Rozdział 4.

317 38 17
                                    

media: Beast in Black - Die By The Blade

~Lucifer~

Nie potrafiłem skupić się na słowach Mephistophelesa, który zauważył, że ostatnim czasem, mieszkańcy najdalej wysuniętych ziem są narażeni na częstsze ataki demonicznych kreatur. Raczej nie zrobi z tym nic. Jak zawsze zresztą. W końcu Szatan ma większe ambicje niż ratowanie swoich poddanych.

Nie ma co winić Mephistophelesa, w końcu z całej czwórki książąt jest on najmłodszym i najświeższym księciem. Mało wie o naszym królu. Tylko niepotrzebnie się wysławia.

    Zastanawiałem się, gdzie Gabriel jest. I czy sobie radzi. Ta bezsensowna misja, którą zlecił mu Szatan, sprawiła, że niczego nie widzi. Chciałem mu w delikatny sposób przekazać, że jest oszukiwany. W Otchłani nie ma duszy jego ukochanego. Nie wiadomo również, czy jego dusza się odrodzi, w końcu jej fragment ma Szatan. A nawet jeśli? To co to da Gabrielowi? On nie będzie go pamiętać; Gabriel będzie mu obcą osobą. Nigdy nie przypomni sobie tych szczęśliwych chwil.

Istnieje też szansa, że do tego czasu mój brat znajdzie sobie nowy obiekt westchnień.

– Czy ktoś jeszcze ma coś do dodania? – mruknął znudzony Szatan.

    W tej chwili Asmodeus chciał zabrać głos, ale ktoś wtargnął do środka sali. Od razu rozpoznałem w przybyszu swojego brata. Kroczył dumnie, trzymając w dłoni lniany worek, który był cały we krwi. Domyślałem się zawartości. Nie tylko ja.

Gabriel rzucił Bożą głową na stół, na którym leżała rozłożona mapa.

– Wspaniale! – Szatan klasnął w dłonie. Mój brat wbił spojrzenie w Szatana. Nie interesują go pochwały, raczej oczekuje swojej nagrody.

– Dusza. Daj mi jego duszę! – mówi władczym tonem. Mój brat się zmienił, więc nie spodoba mu się odpowiedź Szatana.

– Nie mam jej – władca uśmiecha się psychopatycznie. Tyle wystarczyło, by w oczach Gabriela pojawiła się furia i gdyby nie reakcja Belzebuba, w Otchłani doszłoby do wojny domowej o koronę.

– Spokój! – Belzebub, próbował uspokoić Gabriela, ale na nic były jego próby.

– Nie mam jego duszy, ale mam coś lepszego – Szatan przekrzywia głowę, wciąż się uśmiecha. Tyle też wystarczyło, by Gabryś zapanował nad swoją chęcią mordu.

– Duszy twojego kochanka nie ma w Piekle. Jednak wiem, że jego dusza pewnego dnia się odrodzi – mówi i wyciąga pierścień, który jakiś czas temu stworzył z cząstki duszy Natanael'a – Ten pierścień powstał z jego duszy, kiedy odrodzi się, będziesz w stanie go odnaleźć.

– Oszukałeś mnie! – krzyczy Gabriel.

– Nie powiedziałem ci całej prawdy. W dodatku potrzebowałeś motywacji, a ja ci ją dałem. Czy to niewspaniałe? Bóg nie żyje! – śmieje się.

~Belzebub~

Można powiedzieć, że wygraliśmy tę wojnę. Bóg nie żyje. Nikt nie będzie przewodzić tymi wiecznie świętymi idiotami. Jednak to nie był powód do świętowania, ktoś przejmie władzę i zacznie się odwet.

– Powinniśmy zaatakować Niebo, póki jest osłabione – mówię stanowczo.

– Po co, mój drogi Belzebubie? Wygraliśmy i tak, mamy przewagę. Mogą i mieć godnego następcę, ale żaden z nich nie będzie Bogiem. Tak samo jak żaden mój następca nie będzie mną. Ja z Bogiem jesteśmy ponad wszystkimi. A teraz jestem ja – wybucha śmiechem, od którego przechodzą mnie ciarki.

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz