# 2 -1. #

749 48 10
                                    

W ostatnim miesiącu miałem dwie rozprawy. Pierwsza była totalnym koszmarem. Jestem nieletni więc władze stanu pociągnęły moją babcię Pijawkę do odpowiedzialności. Skazana została za podżeganie do popełniania przestępstw, namawianie do nierządu. Nie zgodziłem się na przebywanie bliskich na sali rozpraw. Chciałem im oszczędzić wstydu. Moja adwokatka zrobiła wszystko co mogła, żeby ułatwić mi tą sytuację. Glenda za to zrobiła wszystko, żeby zniszczyć mnie psychicznie.

Słowa jakie padały na sali z jej strony przesiąknięte były jadem i oskarżeniami. Podłe. Krzyczała, że jestem mordercą. A mnie każdego dnia dopadało poczucie winy, że omal nie straciłem bliskich z powodu tej kobiety. Nie umiem już im spokojnie spojrzeć w oczy. Kłamstwa, kupczenie swoim ciałem, ciągłe szafowanie życiem na bezdrożach. Tym im odpłaciłem za ich miłość.

Rodzice wyprawili mi urodziny, chcąc mnie wyciągnąć z podłego nastroju. Bo nadal są ze mnie dumni. Tym mnie zaskakiwali. Odpracowałem to co wyznaczył mi sąd, poprawiłem oceny w weekendy pracuję u wujka na budowach. Robię wszystko, żeby być zajętym. Bez zmęczenia do granic możliwości nie mogłem spać. Dziadek miał rację to własnych oczu nie znosiłem. To one mnie oskarżały każdego dnia.

Widzę te wszystkie kobiece twarze śledzące każdy mój ruch w tym ogrodzie, moje dawne klientki nie chcą zrezygnować ze swojej ulubionej zabawki. Ocierają się o mnie, pieszczą wzrokiem, robią niewybredne miny. To moje szesnaste urodziny, a ja czuję się jakbym był staruszkiem. Unikam kontaktu wzrokowego, omijam trasy ich poruszania się ale i tak nie uda mi się uciec. Zdążyłem nałożyć sobie na talerz coś do zjedzenia, gdy poczułem rękę pieszczącą mój pośladek.

- Masz ochotę zarobić tysiaka? - Wychrypiała mi do ucha. Wszystko co zjadłem podjechało mi do gardła. Odsunąłem się od niej i nie patrząc w jej kierunku pokręciłem głową na nie.

- Odejdź. - Wychrypiałem przyciskając dłoń do obolałego żołądka. Zaskoczyło mnie, że odeszła. Kurwa jej syn był w moim wieku. Spojrzałem w bok gdzie stał z moim ulubionym kuzynem. Z czegoś się śmiali. Z ich postawy biła naturalna radość. A ja z czym będę się mierzył? Czy to już tak zawsze będzie? Dla tych kobiet zostanę mięskiem do macania? Kolejne starsze panie będą mi składać niewybredne propozycje? Nie mogę nikogo za to winić, sam sobie zgotowałem ten los. Muszę odejść. Uciec od tych ludzi i świadomości własnych czynów. Wymknięcie się z przyjęcia było łatwe. Dopiero tu za drzwiami mojego azylu, opadły ze mnie emocje. Jak na zawołanie kliknięcie zawiadomiło mnie o nowym e-mailu. Poznany w necie Cegła pytał mnie o rysunki, które zamówił. Facet zajmował się przeróbkami stylowych motocykli lub składaniem własnych wersji. Olśniło mnie. Zanim sam sobie wybiłem to z głowy zapytałem, czy nie ma dla mnie pracy.

Luna spojrzała na dziadka znad książki, nie mogła uwierzyć. Jej stateczny, cudowny dziadek. A ten chłopak, ze stron tej księgi. Pokręciła niedowierzająco głową. To nie możliwe. Uśmiechnął się do niej znad kanapki, puszczając jej perskie oczko. Nie wytrzymała. Musiała zapytać.

- Dziadku naprawdę uciekłeś z domu? I te wszystkie rzeczy? Te kobiety? - Wyrzuciła z siebie zanim zdążyła ugryźć się w język .

- Niestety. Wnusiu nie byłem święty. Mój ojciec nigdy nie dowiedział się o mnie wielu rzeczy. Ale sprawił jedno, że zawsze miałem tu dom. Oni wszyscy to sprawili.

Dojazd do domu Cegły zajął mi ponad dwadzieścia godzin. Skonany, ledwie widząc na oczy, zapukałem do drzwi biura. Facet był przerażający. Dobre metr dziewięćdziesiąt, pokryty tuszem. Zdrowo po pięćdziesiątce. Podał mi dłoń i patrzył przez chwilę głęboko w oczy.

- Chodź dzieciaku. - Wykrzesałem z siebie resztkę energii i powlokłem swój zadek za nim. - Tu będziesz mieszkał. W lodówce jest trochę jedzenia, w szafkach jakieś talerze. W sypialni materac. - Wykładał idąc przede mną po wąskich schodach. - Rozejrzałem się dyskretnie. To był nieduży loft o otwartej przestrzeni. Jedyną ścianą była ta za którą usytuowana jest łazienka. Z jednej strony miał aneks kuchenny, na podwyższeniu stało łóżko. W drugim kącie kanapa, stolik kawowy, nad nim wisiał mały telewizor. Za stół służyła wyspa kuchenna. I dwa stołki. Bez słowa, rzuciłem manele na podłogę. Cegła pokazał, mi mikrą łazienkę, ledwie mógł tam się obrócić.

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz