#12/2.#

1.5K 146 24
                                    

- Bracie, mamy tu najazd, - Fury, meldował Moonowi. - Dziesięć samochodów. Sądząc, po tym ilu ich tam może być, to mała armia. Właśnie podpalili, dom Rydera. - Fury, obserwował, wszystko, na ekranie. Wszędzie były, kamery. Nicole, dopadła, jego boku. Łzy, jej ciekły.

- Kochanie, popatrz na mnie, tam to są tylko rzeczy. Są do zastąpienia. Zdjęcia, ślubne, mamy w chmurze. Reszta, się nie liczy. Kupimy inne, ważne, żebyśmy się stąd wydostali. - Tłumaczyłem jej. 

- Moon, co mamy robić? Chłopie. - Pytał Fury. Venom i Lux, mieli na sobie tyle broni i granatów ile wlezie. Ja ładowałem zapasowe, magazynki w kieszenie za kamizelką. Przytroczyłem, noże, dobrze, że całkiem nieźle byłem wyszkolony. Mieliśmy, jakieś minimalne szanse. 

- Fury, wysadź, podwórze zdalnie. Jak już będziecie, w garażu. Zabijcie ilu dacie radę i spierdalajcie stamtąd. Nie szykujcie się do obrony. Nie ma sensu, przy stawce jeden na dziesięć i z ciężarną dziewczyną. Nicole ubierzcie w ubranie taktyczne, w piwnicy w szafie jest takie dla niej. Kamizelkę i spodnie z kevlaru, zamówiłem dla niej jakiś czas temu. Kask, czarny tez jest wzmocniony. Gdy dojdziesz do garażu. Odpal wszystkie ładunki, wyjebie wszystko łącznie z domem. Potem się to załatwi, z senatorem. Powinno być tyle zamieszania, że zdążycie spieprzyć. My postaramy się przeżyć, spotkamy się w Minneapolis, w starej szkole. Pamiętasz. Ryder, będzie mieć bliżej do domu. Powodzenia.

Miał tam dla niej wszystko, kochał ją, jak siostrę. Zwijaliśmy tyłki, błyskawicznie. Ta ucieczka była, zaplanowana, w najdrobniejszych szczegółach. Fury, zgarnął taktyczny laptop, otworzył, drzwi. Na górze słychać, było wystrzały, próbowali się wbić do domu. Biegiem ruszyliśmy do garażu. Dyskretnie otworzyliśmy drzwi, wszyscy wsialiśmy, na motory.

- Nicole, jeśli mi się coś stanie, znasz adres mojej rodziny, ruszaj prosto tam. Oni ci pomogą. Kocham cię, uważaj na siebie i naszą córkę. W ścigaczu, masz w sakwach, wszystkie papiery. Ty jedziesz za Furym druga. Staraj się trzymać, tak przed nami, żeby któryś z nas był, za twoimi plecami. Nie szarżuj. Masz przeżyć. -  Założyłem kask. Automatycznie odpaliły się, nasze mikrofony. 

- Fury już, wyjeb ich i ruszaj. Nicole druga, nasza trójka na końcu. I kurwa przeżyjmy.

Nacisnął przycisk, i wystrzelił swoim motorem. Nicole za nim. Słyszeliśmy wybuchy, ziemia drgała. Obejrzałem się na to pobojowisko. I kurwa nie mieliśmy szczęścia dwa samochody wyjeżdżały, za nami. Strzelali. Oddawaliśmy strzały. Jeden, samochód odpadł. Venom użył granatu. Samochód wyleciał w górę jak pocisk, koziołkując po poboczu. Drugi, nadal za nami jechał. Wystrzeliłem w opony. Przekoziołkował. Ustałem na poboczu, zdecydowany dobić tego, kto nas zaatakował. Trzech, było martwych, widać dostali wcześniej odłamkami, na rancho. Czwarty właśnie się wykaraskał. Ten skurwiel jaszczurowaty, bez ręki. Złapałem gada za kark. kopiąc go w brzuch. Broń wypadła. Zajebałem, mu z pięści. Leżał tam jak długi.

- Czemu, nie mogłeś, nas zostawić w spokoju skurwysynu. Po co to wszystko. Ona jest moją, żoną. Nie oddam jej. - Roześmiał się.

- Ty naiwniaku, myślisz, że na jej chudej dupie mi tak zależy. - splunął krwią. - Ona ma miliardy Brooksa. 

Nicole pojawiła się obok. Klepnęła mnie.

- Tłumacz : ty idioto, Brooks, w momencie śmierci, wszystką kasę rozjebał na fundacje przeciw przemocy. Co do grosza. Na jego kontach, jest sto pierdolonych dolarów. Fury, pokaż mu.

 Fury odpalił laptop. Nicole podeszła, zalogowała się do systemu. Otwierając listę transakcji, ponad sto milionów dolarów, rozwalone po stu fundacjach, przelewy automatyczne. System podłączony do internetu. Po odczytaniu połączonych wyrazów, Brooks i śmierć, odpalało się samo. Do miliardów tam było daleko, ale kasa była nie mała. Fury pokazał typkowi ekran, dopadł go, klikając bezradnie. 

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz