Rozdział 16.

191 25 10
                                    

media: d'Artagnan - Farewell (ft. Patty Gurdy)

~~Asmodeus~~

Przyjemne popołudnie popsuło pojawienie się Szatana w mojej rezydencji. Właściwie to nie wiem, kto był bardziej w szoku – ja, czy moja służba. Raczej wizyty monarchy są rzadkością. Szczególnie w moim przypadku.

– Leviathan wyjdź – proszę chłopca, który również przebywał z nami. Raczej nie powinno go tutaj być. Wciąż ma umysł dziecka. Nie zrozumie niczego.

– Ale... – spojrzał zaciekawiony w stronę Szatana. Logiczne, że poczuł się zainteresowany. Kiedy zabierałem go na wszystkie przyjęcia, to mógł obserwować go z oddali, a teraz... Mam nadzieję, że to głupiutkie dziecko nie widzi w nim jakiegoś wzorca do naśladowania.

– Masz wyjść! – krzyczę, a Leviathan smutnieje. Jednak nie mogę podjeść do niego i poklepać go po główce i powiedzieć, że ma sobie iść. Wiem, że posłuchałby mnie wtedy szybciej, ale w obecności Szatana... Lepiej będzie jeśli zachowam dystans.

– Witaj, mój królu – kłaniam się, kiedy Levi zostawia nas samych.

Szatan tylko macha dłonią, dając mi znak, że nie potrzebuje należytego mu szacunku. Od razu wydało mi się to podejrzane.

– Cóż cię do mnie sprowadza, panie? – pytam, nawet jeśli ta rozmowa ma przybrać bardziej nieformalną pogawędkę, wolę się nie zapominać. Zresztą tylko idiota łudziłby się, że Szatan wpadł na herbatkę, by poplotkować jak za dawnych starych lat.

– Mam dla ciebie zadanie – mówi. Dlaczego mnie to nie dziwi? Obecność Szatana tutaj mówiła sama za siebie.

– W takim razie zamieniam się w słuch – mówię i rozsiadam się wygodniej na kanapie. Myślałem, że Zabójca Boga robi za jego chłopca od czarnej roboty.

– Masz zabić Mephistophelesa – oświadcza, a ja parskam śmiechem. Dlaczego niby ja? I co ten dureń zrobił, że Szatan nie zamierza sam pozbawić go życia? Raczej Szatan osobiście pozbywa się książąt Otchłani, którzy nie spełniają jego oczekiwań.

– Mogę, chociaż znać powód?

– Podejrzewam, że Mephistopheles przewodzi grupie rebeliantów – oczy Szatana ciemnieją. Cóż... Osobiście mnie nie zdziwiłoby gdyby tak było. Mówimy tutaj o Mephisto. Szanse, że jest ich przywódcą, są bardzo wysokie.

– To tylko podejrzenia – zauważam. Nie wiem, po co bronię tego idiotę. Z dobroci serca? A może ze względu na Leviathana? Zauważyłem, że bardzo go polubił... Niby jak ja mu to później wytłumaczę?

Słuchaj zabiłem wujka Mephisto, bo król sobie ubzdurał, że jest zdrajcą?

Wątpię, by ta informacja została przyswojona przez dziecko.

– Właśnie, dlatego nim wykonasz egzekucję, dowiedziesz moich przypuszczeń – uśmiecha się złowrogo, a ja parskam śmiechem.

– Wątpię, by Mephisto zwierzyłby mi się. Raczej nasze stosunki nie były dobre. I powinieneś to wiedzieć, mój królu – oświadczam.

Szatan wpatruje się we mnie, pewnie zamierza teraz mnie zaszantażować.

– To dziecko... Mephisto... Wykorzystaj to dziecko – podsuwa mi.

– Nie ma opcji, nie będę mieszać Leviathana w politykę – oświadczam. To tylko niewinne dziecko. Czy nie dużo wycierpiał w swoim życiu?

– Aż tak zależy ci na tym chłopcu? – dziwi się Szatan, po czym wybucha szaleńczym śmiechem. To nie wróży niczego dobrego.

– W takim razie... Dowiedź moich przypuszczeń, inaczej to niewinne dziecko przepłaci życiem. Chcesz tego?! – zaciskam dłonie w pięści. Wiedziałem!

Archangeli ClamorisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz