#16/2.#

1.5K 142 13
                                    

Zebranie pamiątek, zajęło im tydzień.  Na miejscu, zostały tylko zdjęcia. Zebraliśmy je planując na ścianie przy schodach, zrobić galerię, rodzinną. To miejsce, bez jakiegokolwiek znaku, po nich byłoby smutne. Zamierzaliśmy, zostawić kuchnię prawie całą, po za urządzeniami. Meble nadal były, piękne wiśniowe drzewo, nigdy nie traciło uroku. Zamierzałem je oczyścić, i na nowo pokryć lakierem. Tak samo, zabytkowe płytki. Babcia całe życie, dbała o tą kuchnię. Ale nigdy, nie zmieniła tego co zrobił własnoręcznie dziadek. Reszta mebli, z całego domu, trafić miała na aukcję. Nicole wymogła, na mnie pozostawienie łóżeczek, i foteli bujanych. Dom, nie powinien tracić uroku, starego domostwa. Ale powinniśmy, tam zbudować własne życie. Nadać domowi, własny styl. Postanowiłem część, salonu pokryć boazerią, angielską, w pięknym kremowym kolorze. Ramy okienne, tez odnowiłem, pokrywając łuki i okiennice tym samym odcieniem farby. Ściany zyskały ładny odcień zieleni, w pastelowym odcieniu. A jedną pokrywała tapeta, w poziome paski w odcieniach szarości i zieleni. Wyszukiwaliśmy, regały na aukcjach internetowych, w stylu międzywojennym. Kanapy, skórzane solidne, z fotelami przyjechały ze stolicy, i nawet nie zauważyłem kiedy dół był skończony. Wszyscy wpadali pomóc. Teraz Tess z mężem, siedzieli pijąc kawę i patrząc, na nas. Ze śmiechem. Bo kłóciliśmy się migając, o urządzenie sypialni. Nicole chciała, do końca remontu, pozostać tam, ja chciałem wykończyć dwie sypialnie, i stopniowo robić zmiany pod nasza wygodę. Byłem dopiero po dwudziestce, miałem tam zamiar mieszkać pięćdziesiąt lat co najmniej. Sprawdziłem już, stropy, dach, nie było konieczności remontu. Schody, strych też. A teraz wykłócaliśmy się o łazienkę. Ja chciałem wymienić wannę, i armaturę, ona nie. Czułbym się źle sypiając w łóżku dziadka, tak samo korzystając, z jego wanny. Ona uważała, łazienkę, za uroczą i nie widziała sensu zmian. Chciałem odnowić ściany w sypialni, pozbyć się przestarzałych szaf, ona uważała je za fajne. Kłótnia trwała, w najlepsze, gdy przyszedł wujek Matt i ciocia Lili. I wszyscy z kubkami w dłoniach patrzyli na nieme przedstawienie. Nicole co drugie zdanie podkreślała, tupaniem nogi. I coraz energiczniejszymi, gestami rąk, aż cała  chodziła, ja z kolei argumentowałem spokojnie, przypominając mojej upartej kobiecie, że jest w ciąży. Złościła się coraz bardziej, w końcu oberwałem ręcznikiem papierowym. Boże gdy była wściekła była cudowna, oczy jej lśniły, na policzkach miała zajebisty rumieniec, a nozdrza jej drżały, jak rasowemu koniowi chrapy. Cała przypominała cudowną klacz, z tymi długimi nogami, włosami i śniadą cerą. Na swoją obronę mam to, że ja kocham patrzeć na wolno biegające konie. Nie lubiłem jazdy na nich, ale doceniałem ich piękno. Niewiele myśląc złapałem te rozdrażnione dłonie, dopadając jej ust. Sapnęła głośno, zła na mnie jak osa. Oderwała się ode mnie, tupiąc wściekle nogami. Najwyraźniej była w nastroju, na wielką, kłótnię. A mnie za to objawiał się, nastrój na coś zupełnie innego. Więc złapałem oporną kobietę, i przerzuciłem na ramię zapominając, że nie jesteśmy sami. I popędziłem na schody. I wtedy, rozległy się oklaski i kibicujące dźwięki. Oraz głośny śmiech. Nasza widownia, była zachwycona. Postawiłem ją na galerii, zaglądając na dół, co wzbudziło tak wielki entuzjazm, Nicole tak samo. Przechyliliśmy się ciekawi.

- Całkiem jak Trey. Kurwa, gdy na nich patrzę przypomina mi się dzieciństwo i to czym się kończyły kłótnie rodziców. - Matt podsumował. - Zostawmy ich samych. Ci Kellerowie, dadzą radę rozwiązać swoje problemy sami. Zadzwonię, do Erica, że wnuczka zostaje na noc. Zostawię, młodym kartkę.

- Boże są cudowni- Tess ta nie sentymentalna Tess, stwierdziła, że ktoś jest cudowny. - Grant mam wielką ochotę, na chwyt Kellera. 

Nagle, zobaczyliśmy, jak panowie, znajomym chwytem wynoszą, swoje kobiety przez drzwi.

- Oni, są szaleni - powiedziała Nicole. - Kochani, ale na prawdę trochę szaleni. 

- Nie, seks na zgodę, to dobra rzecz. Pozwala zadbać o związek, budować zdrowe relacje i nie utrzymywać złości długo. Po co się gniewać, skoro można się dobrze bawić.

Zwiesiła, głowę. 

- Przepraszam, chyba hormony, mnie roznoszą, nie powinnam w ciebie rzucać. Nie wiem dlaczego, nawet się tak denerwowałam. To jest głupie. Masz rację, to ma być nasz dom, nie ich. Kochaliśmy ich, ale sypianie i uprawianie seksu, tam gdzie robili, to oni, było by dziwne. Mamy pieniądze, urządźmy sobie dom. - Podniosła się na palce by mnie pocałować. 

Zgarnąłem, ją na ręce by wykorzystać, czas wolny od naszej małej. Zamierzałem, dać mojej kobiecie ukojenie. Bo nie ma jak seks, gdy hormony szaleją. Wpadłem do sypialni, sadzając ją na komodzie. W sekundzie, pozbawiłem spodni i bielizny. By dopaść, tą malutką czerwoną perełkę ustami. Zassałem delikatnie, maltretując językiem sam kapturek, potem skrobiąc ją delikatnie zębami. Jej biodra podskakiwały, instynkt chciał, by uciekała od nadmiaru przyjemności. Ale nie pozwoliłem jej na to. Ściągała mi ubrania, głaszcząc moje rozszalałe ciało. Widać było, ze to było nam niezbędne. Szarpaliśmy się, by szybciej pozbyć się wszystkiego. Wbiłem się w nią błyskawicznie, dopadając jej słodkich piersi. Maltretowałem sutki, pogryzając, aż się wiła. Dawno nas aż tak nie poniosło. Spływaliśmy potem, drgając z przyjemności. Oddychając gwałtownie, jak po długim biegu. Uwolnienie było tak silne, że widziałem białe błyskawice przed oczami. Oboje tuliliśmy się do siebie, drżąc z wysiłku. 

- To było niebiańskie kochanie, jesteś jak żywy ogień. - wycałowałem całą jej twarz. Na końcu dopadając jej ust. Uniosłem jej słodki tyłeczek w dłonie maszerując do łóżka, nadal z nią połączony. Opadłem, na plecy układając ją na sobie. Biedna całkiem opadła, z sił. Za chwilę było słuchać słodkie posapywanie. Otulony, jej ciepłem jak kołdrą, miałem już zasypiać, gdy przypomniałem sobie, że ona zmarznie. Więc okryłem ją narzutą i odleciałem. Obudził, mnie delikatny ruch, na mnie. Nicole spojrzała,mi w oczy, z tym swoim słodkim uśmiechem, zaspokojonej kotki. 

- To nie koniec skarbie-  wyszeptałem, wbijając się w nią na nowo. - Mam zamiar, sprawdzić jak długo dam radę to robić. Będę cię pieprzył, aż oboje padniemy, oczywiście delikatnie, nie możemy zrobić krzywdy, dziecku. Ale ta noc, jest nam potrzebna. A rano, obgadamy, na nowo wygląd naszego apartamentu. Bo wybacz, czuję się tak jakbym spał z duchami. Nie mam ochoty wyobrażać sobie tu dziadków. Potrzebujemy tu naszych wspomnień. A znałem ich oboje, na tyle, że by to zrozumieli. - Kołysałem biodrami, pozwalając jej tulić się do mojego serca. Delikatnie miarowo, aż doszła a potem obróciłem ją na bok wbijając się znowu od tyłu. Ta pozycja była dobra, dawała świetny kąt, każdy ruch był obliczony, że jej punkt G szalał. Moja kobieta uwielbiała, tą pozycję. Mały maraton, słodkiego powolnego seksu. Tak czułego, że na końcu, moja maleńka, miała łzy w oczach, tuląc się do mnie.

- Dobrze się czujesz? Nie zrobiłem ci krzywdy? - zapytałem, zmartwiony.

- Nie kochanie, - zamigała. - to najlepszy seks pod słońcem. Czasem zastanawiam się, jaki dobry bóg mi cię dał, i czym na to zasłużyłam. Przecież, mógłbyś na mnie wrzeszczeć, gdy się kłócimy. A ty, wtedy zawsze, migasz. Nigdy, nie podniosłeś, na mnie głosu. Zawsze szukasz kompromisu, lub rozładowania, napięcia. To ja jestem zołzą. Ty jesteś jak wielka przytulanka. Taki dobry i kochany.

- Nie jestem bez wad, ale nigdy nie wykorzystałbym przewagi, nad tobą. Ani mojej siły, ani wzrostu, a tym bardziej głosu. Nasze kłótnie są może ciche, dla innych, ale ja czuję się wtedy, w twoim świecie, równy. Bo to obiecałem, ci przed pastorem. Wszędzie razem, zawsze razem. W każdej sytuacji. A życie nie składa się tylko, z cukierkowych momentów. Bywa różne. A wtedy ty i ja jesteśmy sobie równi. - Patrzyła na mnie, zauroczona. Tak byłem przytulanką, ale tylko jej przytulanką. Każdy, kto próbował by  skrzywdzić, moją rodzinę, przekonałby się szybko, że jestem bezwzględny i skuteczny. Zabiję dla nich bez wahania i dla nich zginę.

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz