W obu teledyskach jest, ta sama piosenka. Po Polsku i po Angielsku. MY WAY.
Chusteczki w dłoń, moje panie.
Kiedy wspominam, ostatnie dwadzieścia pięć lat, mogę powiedzieć jedno Wam wszystkim, moi potomkowie. Że, może miałem niełatwe życie, może bywało, że walczyłem o każdy dzień. Ale ile szczęścia, zebrałem, nie wie tego nawet Bóg. Moja żona, ten jedyny ukochany mój skarb. Który każdego dnia, każdym swoim oddechem dawała mi ogrom swojej miłości. Nigdy nie słyszałem jej głosu. Ale miałem, go w sercu. Dochowaliśmy się, wspaniałych dzieci, cudownych wnuków i prawnuków. Kochałem, każde z nich. Moja Nicole odeszła, pięć lat temu. Ta noc była koszmarna. Wiedzieliśmy, że choruje, miała naprawdę niewielkie szanse, by z tego wyjść. Pamiętał, jak mu powiedziano, że szanse są niewielkie. Ale i tak porzucili dom i zakład żeby przenieść się do NY. Jak chodzili, miesiącami na terapię. Która zatruwała, ją do tego stopnia, że nie mogła utrzymać nawet wody w żołądku. Aż, w końcu odmówiła leczenia. Chciała odejść w spokoju, w pełni świadoma. Jak chodzili, na spacery, gdy toksyny opuściły jej ciało. Pamiętał jak tamtej nocy, łapał jej każdy oddech. Jak nie miała już siły migać. Jak starał się, nie wyć w głos. I jak prosił ją by odpuściła. Nie walczyła. Jak szeptał jej, jak wiele dla niego znaczy. Jak ją kocha. Ella i Ash, stali w kącie pokoju, cicho oboje płacząc. Zawołał ich gestem, przytulili ją i wtedy złapała ostatni oddech. Reszta dzieci, nawet nie wiedziała, nie mieli szans, tu dotrzeć. Pamiętał jak przywiózł jej ciało, do domu. Jak pocieszał wszystkich, dając im swoją siłę. A nocami wymykał się na cmentarz, kładąc na jej grobie i płacząc. A potem naprawił swojego Choppera. Spakował plecak. Nikomu nic nie tłumacząc, miał zamiar jechać w podróż, po ich początkach. I jak jego wnukowie, i prawnukowie, go dogonili, po dwustu kilometrach. Trasą przeszłości ruszyła, prawie dwudziestka Kellerów. Rozmawiał z nimi, na każdym postoju, bez zażenowania, opisując jakie wiódł wtedy, życie. Jak powstała grupa Moona, jak jego życie zmieniało się ciągle. Przejechali, setki mil, a gdy wrócili do domu, zaczęli remont. Bo siedziba Kellerów musiała lśnić, jak klejnot w koronie. Bo jego czas, się zbliżał. Już dawno, stworzył testament, dzieląc swoje pieniądze sprawiedliwie. Ale dom, miał być dla Elli, a zakład mieli poprowadzić Ash i Tom, ze swoimi synami. Luna miała zostać strażnikiem historii. Była jego, pierwszą prawnuczką. Wnuczką Elli i wyglądała jak Nicole. Miała jej zadziorność, jej charakter. Owszem czasem bywała, marudą, czasem strzelała oczami, jak jego syn Travis. Ale była honorowa, i zawsze dotrzymywała słowa. Może kiedyś, pokocha ten dom, może to ona kiedyś tu zamieszka. Jakie on miał diabelne szczęście. Znał tyle pokoleń, od pierwszego Kellera. Jego prawnuczka, była dorosła. Miała faceta, który miał niezły charakterek. I był potomkiem Furego. Nadal brakowało, mu przyjaciela. Odeszli, już wszyscy. A on się samotnie obijał po tym świecie.
Trzy dni później, Luna zakończyła księgę Rydera, płacząc żałośnie. Jej chłopak Rett, przytulił ją do siebie czule. Nikt by nie zgadł, że ten twardziel, umie być tak miękki. Ale Ryder, to wiedział. Widział w nim wiele z Furego. I to go cholernie cieszyło. Zostawił, mu list. Prosił, żeby jej pomógł przejść przez żałobę. Rett tulił ją, i szeptał jak bardzo ją kocha. A potem zapytał, czy za niego wyjdzie, tam przy tej altance. Uśmiechnęła się, szepcząc mu swoją tajemnicę. Uśmiechnął się i oznajmił. Damy, mu na imię Ryder. Odwrócili się patrząc na ten stary dom. I powiedzieli zgodnie. Zostajemy tu.
Pięknie dziękuję, Wam za wspólną przygodę, z Ryderem. Jeszcze się spotkamy .
Buziaki Iza.
CZYTASZ
RYDER : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.
Romance- Kim jesteś? - Zapytał damski głos, odwróciłem się odruchowo wyrwany ze wspomnień. Nie znałem jej. Kobieta chyba była w wieku babci Elli, chociaż chciała uchodzić za młodszą. Moja babcia z dumą nosiła siwe włosy zawsze elegancko uczesane, makijaż z...