoje życie, wiesz? – wtrącam się. Kocham też swojego brata, a wiem, że Szatan w pierwszej kolejności wykończy Gabriela i może nade mną się zlituje i mnie też.

– Musimy chronić Gabriela – mówi.

– Błąd... Musimy chronić Natanael – poprawiam go – To Natanael będzie tym zapalnikiem. Jeśli coś mu się stanie, Gabryś przestanie się kontrolować. A uwierz mi, milutki to on wtedy nie jest.

– Możesz być przez chwilę poważny?

– Miki ja jestem poważny... – mówię, a brat tylko wzdycha głośno.

– To sojusz?

– Sojusz – odpowiadam natychmiastowo.

– Tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć, nawet bliska ci osoba – upomina mnie.

– No jak mnie Gabryś sprzeda, to właściwie twoje problemy znikną. Szatan pozbędzie się i mnie i jego. Chociaż mnie pewnie nie... Zostawi przy życiu, zamknie gdzieś i będzie puszczać nagranie śmierci Gabrysia w nieskończoność.

– Nic z tego nie rozumiem, ale widzę, że rozumiesz, na czym polega nasz sojusz, Luci.

– Nie jestem takim debilem, za jakiego mnie bierzesz. W dodatku oboje ryzykujemy. Ja narażam się na gniew Szatana, a ty na gniew swoich ludzi. Właściwie to nie wiem, kto będzie mieć bardziej przechlapane ja, czy ty.

– Możesz się już uciszyć? Próbuję wymyślić mało skomplikowany plan, żeby twój móżdżek pojął.

– Wiesz... Jakbyś potrzebował wsparcia... Zawsze mogę podrzucić ci towarzystwo Belzebuba, niby alkoholik, a myśli najlepiej z nas wszystkich.

– Czego ty nie rozumiesz w nikt nie może się o tym dowiedzieć? – mówi groźnie.

– No ale słuchaj, jeśli obiecasz pozostałym Książętom Otchłani, głowę Szatana to pewnie z lekkimi oporami przystąpią do tej małej rebelii – wiem, że każdy z nas jest lojalny Szatanowi, bo ten nam grozi, wykorzystując nasze słabości. A tak się składa, że większość z nas ma kogoś bliskiego. Dla Belzebuba słabością będzie Mammon, dla mnie Gabryś, a Asmodeus, to w ogóle jest dziwne, Leviathan. Tylko Mephisto wybił się z tego schematu, ale może też ma kogoś bliskiego, o kim my nie wiemy, a Gabryś ma Nata... Jestem pewien, że oni też czują to samo. Że gdyby mieli wolne ręce, to z przyjemnością zabiliby Szatana, bo nasz władca aktualnie nie popisuje się w tej roli. Nie, żeby kiedyś był idealnym władcą, ale było łatwiej. Teraz... raczej, dopadło go szaleństwo i miewa problemy z rozumowaniem otoczenia; co sprawia, że raczej nikt nie chcę mu podpaść.

– Nigdy nie będziesz poważny, nie?

– Dziwisz się? Nasza rodzina to sami popaprańcy. Aż nawet nie wiem, kto jest większym; ja, ty, czy Gabryś.

– Tu, chyba, masz rację – mówi cicho. Chyba za mocno poturbowałem brata, bo gada jak nie on.

– W takim razie rzucę jeszcze jedną złotą radą. Rozejdźmy się i spotkajmy się znów za jakiś czas, wtedy powalisz mnie tym błyskotliwym planem, a teraz... Może na znak braterstwa upuśćmy sobie nawzajem trochę krwi. Coby zachować pozory nienawiści? – proponuję. Lepiej nie wypadać z roli, bo nigdy nic nie wiadomo, co przyniesie jutro.


Chyba w końcu jakiś luźniejszy rozdział z perspektywy Lucyfera, ale ktoś chciał więcej Luci i Miki, więc jest więcej Luci i Miki xD 

Gdybym Silverthorn nie zrobiła z nich braci, to ostatecznie skończyliby razem 

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz