# 7/2. #

1.7K 172 54
                                    

- Skrzacie. - Zabębniłem w jej drzwi. - Mam dla ciebie kawę. Taką jak lubisz, z mleczkiem kokosowym i odrobiną cukru. - Moja uparciucha od kilku dni mnie ignorowała. Ja jednak nie zamierzałem się poddać to nie mój styl. Rano pobiegłem do cukierni, żeby kupić jej ulubione ciastko. - Kupiłem ci babeczkę. - Kusiłem. Drzwi otworzył się z hukiem. Naburmuszona mina mojej dziewczyny nie wróżyła niczego dobrego. Chyba ją obudziłem, pewnie pracowała do późna.

- Fury mówił, że robisz pamiątkowe księgi. Mógłbym zobaczyć? - Kiepski ruch, ale zwyczajnie chciałem, żeby zaprosiła mnie do środka. Wyciągnęła dłoń machając palcami do mnie. Gdy nie załapałem o co jej chodzi, tupnęła nogą.

- Kawa. - Zażądała. - I zostań tu. - Gniewny ruch jej palców wyraźnie mówił, że ten dzień się zaczął dla niej kiepsko. Czasami miewała migreny, zwłaszcza wtedy gdy budziła się z koszmarów.

- Boli cię głowa? Przynieść ci tabletki? - Zapytałem martwiąc się jak ona radzi sobie ze zmorami nocnymi. Teraz nie było mnie przy niej i nie mogłem ukoić ich swoimi ramionami. Zatrzasnęła drzwi ponownie i zabrała dary ze sobą. Dobre przynajmniej i to. Obejrzałem tą mikrą konstrukcję z zewnątrz. Nawet solidny ten skrzaci pałac. Przydały by się jej jakieś donice z kwiatami i ziołami. Powinienem wpaść do pana Jonasa, jego pasją były karłowate drzewka owocowe. Większość dorastała do jakiegoś metra wysokości. Wyglądały słodko, obsypane maleńkimi owocami. Przydałby się też płotek oddzielający domek od reszty posesji, do tego jakiś stolik i krzesło.

Moja dziewczyna lubiła jawnie okazywać mi swoje niezadowolenie. Tym razem też tak było. Wyszła na zewnątrz niosąc spory pakunek. Zdążyła się przebrać i nie miała już tej otoczki snu. Nie podobały mi się jej podkrążone oczy i gwałtowne ruchy. Wcisnęła mi w dłonie to co przyniosła.

- Dla ciebie. I idź już sobie. - Posyłała mnie do diabła jak zwykle.

- Ale jak to dla mnie? Ja chciałem je tylko obejrzeć, nie mam zamiaru odbierać ci dochodu. - Krzyknąłem do jej oddalających się pleców.

- Zrobiłam ją dla ciebie. Nigdy nie była na sprzedaż. - Oznajmiła mi odwracając się. - Idź Ryder, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

- Kiedyś w końcu będziesz musiała. Ja nigdzie nie odejdę. Kocham cię. - Zawróciła do mnie wściekle tupiąc. Oczami ciskała błyskawice, wargi ścisnęła w dzióbek i dyszała jak przysłowiowy parowóz. Uwielbiałem moje rozzłoszczone maleństwo. Złapała za brzeg mojej koszulki, pociągając mnie w dół. Wzrok zatopiła w mojej szyi. A potem mnie odepchnęła.

- To nazywasz miłością? - Pokazała palcem na mnie. - Może zapominałeś jak miała na imię ta, która ci własną miłość okazała. - Ruchy jej rąk były zamaszyste. Kurwa. Powinienem włożyć koszulę. Kołnierzyk przykryłby te siniaki. Moja ostatnia fanka lubiła oznaczać swoje zabawki. Przed oczami stanęła mi scena sprzed kilku lat, kiedy to ja robiłem takie świństwa.

- To nie tak. - I jak miałem jej to wytłumaczyć? - Jestem facetem, my mamy swoje potrzeby. - Po jej minie doszedłem do wniosku, że spaliłem po całości. Kurwa.

- A miej je sobie, rób co chcesz, ale nie wmawiaj mi, że mnie kochasz. Ty zwyczajnie nie umiesz znieść porażki. Kiedyś znowu będziemy przyjaciółmi. Zrobiłeś dla mnie tak wiele. - W jej wielkich oczach zalśniły łzy. - Zawsze będę o tym pamiętać. Po prostu przestań nam obojgu wmawiać, że to coś więcej z twojej strony. To złe Ryder i mnie rani. - Odetchnęła ciężko wyraźnie z trudem się opanowując. - Rozumiem, że potrzebujesz kobiety lub kobiet. To ja sobie coś ubzdurałam i to mi zaczęło za bardzo na tobie zależeć. Te wszystkie nasze randki, całe to mieszkanie ze sobą zaburzyło mój osąd. A potem ty przyjeżdżałeś do domu cały śmierdząc kolejnymi kobietami, oznaczony ich śladami. Wiesz ile razy prałam twoją bieliznę? Szminka ciężko schodzi. - Wstyd zalał mnie potężną falą.

- Nikki błagam posłuchaj mnie. Seks z nimi nie miał najmniejszego znaczenia. Uciekałem od tego co czułem. Robiłem co mogłem, żeby cię nie dotykać. Nie chciałem, żebyś się bała mnie i moich pragnień. - Wyszeptałem ze łzami w oczach. - Miałem nadzieję, że sama o mnie zaczniesz walczyć. A ty uciekłaś. Daj mi szansę a udowodnię ci, że jestem wart twojego serca. Będę o nie codziennie walczył i nigdy więcej nie będzie innej kobiety. Nigdy, już cię tak nie potraktuję. Proszę.

- Nie wierzę ci, żyłam obok ciebie miesiącami. Wiem, jesteś piękny nawet nie musisz się nawet starać o ich uwagę. Kobiety same cię zaczepiają, jak ta kelnerka na naszej kolacji. - Nawet tego nie pamiętałem. - Ja jestem nijaka i nie mam głosu. Pewnie jedyne dzieci, jakie kiedyś będę miała będą z adopcji. Ale nie pozwolę już nikomu zapanować nad moim życiem. Jest moje a tobie zwracam twoje. - Tym razem nie miała nic więcej do powiedzenia.

- Nie zrezygnuję z ciebie. Będę walczył codziennie, nawet do końca życia. Ale w końcu cię odzyskam. Rozumiesz. - Krzyknąłem. Odpowiedzią było trzaśnięcie drzwiami. Ruszyłem do nich nie chcąc robić jeszcze większego przedstawienia. Na zewnątrz i tak już siedział Madd i spokojnie palił papierosa. Jak Moon go na tym złapie wyrwie mu nogi z dupy. - Posłuchaj mnie do cholery. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką znam. Ja nawet nie pamiętam, żadnej innej. Nie pamiętam ich smaku ani zapachu. Za to pamiętam jak urocza jesteś rano, gdy jesteś zaspana. Jak marudzisz wtedy. Uwielbiam twój śmiech, jak twoje ciało się trzęsie w ciszy a na wargach masz szeroki uśmiech. Kocham każdą twoją minę. Zawsze cię pragnąłem. I to się nie zmieni. To pragnienie mnie zabija, bo żadne ciało nie daje mi ukojenia. I wiem, że jestem w tym momencie draniem. Ale zaczarowałaś mnie na stałe. Dziewczyno ja świata po za tobą nie widzę i nie odejdę. Jeżeli gdziekolwiek spróbujesz ode mnie uciec znajdę cię, choćbym miał prosić rodzinę o pomoc. Dzisiaj pozwolę się nad sobą pastwić, bo zasłużyłem na wszystko, ale jutro . - Nabrałem powietrza w płuca zmieniając głos na twardy. - Jutro jest nowe dla nas dwojga. I będzie początkiem naszego wspólnego życia. I nigdy więcej nie chcę słyszeć, że twój głos czy jego brak jest ważny. Nie jest. Ja patrząc w twoje oczy widzę wszystko, niczego przede mną nie ukryjesz. Znam je na wylot. Przepraszam, że wybrałem durną metodę, na to byś sama spróbowała, o mnie walczyć. Wzbudzanie zazdrości, to dziecinada. - Po chwili drzwi się otworzyły z hukiem a na mój policzek spadła drobna dłoń. Udało mi się ją doprowadzić do ostateczności.

- Ty próbowałeś wzbudzić we mnie zazdrość? Ty kretynie jeden. - Jej drobne ciało było tak napompowane wściekłością, że mogła by się zacząć unosić nad ziemią. - Uważasz, że skoro biega za tobą cały legion bab to ja też mam? - Potarłem dłonią piekący policzek. - Wynocha i to już, nie mam ochoty więcej z tobą rozmawiać. - Nie pozwoliłem jej mieć ostatniego słowa.

- Wrócę jutro. Kocham cię piekielnico. - To mała zołza. Miała trochę pary w tej drobnej łapce.

- Kiedyś ci wybaczy. - Madd stwierdził wydmuchując dym. - Kobiety mają w sobie nieskończone pokłady cierpliwości dla drani. - Co on pierdzielił? - Kiedyś byłem gorszy niż ty. Mając żonę chodziłem na boki. Chociaż ją kochałem, była ze mną od zawsze. Z nią przeżyłem wszystkie pierwsze razy. Łącznie z byciem wdowcem. Tamtego dnia gdy zginęła ja miałem iść z nimi do parku, a poszedłem do kochanki kiedy zadzwoniła po mnie. Wybieraj mądrze Ryder, bo czasami życie nie daje drugich szans.

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz