Rozdział V: Wieczna

234 21 0
                                    

Kendra leżała na łóżku. Była zła, że była podejrzewana jako zdrajczyni. Co ona takiego podejrzanego zrobiła? Nie chciała się przyznać, że imię Luna było napisane przez nią. Ale Salma i Nancy? Nie miała pojęcia, kto to napisał.

- Może powiesz im prawdę? - odezwała się cicho kameleon na jej ramieniu

- Nie, nie teraz. - odpowiedziała Kendra - Luna, ja nie wiem jak oni to przyjmą.

- Ale nie możesz tego wiecznie ukrywać! Każda tajemnica ma swój koniec, kiedyś wyjdzie na jaw. Czy to nie będzie lepiej, żeby usłyszeli z twoich ust?

Niedługo przed atakiem Czarnodołu, Kendra poprosiła Agada, żeby uczynił ją wieczną.

- Wieczną? - zdziwił się Agad - Kendro, czyż to nie za wcześnie?

- Minęły moje urodziny. Mam już 18 lat.

- Czy twoi przyjaciele się zgodzili?

- Nie pytałam się.

- A rodzice?

- Nie nawiązałam z nimi kontaktu od czasu kiedy przyszłam do Baśnioboru.

- Jeśli się nie pytałaś ich, oznacza, że wiedziałaś, iż się nie zgodzą.

- No ale jak skoro jestem już pełnoletnia, to mam prawo sama decydować.

- Teoretycznie tak, ale...

- Przecież potrzeba nowych wiecznych.

- Dobrze, niech ci będzie. - odparł z rezygnacją Agad - Czy później im o tym powiesz?

- Kiedy uznam za stosowne.

- Jesteś pewna, że chcesz zostać wieczną?

- Dużo się zastanawiałam, ale chyba jestem pewna.

Agat patrzył na nią przez chwilę w milczeniu.

- Dobrze.

Kendra teraz leżąc w łóżku zastanawiała się, czy jednak jej wybór był błędem. Nie, już minęło. Nie można tego zmienić. W takim razie powinna się posuwać naprzód. Zrobić to, co powinna. Nie może się zatrzymywać w przeszłości.

Usłyszała pukanie do drzwi. "Znów ktoś?" pomyślała Kendra. Tym razem się ułożyła tak, jakby spała. Ten ktoś otworzył drzwi.

- Kendro, wiem, że nie śpisz. - to był głos Warena.

Kendra nie zareagowała. Dalej udawała, że śpi.

- Kendro, wytłumacz mi, o co chodzi. - nalegał Waren - Wiem, że bez powodu nie zrobiłabyś czegoś takiego.

Kendra wstała gwałtownie.

- Czyli nie zmienia to faktu, że wierzysz innym. - powiedziała ostro

Waren nie odpowiedział.

- Daj mi chociaż chwilkę wolności. Chcę porządnie odpocząć.

Nie czekając na odpowiedź położyła się z powrotem i zamknęła oczy. Słyszała, jak przyjaciel wychodzi.

Miała dość leżenia w łóżku, kiedy minęło już 30 minut. Chciała wstać, ale usłyszała ciche kroki. Zakryła głowę. Tym razem nikt nie zapukał, za to usłyszała jak ktoś otwiera drzwi do jej pokoju. Otworzyła lekko oczy. Nad nią stał Paprot. Zrozumiała, że popełniła błąd. Jednorożec zobaczył jej otwarte oko.

- Widocznie nie mogłaś zasnąć. - odezwał się spokojnym tonem, siadając na łóżku.

- A pukanie to gdzie? - spytała się Kendra

- Chciałem wejść po cichu.

- I kto ci pozwala siadać na moim łóżku?

- Przeszkadzam ci?

Nie odpowiedziała.

- Co się stało? - zapytał się znów Paprot

- Nic.

- Widać, że coś się działo. Czy ma to związek z imionami w rejestrze?

- Ty też przyszłeś na przesłuchanie? - powiedziała wstając

- Nie... Ja tylko...

- Może lepiej już mnie zostaw, i tak nic ci nie wygadam. - odparła sucho i wyszła z pokoju

Czuła, że oczy Paprota są w niej skierowane. Nie przejęła się tym. Wyszła z domu, jej nogi maszerowały w stronę plaży. Widziała Tess z dwoma dziewczynami z morskiego ludu. Aby pozostać niezauważona, poszła cichutko w inną stronę plaży. Chwilę maszerowała, aż w końcu nogi ją zabolały. Usiadła na kamieniu. Zdjęła buty i nogi włożyła do zimnej wody. Wiedziała, że niedługo wytrzyma.

- No dobra, chyba masz rację Luno. - powiedziała patrząc na kameleona, który siedzi na jej ramieniu - Chodźmy wygadać innym prawdę.

Wsadziła stopy do but i wstała ze skały. Zaczęła iść w stronę domu. Nie widziała Tess, więc uznała, że jest już z innymi w rezydencji. Starała się uspokoić, ale strasznie się stresowała. Zdenerwowana weszła do środka domu.

Smocza Straż: Mistrz Gry TytanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz