Rozmowa toczyła się tak, jakby po za mną. Odpowiadałem, ale zupełnie, nie byłem skoncentrowany, na jej treści. W końcu ruszyliśmy do domku gościnnego. Nicole ciekawie rozglądała się wokół.
- Wygląda, jak zaczarowany, popatrz, na te winorośle i róże. Słodki jest. - Uśmiechałem się na widok, jej entuzjazmu. Ale w środku, dręczyło mnie sumienie. Tyle zmian. Moja rodzina miała ich wiele. A mnie ominęły wszystkie, ale z drugiej strony, moje szczęście i przyszłość była obok mnie. Ciekawie rozglądając się po przytulnym, wnętrzu. Był nie taki wcale, mały, większy niż nasz domek na rancho. Kamienny, z kominkiem, ciemnymi drewnianymi podłogami, wnętrze, było jasne i przestronne. Kuchnia i salon w jednym, białe szafki wyraźnie odznaczały granicę. Salonik, umeblowany drewnianymi wiśniowymi meblami. Masę półeczek, regałów. Skórzane kanapy, spory telewizor, wszystko wygodne i ponadczasowe. Takie jak lubiliśmy. Były dwie przestronne sypialnie. Nicole ciekawie zerkała w górę, bo widziała balkon.
- Chcesz, tam też zobaczyć? - Pokiwała energicznie głową. Więc opuściłem schody. Weszliśmy na stryszek. Całkiem spory. Wysokie stropy, ja przemieszczałem się, spokojnie. Fakt, że nie był wykończony. Ale śmiało, coś tu można by było zrobić.
- Chciałabym, mieć tu gabinet do pracy, tylko te schody, jak będę gruba, nie bardzo się nadają. - Tłumaczy mi.
- Kochanie, stać nas, na dom. Nie musimy tu mieszkać. - Mówię jej.
Wzdycha, rozgląda się dalej. Wygląda na balkon. Uroczy widok na jezioro i okoliczne domy.
- Ryder, wiem, że masz fundusz powierniczy. Ale chcesz otworzyć firmę. To trochę, tego pochłonie. A resztę, bym wolała zaoszczędzić, dla dzieci. A dom możemy, kupić gdy odłożymy. Po za tym, jeśli kupisz dom, to zacznie się remont, nie będziesz mieć czasu, na firmę. Albo, wcale nie będzie cię w domu. Nie chcę dziecka, wychowywać sama. Ten domek, nie jest malutki. Dwie sypialnie, i tu możemy zrobić wspólny gabinet. Wstawimy, też zlew, i jakieś szafeczki, żeby po picie nie biegać na dół. Jakąś małą lodówkę. Zawsze można wypić, kawę na balkonie. Lub popracować z laptopem. A jak dziecko się urodzi, wstawimy łóżeczko turystyczne, to będę mogła pracować tu z nim. Nie chcę rezygnować z firmy. I nie chcę tracić, wszystkiego co mamy, na dom, w którym, nie będziesz bywał. - Moja żona, była tak mądra. I miała całkowitą rację. Ten domek był słodki, przytulny i miała moją rodzinę, obok. A ja musiałem poszukać miejsca, na swój garaż. Rozkręcić, firmę. To zajmie masę czasu, pochłonie dobry milion. Nie ma sensu, tracić całej kasy na to. Przytuliłem ją. Wtuliła się we mnie plecami, patrząc na widok, za oknem.
- Dobrze, zostaniemy tutaj, w sumie będziesz miała, naszych bliskich obok. Zawsze jakąś pomoc. Bo nie wiem, gdzie założę garaż. Muszę czegoś poszukać. To czas zmian.
- Wiedzieliśmy, że zaczynanie od nowa, nie będzie łatwe. Ale poradzimy sobie. Jakiś wielki facet, tu biegnie. - Zamigała, zerknąłem w tym kierunku.
- To Cris, syn wujka Matta i cioci Lili. Jest dla mnie jak brat. Starszy jest troszkę ode mnie. Chodź kochanie. Poznasz tego wariata. - Schodziliśmy po drabinie - Naprawdę, jutro kupię schody. Muszę, zapytać wujka Jaspera, on jest inżynierem, jakie tu wstawić. - Rozległo się pukanie. Podniosłem drabinę, na miejsce. I podbiegłem do drzwi. Ten wariat, do cierpliwych, nie należał. Z charakteru, był jak ciotka Lili, a z wyglądu, jak wujek Matt. Otworzyłem, boże był prawie tak wielki, jak ja. Zgarnął, mnie w ramiona. Jak dobrze było, być w domu.
Wciągnąłem tego wariata, do środka.
- Chodź, czubku przedstawię cię, mojej żonie. - wypaliłem.
- Kurwa, masz żonę. Ryder, ty zwyczajnie niszczysz system. - rechotał idiota. - Ale w sumie, ja też za chwilę będę miał. - Poklepałem go po plecach.
CZYTASZ
RYDER : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.
Romance- Kim jesteś? - Zapytał damski głos, odwróciłem się odruchowo wyrwany ze wspomnień. Nie znałem jej. Kobieta chyba była w wieku babci Elli, chociaż chciała uchodzić za młodszą. Moja babcia z dumą nosiła siwe włosy zawsze elegancko uczesane, makijaż z...