Mógłbym pisać o dzieciństwie, o latach szalonych zabaw , cudownym domu, wspaniałych rodzicach. Temat rzeka. Jednak moja historia mówi o tym jak łatwo wszystko zepsuć. Nazywam się Ryder Keller i jestem dowodem na to, że nadmiar współczucia też może nas zniszczyć. A wszystko zaczęło się w Dzień Matki gdy miałem prawie szesnaście lat. Przez jedną głupią decyzję omal nie straciłem życia. A na pewno straciłem szacunek do samego siebie. Podobno bycie nastolatkiem to czas błędów, ja chyba wykorzystałem swoje do granic możliwości.
Grób Penelopie Randall zawsze był czysty , tak zadbany jak tylko można. Mama posadziła przy nim wielki krzak róży, nazywając je kwiatami księżniczki. Podobno były wyjątkowe bo stworzone ku pamięci zbyt wcześnie zmarłej arabskiej księżniczki. Faktycznie zapach był odurzający a kwiaty w ślicznym brzoskwiniowym odcieniu utrzymywały się na krzaczku dość długo. Nie miałem żadnych wspomnień związanych z tą kobietą. Jedyną więzią z nią były dwa filmy i kilka listów, troskliwie pokrytych plastikiem, żeby się nie zniszczyły. Laura była wspaniałą matką dla niej nigdy nie byłem dzieckiem jedynie mojego ojca. Zawsze poświęcała mi tyle samo uwagi ile mojej siostrze Evie. To ona mnie rozpieszczała do granic możliwości. Tata był tym surowym ogniwem w domu, chociaż równie kochającym jak ona.
Co roku w Dzień Matki odwiedzałem grób Pipi zastanawiając się czy byłaby ze mnie dumna? Starałem się dla niej jak mogłem. Byłem dobrym uczniem. Zawsze pomagałem w domu, dbałem o moją siostrę, miałem dobre stosunki z rodzicami. Kochałem całą moją rodzinę, dziadków, ciotki i wujków, kuzynostwo.
- Chciałbym cię poznać mamo. - Wyszeptałem patrząc na złote litery wyryte w kamieniu. To napis pod datą jej śmierci sprawiał, że moje serce zamierało na chwilę.
Dałaś dowód najwyższej miłości, zadbamy o niego i dziękujemy.
- Kim jesteś? - Zapytał damski głos, odwróciłem się odruchowo wyrwany ze wspomnień. Nie znałem jej. Kobieta chyba była w wieku babci Elli, chociaż chciała uchodzić za młodszą. Moja babcia z dumą nosiła siwe włosy zawsze elegancko uczesane, makijaż zazwyczaj miała delikatny i pachniała jak ciasteczka. Na wspomnienie kuchni babci uśmiech wdarł się na moje wargi. Dzisiaj na pewno dostanę swoje ulubione danie i wspaniałe ciasteczka. Ella Keller zawsze tak właśnie wyrażała troskę. Gdy miałem gorszy dzień jednego mogłem być pewny, że babcia jakimś pajęczym zmysłem to wyczuje i dostanę jakąś pyszną przekąskę w duecie z przytuleniem. Na to nigdy nie byłem za stary, jak mawiał mój tata i dziadek. Kobiecie trzeba pozwalać się o siebie troszczyć, inaczej jest nieszczęśliwa i doceniać należy to wszystko co nam z siebie daje. Gapiłem się na ten dziwny okaz o intensywnie rudych włosach, z ciężkim makijażem na pomarszczonej twarzy zastanawiając się kim ona jest. Starsza pani była chuda jak szkielet, ubrana jak nastolatka w króciutką spódniczkę i cieniutki różowy sweterek z wielkim dekoltem. Oblała się chyba całą butelką perfum o zapachu gardenii, bo jej zapach intensywnie gryzł mnie w nos. Człapała w wysokich szpilkach wcale bez gracji. W oczy mi się rzuciły jej wymalowane na różowo i oklejone jakimiś pierdołami długaśne paznokcie. Dziwny człowiek. Ostatnio taki okaz widziałem gdy mój przyjaciel przebrał się na Halloween. Nie powinienem się na nią aż tak gapić ale nie umiałem się powstrzymać. Zmarszczyła swoją wymazaną na grubo twarz czekając na moją odpowiedź.
- Jestem Ryder Keller. - Przedstawiłem się grzecznie. Jej oczy zrobiły się olbrzymie, jakoś niezdrowo przejechała po mnie wzrokiem, czułem się jak robal pod mikroskopem.
- Syn Pipi. - Stwierdziła, w jej oczach pojawił się dziwny blask.
- Tak. A skąd pani wie? - Poczułem się nieswojo w tamtej chwili.
- Oczywiście, że o mnie nie słyszałeś. Twój ojciec zabronił mi się z tobą spotykać. Jestem twoją babcią kochanie. - Jej głos ociekał słodyczą a z oczu płynęły jej wielkie jak grochy łzy. Nie czyniło jej to atrakcyjną. Wręcz przeciwnie wyglądała żałośnie. Podeszła przytulając mnie do siebie i rozczulając się jeszcze bardziej. Nie podobał mi się jej dotyk, ale przecież nie mogłem odrzucić babci. Trajkotała jak bardzo tęskniła, jak jej było ciężko, ile to czasu nie straciliśmy. A ja z każdym słowem czułem się gorzej. Kellerowie zawsze troszczyli się o swoich najbliższych a ta kobieta na tym świecie była sama. Dlaczego jej nie pomogli? Przecież pomagaliśmy temu cholernemu miastu. Co roku wszyscy zbieraliśmy się na rodzinnym grillu i ustalaliśmy co możemy zrobić. Kurwa ja sam nie jeden raz jechałem na zmywaku w jadłodajni dla ubogich. Dawałem korepetycje dzieciakom z pola przyczep. Nawet gotowałem z babcią lub z ciotkami kiedy wydawaliśmy posiłki na wszystkie święta. Słuchałem bełkotu i tysięcy żali tej tulącej się do mnie istoty, po raz pierwszy w życiu pogrążony we wstydzie za postępowanie moich krewnych. Zerknąłem na nagrobek mojej biologicznej matki i wtedy do mnie to dotarło. Miałem szansę zwrócić jej swój dług, mogłem uratować jej mamę tak jak ona wybrała moje życie ponad własne.
CZYTASZ
RYDER : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.
Romance- Kim jesteś? - Zapytał damski głos, odwróciłem się odruchowo wyrwany ze wspomnień. Nie znałem jej. Kobieta chyba była w wieku babci Elli, chociaż chciała uchodzić za młodszą. Moja babcia z dumą nosiła siwe włosy zawsze elegancko uczesane, makijaż z...