- Panie i panowie dzisiaj spotka was niezwykły zaszczyt zobaczenia mistrza tego ringu w akcji. - Tłum ryknął radością. - Zakłady z tej walki będą wyglądały inaczej. Obstawiacie jak długo utrzyma się na nogach przeciwnik Mistera B. - Wielki napakowany jak szafa trzydrzwiowa rudzielec spokojnie ściągał koszulę, u jego stóp leżała rzucona bezładnie marynarka. To nie był jakiś tam szeregowy pięściarz. Otaczała go aura władzy i brutalności.
Moon wyglądał przy nim wyglądał jak cherlak. Chociaż budowy chyba byli podobnej, ale mój przyjaciel miał czystą duszę. Ten facet drogę do piekła brukował własnymi czynami. Nawet tatuaże na jego klatce piersiowej były brutalne w wyrazie. Ze zdziwieniem zobaczyłem postać z ,,Krzyku'' Muncha powieloną kilkakrotnie na całych jego plecach, całość wykonano prymitywną, ostrą czernią. Wśród tych czarnych postaci w oczy rzucały się czerwone smugi obrazujące krew.
Oryginalny obraz, z którego skopiowano owe kształty sam budził grozę swoją rozpaczliwą energią. Ktoś tworzący na swoim ciele takie dzieło sam był potworem, albo w głębi duszy wołał o ratunek. Przy wejściu z głębi ciemnego kąta trwało zamieszanie, na matę wepchnięto jakiegoś faceta a zaraz za nim nastolatkę. Młodziutka ślicznotka składała się cała z kończyn. Długie szczupłe nogi odziane były zaledwie w szorty, zbyt chudy tyłek lekko w nich ginął. Klatka piersiowa miała zaledwie zalążek piersi a na szyi nosiła zawiązaną kolorową apaszkę. Lekko brązowa skóra opinała szczuplutkie policzki a czarne jak skrzydło kruka włosy spływały do jej talii. Widać po niej było, że niedawno weszła w wiek dorastania. Rdzenna amerykanka, wręcz kojarzyła mi się z Pocahontas.
- To szef. - Rozległy się szepty za nami. - Jest niepokonany. Ale nie walczy uczciwie. - Ludzie podawali sobie wieści z ust do ust. Kelnerka z wiaderkiem w dłoni podeszła do nas.
- Macie panowie chęć obstawić zakład? - Neo podniósł dłoń odsyłając ją.
- Powinniśmy stąd spieprzać. - Usłyszałem szepty przy naszym stoliku. Nie wiem dlaczego nie zwracałem na nic uwagi po za sceną. Coś uwięziło na niej mój wzrok. Może to, że mała nie mówiła. Facet stał tam z beznamiętną miną patrząc na to co mu przekazywała dłońmi.
Luna dopadła dziadka, gdy schodził z poddasza z jakimiś kartonami.
- Dziadku, czy tu jest mowa o babci? - Wskazała palcem fragment, co do którego nie była pewna. Dziadek się tylko do niej uśmiechnął.
- Luna. - Ulubiony głos wyciągnął ją z wnętrza domu. Rhett stał oparty o płot, czekając na nią. Kochała tego chłopaka całą sobą. Tylko jego obecność tu, sprawiała, że te wakacje stały się łatwiejsze.
- Dzień dobry wujku. - Krzyknął w kierunku Rydera, który się pojawił na zewnątrz.
- Cześć Rhett. Piękny dzień, w sam raz na przejażdżkę. Uważaj na moją wnuczkę chłopcze. - Ostrzegł go żartobliwie.
- Zawsze jeżdżę ostrożnie. - Zapewnił swojego rozmówcę Rhett.
- Tak, twój dziadek wciskał mi ten sam kit. - Ryder puścił do niego oko.
- Chodźmy zanim się rozkręci. - Luna bąknęła cicho. Chłopak złapał jej dłoń i razem ruszyli w kierunku zaparkowanego obok jeziora motocykla. Otworzyła sakwę przy tylnym kole i ostrożnie zamknęła w niej księgę.
- Czy to jest to co myślę? Legendarna księga Kellerów? - Zapytał zaciekawiony.
- Pomyślałam, że razem możemy ją poczytać. Twój dziadek też tam jest. - Młody człowiek wybuchnął śmiechem w odpowiedzi. - W sumie czemu nie. Może być ciekawie.
CZYTASZ
RYDER : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.
Romance- Kim jesteś? - Zapytał damski głos, odwróciłem się odruchowo wyrwany ze wspomnień. Nie znałem jej. Kobieta chyba była w wieku babci Elli, chociaż chciała uchodzić za młodszą. Moja babcia z dumą nosiła siwe włosy zawsze elegancko uczesane, makijaż z...