Po trzydziestu kilometrach, kawalkada podzieliła się na dwie, wybraliśmy różne drogi. Po kolejnych pięćdziesięciu, zajechaliśmy do małego miasteczka. Zjedliśmy na szybko, i kupiliśmy stare półciężarówki na wyprzedaży u dilera, wątpię by ktokolwiek inny chciał te staruszki, ale silniki miały dobre. Przebraliśmy się w zwyczajne ciuchy. A motory ukryliśmy pod plandekami. Znowu się rozdzieliliśmy. W końcu, zostaliśmy tylko z Moonem. Czas zabijaliśmy, w samochodzie, opowiadając sobie kawały, odwracając uwagę Nicole, od zagrożenia. Pora była, zatrzymać się na noc. Wybraliśmy, najdłuższą drogę. Moon odebrał telefon, że Fury i Mała, są już na miejscu i ogarniają zaopatrzenie. Slade miał dotrzeć za godzinę z Gigi. Gringe i Lux dopiero, następnego dnia. My za dwa dni. Zjechałem na pobocze, zastanawiając się co wybrać, motel, czy pensjonat.
- Młody, ja do motelu, wy do pensjonatu. Poszukajcie miejsca, na ciężarówkę. Nie powinna być, na widoku.
Nie wykłócałem się. Bo i po co. On miał większe doświadczenie, jeśli chodzi, o takie sprawy.
- Na rancho jest mikry domek, zarządcy. Będziecie mieć własny kąt. Jutro chłopaki ogarną go. Musimy się przygotować, że pewnie spędzimy, tam kilka miesięcy. Na szczęście kasy nam nie brakuje.
Nicole, zamachała energicznie rękami.
- Nie zrezygnuję z firmy. Mogę zarabiać, Ryder mi pomoże, nie będziecie, nas utrzymywać. - Miała, zaciętą i zbuntowaną minę. Moja kobietka, odkryła niezależność. I nie miała, zamiaru z niej rezygnować. Moon pogłaskał ją po policzku.
- Wiem, malutka. Fury, tak zamieszał, że twoja firma, jest nie do namierzenia. Więc, spokojnie możesz pracować dalej. A twój świeżo, nabyty mąż, z pewnością, ci pomoże. Zawsze, też może poszukać pracy w miasteczku. Przy remontach, nie mam zamiaru, was upokarzać. Reszta, chłopaków też poszuka pracy. Spokojnie, damy sobie ze wszystkim radę. Po prostu, łatwiej się mi, nie denerwować, gdy mam plan. Taki już zwyczajnie, jestem. Muszę mieć strategię. Chłopaki też, to norma u wojskowych. Z tego się nie wyrasta. - Pocałował, ją w czoło i odszedł.
- Uraziłam go ? - zapytała zmartwiona.
- Nie kochanie, on zwyczajnie czuje się odpowiedzialny za wszystkich. Jest szefem, reszta ekipy, wierzy, że on zna każde rozwiązanie. A to, mimo wszystko, ciężar. Chodź pani Keller, pora się zameldować.
I tak oto wylądowaliśmy w uroczym pensjonacie. Dostaliśmy pokój, na najwyższym piętrze, tylko my sami, apartament nowożeńców. O ironio. Przed drzwiami zgarnąłem maleństwo, na ręce. Pora na, wejście panny młodej. Czułem, jak wibrowała, jakby chichotała cicho. Co dziwne, nie brakowało, mi jej głosu, była jaka była. Była moja i była idealna.
Postawiłem ją, na podłodze ciekawie się rozglądając . Typowo słodki wystrój, w wiejskim stylu. Gdybyśmy mieli więcej czasu, idealne miejsce na miodowy miesiąc.
- Ślicznie tu, - zamigała - tak słodko.
- Pięknie, szkoda, że nie mamy czasu, na dłuższy pobyt. Chociaż tydzień. Kiedyś, musimy tu wrócić. Gdy w końcu, to wszystko ucichnie, może znajdziemy chwilę, by sobie to odbić.
Energicznie skinęła, głową, jej buzia promieniała, szczęściem. Była taka cudowna. A ja nie mogłem dotknąć, jej w taki sposób. Ale kiedyś, przypadkiem usłyszałem, jak mama opowiadała ciotce Lili, że jej pierwszy mąż, ją naćpał i zgwałcił. I co tata zrobił, by w końcu, mogli być razem jak normalna para. Zamierzałem, się trzymać strategii, oswajania. Spanie razem, dotyk świadomości, taki z otwartymi oczami, i masa wyrozumiałości. Szczerze, nawet nie jestem pewien, czy ja umiał bym się na nią złościć. Byłem tak, zakochanym durniem, że nigdy nawet, na nią nie krzyczałem. Ale, czy to źle. Ja byłem olbrzymem, a ona słodkim maleństwem, wykorzystywanie, jakiejkolwiek siły, nawet głosu, to nie dla mnie w stosunku, do ukochanej kobiety, zazwyczaj sprzeczaliśmy się migając, i to ona trzaskała talerzami.
Wziąłem kosmetyki, rzucając kurtkę na najbliższy fotel, byłem obolały, po tylu godzinach za kierownicą. Pokręciłem głową, by rozbić napięte mięśnie karku, marzył mi się ultra gorący prysznic. I masaż, ale na to nie ma co liczyć. Poklepała mnie, po ramieniu.
- Co kochanie? - zapytałem.
- Boli cię? Mogę ci je rozmasować, jeśli usiądziesz, na łóżku. Potem prysznic, i powinno być ok.
Boże dawno , nic mnie tak nie ucieszyło. Ale ostatnio moje dni to sama radość, mimo problemów. Usiadłem. Poklepała mnie.
- Zdejmij koszulę, wezmę olejek, wzięłam małą butelkę.- Pobiegła do sakw, i wróciła, z maleńkim opakowaniem. Ja szczęśliwy, zdjąłem koszulę, i podkoszulkę. Uklękła, za mną nacierając ręce. Potem, poczułem nacisk, i masaż, rozcierała, olejek po karku i barkach. Ugniatając, pojedyncze wiązki mięśni. Miałem ochotę, mruczeć, jak kot. To było cudowne. Dwadzieścia minut, mnie masowała, omal nie odleciałem w sen. Poklepała, mnie po ręce, i wskazała drzwi do łazienki.
- Dziękuję kochanie wymruczałem, - złapałem jej kark, i pochyliłem do siebie ucałowałem te cudowne usteczka, myślałem że całus skończy się na tym, ale ona miała inne plany. Oplotła moje ramiona i pogłębiła nasz pocałunek. Przechyliłem się, i posadziłem ją na moje kolana. Gładziła moją skórę, całując mnie tak, że całe ciało miało radość z tego. Czułem aż dreszcze, po sobie. Ciarki pełzały, mi po kręgosłupie. Dyszałem jak przysłowiowy, parowóz i jęczałem co chwilę. Moje opanowanie, znikało. Musiałem wyjść, najlepiej pod prysznic, i ulżyć sobie w cierpieniu, zanim popełnię, karygodny błąd i ją wystraszę. Delikatnie się, odsunąłem, spoglądając, w te elektryzujące oczy.
- Kochanie, muszę iść pod prysznic. Dziękuję, za masaż.- Odstawiłem, ją delikatnie na podłogę. Byłem tak twardy, że mogłem rozbijać nim ściany. Była, zmieszana, oczy miała olbrzymie.
- Zrobiłam coś, nie tak ?
- Nigdy w życiu, byłaś idealna, po prostu, boję się, że nad sobą, nie zapanuję. Muszę chwilę pobyć sam. Zbyt mocno, cię pragnę. Za kilka minut, wrócę. - i potruchtałem biegiem do łazienki.
Rozbierałem się, błyskawicznie. Wpadłem do kabiny, nie sprawdzając wody. Byłem napalony jak piekło. Interesowało, mnie tylko to by zaspokoić siebie, na ten moment, by chociaż na chwilę zaznać ulgi. Pocierałem go energicznie, do granic bólu i w kilka sekund doznałem uwolnienia. Ta kobieta, mnie zabije. Umrę, na zespół fioletowych jaj. Jęknąłem, na świadomość, że będę z nią za chwilę spał. Kurwa, może powinienem, wsiąść oddzielny pokój. Albo uśpię ją, i przekimam się w fotelu. Niech mnie ktoś zastrzeli, jak ja to kurwa wytrzymam. Oby nie chciała, całusów w łóżku. Bo czeka mnie ucieczka z pokoju. Nawet nie zauważyłem, gdy drzwi kabiny się otworzyły, a ona naga stanęła przede mną... Zdołałem tylko jęknąć. Mój fiut właśnie stał na baczność, w ciągu sekundy...
CZYTASZ
RYDER : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.
Romance- Kim jesteś? - Zapytał damski głos, odwróciłem się odruchowo wyrwany ze wspomnień. Nie znałem jej. Kobieta chyba była w wieku babci Elli, chociaż chciała uchodzić za młodszą. Moja babcia z dumą nosiła siwe włosy zawsze elegancko uczesane, makijaż z...