# 5 .#

920 53 11
                                    

Moje oczy chyba zajmowały pół twarzy bo Fury zaczął rechotać bez opamiętania. Kilka miesięcy temu ta mała wyglądała jak dzieciak. Teraz prezentowała się jak kobieta, przecudna dorosła laska, kiedy ona dostała tych krągłości do cholery? Może Fury stroi sobie ze mnie żarty? Przerobił to w jakimś programie graficznym?

- Jaja sobie ze mnie robisz? Przerobiłeś te zdjęcia? - Mój przyjaciel najpierw zamilkł a potem rozpoczął swoją sesję śmiechu na nowo. Trzasnąłem go w ramię w odpowiedzi. - Zamknij się w końcu. - Burknąłem. - Co chciałeś mi powiedzieć? - Mój przyjaciel westchnął.

- Siadaj młody, tego raczej nie przełkniesz na stojąco. Szczerze na trzeźwo też będzie trudno. - Opadłem na siedzenie. Podał mi papierową teczkę. - Łatwiej ci będzie jeżeli zostaniesz z tym sam. - Kurwa. Gapiłem się na tą tekturkę bojąc się ją otworzyć. Cichy szelest drzwi przypomniał mi dobitnie, że Rhett wyszedł. 

- Nie uciekniesz od trudności dzieciaku, bo takie jest życie. Całą sztuką jest patrzeć mu w oczy a nie odwracać wzrok. - Głos mojego dziadka zabrzmiał w mojej głowie. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy jak wiele mnie nauczył. Otworzyłem ten krzyczący do mnie kartonik i zagłębiłem się w lekturę. Zazwyczaj jestem dość emocjonalnym człowiekiem ale zawartość tego folderu sprawiła, że krew zastygła mi w żyłach. Wszystkie te fakty spisane beznamiętnym tonem zaskoczyły mnie bardziej, niż moja chęć ratunku tej dziewczyny. 

Gwałt na dziecku to przestępstwo, które powinno być karane pozbawieniem męskości albo jeszcze lepiej śmiercią. Ręce mi się zaczęły trząść tak gwałtownie, że te wszystkie kartki rozmywały mi się przed oczami, mrugałem usiłując odgonić nieostrość obrazu. Zdrętwiały usiłowałem zapanować nad emocjami. 

- Oddychaj młody. - Głos Moona przedarł się do mojej świadomości. - No już dzieciaku, masz atak paniki. - Patrzyłem na niego, gwałtownie mrugając. Czego ode mnie chciał do cholery? 

- Daj mu w twarz. - Madd uczynnie podsunął. Wodziłem oczami od jednego do drugiego. - Albo ja mu dam, zaczyna kurwa sinieć. Jebnij mu w końcu. - Zanim zdążyłem zareagować dostałem w mordę. I to nie tak jak facet z zaciśniętej pięści, tylko z otwartej dłoni jak baba. Otrząsnąłem się oddychając gwałtownie. Dopiero teraz gdy szum w uszach ustał poczułem, że moja twarz jest cała mokra. Madd i Moon opadli na krzesła z niewesołymi minami. 

- Dasz sobie z tym radę? - Moon wskazał na moją dłoń. Otarłem twarz drugą. Jedno mnie w tym momencie cieszyło, że Nicole tu nie ma i nie widzi żałosnego przestraszonego dupka jakim w tej chwili byłem. O czym ja kurwa myślałem? Moon ma rację, mam zakuty łeb. Taki ze mnie obłędny rycerz jak z niego baletnica. Spojrzałem na tą ostatnią kartkę, która nadal tkwiła w mojej dłoni. Podcięte gardło. Ona była jedynie dzieckiem. Potem przypomniała się mi moja mama Laura, czas gdy miała koszmary. Ojciec wymykający się do niej w nocy. Kasim trzymający mnie na muszce. Krew rozlewająca się po ciele mojego ojca. My Kellerowie mieliśmy zdolności do przyciągania niezwykłych kobiet. Każda bez wyjątku miała własne demony, nawet ciocia Lily czy Ariel. Nicole była moja, mogłem udawać, że kiedyś pozwolę jej odejść. Ona była moją przyszłością.

- Tak dam. - Wyprostowałem się na siedzeniu. - O której zaczynamy? Trening? - Zaskoczony Moon uniósł brwi. Pomachałem tym folderem mu przed oczami. - To kurwa nie ma znaczenia. Tak czy tak idziemy na przód z moim planem. - Madd podskoczył na siedzeniu prawie radośnie. 

- Dzisiaj moja kolej. - Zatarł ręce. - Sparing dzieciaku. - Tego to zawsze swędziała dupa, musiał regularnie dostawać wpierdol albo go nosiło. Wzruszyłem ramionami zupełnie nie przestraszony tą sytuacją. Będę miał szanse sprawdzić siebie, bo ten się nie hamował z niczym.

 Dom był gotowy. Wprowadziłem się i za każdym razem gdy wchodziłem do środka wzdychałem z dumą. Było coś wyjątkowego z korzystania z własnoręcznie wyremontowanego domu. Teraz czekał tylko na swoją panią. 

 Osiem miesięcy minęło jak z bicza strzelił. Miałem mieć ich jeszcze kilka. Tylko jakoś nie było mi dane. Brooks podobno nieźle oberwał co w jego świecie oznaczało, że stał się słabym ogniwem. Fama głosiła, że jeden z jego oficerów zamierzał pomóc mu opuścić ten padół łez. Podobno facet był pojebanym zboczeńcem. Kochał młode dziewczynki, takie u progu kobiecości. Trzymał gdzieś cały harem takich, a moja Nicole miała zostać jego nową zabaweczką.

- Podobno ten kutas Gratto, sam zlecił odstrzelenie Brooksa. Wieść niesie, że ojciec Brooksa się na to zgodził. Młoda przez ten rok wyładniała a ten chory skurwiel, napalił się na nią jak pies. Krąży plotka, że oferował za nią dwa miliony. Potem wyznaczył taką nagrodę dla tego, kto ją mu dostarczy w stanie nienaruszonym.  Najwyraźniej ktoś się połaszczył i napadł na nich dwoje. Brooks bronił jej do ostatniej kropli krwi. Młoda była pewna, że nie żyje. Podobno uderzyła napastnika, facet się wykrwawił gdy padł. Nie z jej winy a z ran jakie zadał jej obrońca. Tylko to rozpierdala nasze plany. -  Fury chaotycznie wymachując rękami, tłumaczył nam sytuację na zwołanym niezwłocznie zebraniu. Naprawdę wyglądaliśmy komicznie. Lux i Madd mieli na sobie ledwie ręczniki. Neo śmierdział potem bo prowadził jakieś zajęcia na górze. Slade i Ven zerwani ze snu wpadli w samych gaciach. Ja i Moon ćwiczyliśmy na zewnątrz i też nie pachnieliśmy fiołkami. 

- Niekoniecznie - Stwierdził Moon wycierając twarz wilgotnym ręcznikiem. - Sprawdzałem oni tam mają teraz jakieś zawody MMA. W tej zapchlonej knajpie. Jeżeli podejdziemy Brooksa. Może wiedząc, że jej nie ochroni postawi ją w zakładzie. - Neo i on wymienili spojrzenia.

- Nie ma wyjścia. On jest sparaliżowany, będzie dobrze jeżeli zostanie mu kilka miesięcy. Jego ludzie są bardziej lojalni w stosunku do jego starego niż do niego. - Neo wykładał nam sytuację.

- Tak. Kurwa jakoś mu nie współczuję. - Odparłem wkurwiony jego tonem. Neo zmrużył na mnie oczy  zacinając swoją twarz. - Ale tak czy tak to komplikacja. I jakoś, musimy do niego dotrzeć. - Dorzuciłem. 

- Może kurwa powinieneś mu współczuć. - Warknął na mnie Victor. O co mu kurwa chodzi? Miałem wrażenie, że za chwilę dostanę w pysk. Gringe klepnął go w plecy odwracając ode mnie jego uwagę. 

- Przestań. - Mruknął do naszego przyjaciela. Neo zamrugał gwałtownie oczami i spojrzał na niego. - Musimy poszukać dojść. - Obaj toczyli jakąś rozmowę bez słów. Oni wiedzieli coś więcej ale nie byli gotowi żeby się tym z nami podzielić. - Podzwonimy. - I tyle ich obu widzieliśmy.

- Spakować bambetle. - Padło od drzwi z ust Neo. - Resztę omówimy w Vegas. Wyjazd za dwie godziny. - I kurwa zniknął. Moon wzruszył ramionami. Fury się smutno uśmiechnął. A Madd zatarł ręce. 

I tak oto wieczorem wyruszyliśmy do Vegas. Następnego dnia skonani zapisaliśmy się na zawody w tych przeklętych klatkach. Zadekowaliśmy się całą dziesiątką, w motelu po dwóch w pokoju. Wychodziliśmy tylko na walki i posiłki. Mógłbym się puszyć jak paw z powodu zbyt łatwych zwycięstw. Moi przeciwnicy wyglądali na ulicznych zabijaków, mnie szkolili ludzie, którzy umieli odbierać życie innym tak łatwo jak oddychali. A mnie Moon nauczył, że uczciwych przeciwników szanować należy. 

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz