# 6. #

1.7K 165 23
                                    

To wszystko przypominało jakiś sen, bo kto w dzisiejszych czasach wygrywa przepychanki z mafią i wychodzi z tego z niewielkimi stratami. Schowałem za pazuchę kurtki ten pierdolony kontrakt splamiony lecącą z rany na ręce krwią. Moi przyjaciele cicho się naradzali. Ze zdumieniem zobaczyłem, że przy mnie został tylko Moon i Fury. Reszta wystrzeliła jak z procy kierując się w przeciwnym niż my kierunku.

- Dołączą do nas gdy odbiorą Gringe. - Moon mruknął cicho. - Musimy się zwijać ten cały dupek mi się kurwa nie podoba. - Przyznałem mu rację. Złapałem zapasową odzież z sakw przyklękając przed dziewczyną ze spodniami w dłoniach. Coś mnie trąciło gdy wyjeżdżaliśmy z domu i zabrałem stare ciuchy z czasów gdy pojawiłem się w moim nowym życiu. Jej wielkie oczy, patrzyły na mnie z niemałym szokiem.

- Pomogę ci się ubrać. Musimy stąd znikać. Dopóki stary boss jest na sali. - Moon miał rację, ten młodszy był jakiś oślizgły jak pierdolona łasica. Pokiwała głową. Spokojnie włożyła nogi w nogawki. Ścisnąłem ją w pasie sznurkiem, do oporu. Boże mogłem ją objąć dłońmi całą. Była taką drobinką. Wzrostem sięgała mi ledwie trochę za łokieć. Czułem się jak gigant. Ubrałem jej moją starą bluzę i skórzaną kurtkę. Wyglądała trochę jak krasnoludek w za dużych gatkach ale jakie to ma znaczenie. Opatuliłem jej szyję szalikiem. Próbowałem nałożyć jej kask, ale włosy zaplątały się w szybkę. Zamachała dłońmi odpychając moje ręce i sprawnie zwinęła włosy wiążąc je gumką z nadgarstka. Potem bez problemu nałożyła kask. Mignęła, odruchowo chyba palcami, że potrafi się tym zająć. Brooks z nią jeździł, harleyem. Niestety w nogi pewnie zmarznie w tych szpilkach, ale kurwa nie miałem dla niej butów. Najwyżej kupimy coś po drodze. Umościliśmy się na siedzeniu. Przylgnęła swoim drobnym ciałem do moich pleców i w tej właśnie cholernej chwili poczułem spokój. Tak jakbym trafił do domu. Jest moja. Moje serce śpiewało z radości. Wystrzeliliśmy z maksymalną prędkością.

Po czterech godzinach zaczęła się kręcić i klepać mnie po brzuchu. Dałem znak ręką, że zjeżdżamy. Skręciliśmy na podjazd jakiejś restauracji, ze zdziwieniem znajdując tam zaparkowane motocykle naszych braci. Jak oni tak szybko tu dotarli? Wszyscy przeciągaliśmy obolałe mięśnie. Tyle godzin jazdy daje się we znaki. A czekało nas jeszcze kilka.

- Chcesz do łazienki? - Zapytałem ją. - Zjesz coś potem? - Kiwnęła głową. I ruszyła w stronę łazienek. - Nicole - Zawołałem za nią, odwróciła się do mnie ze zdziwionym wyrazem twarzy, chyba nie myślała, że będę ją kontrolować? - Co chcesz zjeść? - Zamigałem do niej. - Zamrugała oczami i delikatnie się do mnie uśmiechnęła.

- Cokolwiek, hamburger i kawa .- Odpowiedziała. Kiwnąłem głową. - Będziemy tam. Wskazałem w głąb restauracji na stoliki gdzie siedziała moja rodzina. Zawsze bawiło mnie to, jak oni kontrolowali otoczenie, zawsze któryś był odruchowo na straży. Dzisiaj Fury obserwował przód a Slade wyjście ewakuacyjne.

Ja za to po raz pierwszy pozwoliłem sobie na wypuszczenie pełnego oddechu. Spłynął na mnie całkowity spokój.

- Przepraszam bracie. - Powiedziałem patrząc na siniaki na twarzy Gringe.

- Zrobiliśmy to co należało, oszukiwanie mogło się źle skończyć. Lepiej siniaki, niż grób na pustyni i kojoty. - Mrugnął do mnie z lekkim uśmiechem. - Masz parę w tych wielkich łapach. Gdybyś chciał mógłbyś dojść do czegoś w legalnych walkach. - Podsumował.

- Zapomniałeś, jestem zajęty przez najbliższy czas. I szczerze mam nadzieję, że po tym jak skończę to zobowiązanie nigdy więcej na żadnym ringu nie stanę. Ani na legalnym, ani na nielegalnym. - Powiedziałem popijając kawę.

- Warto było? - Cichy dotychczas Slade zadał mi to pytanie. Popatrzyłem na idącą w naszym kierunku drobinkę i się uśmiechnąłem szeroko.

- Kurwa. Oczywiście, że tak. - Odpowiedziały mi ciche chichoty. Tylko Moon uśmiechnął się tak jakoś zagadkowo.

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz