# 7. #

1.7K 161 18
                                    

Zdesperowany złapałem za telefon dzwoniąc do niej. Słuchawka milczała a operator zgłaszał brak reakcji od abonenta. Kurwa przecież mi nie odpowie. Napisałem do niej wiadomość. Kotku gdzie jesteś? Ale nawet nie otrzymałem sygnału, że ją odebrała. Telefon od Moona wyrwał mnie z rozpaczy.

- Szukasz swojej zguby? - Zapytał całkiem poważnym głosem. Zazwyczaj ze mną żartował. Ale nie dzisiaj. Teraz wydawał się nad wyraz poważny. - Przyjdź do mojego biura. Musimy pogadać.- Jego ton był twardy podszyty rozkazem. Nie zastanawiałem się nawet sekundy po prostu pobiegłem.

Venom i Moon siedzieli w jego biurze cicho rozmawiając. Venom wstał podając mi dłoń na powitanie po czym zasalutował żartobliwie i wyszedł.

- Siadaj. - Padło ze strony mojego przyjaciela. Kurwa nie chciałem urządzać sobie z nim w tej chwili pogawędek. Interesowało mnie jedno, gdzie jest moja dziewczyna. Oparłem dłonie o biurko i spojrzałem mu w oczy.

- Siadaj do cholery, powiem ci gdzie ona jest. Chcę jednak najpierw wiedzieć, co ty odwalasz?Patrzyłem jak uczysz ją życia, jak o nią dbasz. Wydawało mi się, że się zaangażowałeś. A potem co tydzień wracałeś śmierdząc burdelem. To wygląda na chorą grę Ryder. - Moon nie miał dla mnie litości.

- Zależy mi. Przecież wiesz to. - Jego wzrok mi mówił, że mi zupełnie nie wierzył. - Kurwa ja ją kocham... - Wyjęczałem. Prychnął na moje słowa odwracając się do mnie bokiem. Nigdy taki dla mnie nie był.

- Sam w to nie wierzysz Ryder. Kiedy kogoś kochasz nie szukasz taniej rozrywki, robisz wszystko aby obiekt twoich uczuć ci zaufał. A nie ranisz ją za każdym razem gdy opuszczasz ją na chwilę. - Dogryzł mi brutalnie. - Ciekawe jak ty czułbyś się kochany, gdyby twoja kobieta wracała do domu śmierdząc innym facetem? - Teraz do mnie to gówno dotarło. Zjebałem na całej linii. - Skoro chciałeś pieprzyć inne laski, było odpuścić sobie Nicole. A ty co robiłeś? Zabierałeś ją na randki, kolacyjki. Tuliłeś co chwilę a potem ruszałeś w tango.

- Ona jest, nieletnia. A ja. - Nie dał mi skończyć.

- Owszem kurwa brakuje jej pół roku. Mam dla ciebie nowinę bracie, ona dzieckiem od dawna nie jest. Ta dziewczynka przeżyła więcej niż ty i ja razem wzięci. A jeżeli ty nie umiesz utrzymać ptaka w spodniach kiedy ona jest nie dostępna, nie zasługujesz na taką kobietę.- Pozwolił tym słowom do mnie trafić. - I kurwa jeżeli chciałeś odejść. To gdy rozmawiasz z przyjacielem sprawdź czy czasem nie ma jej obok i nie słyszy jakim zajebistym ciężarem jest dla ciebie. Ona nie ma rodziny, więc ja będę jej bratem. Trzymaj się od niej z daleka. - Był bezlitosny w swoich słowach i zasłużyłem na każde.

- Moon. Jestem gotowy błagać. Obiecuję, że nigdy więcej jej nie zranię. Pogubiłem się. - Pokręcił głową z widocznym żalem. - Proszę bracie.

- Zawsze wydawało mi się, że ty z nas wszystkich jako jedyny masz serce po właściwej stronie. Zawiodłeś mnie i ją. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o tym w szpitalu? Wiedziałeś w co się pakujesz, że to nie jest układ na chwilę. - W tym momencie miałem już dość połajanek. Walnąłem pięścią w biurko patrząc mu w oczy.

- Zrozum to wreszcie, ona jest moja. Moja na zawsze a nie na chwilę. Wiem uciekałem od problemu nie w tą stronę co trzeba, ale już nigdy więcej. Rozumiesz. - Krzyknąłem do niego. Pierwszy raz aż tak się kłóciliśmy.

- Mam nadzieję, że w końcu do ciebie dotarła twoja własna głupota. Musicie ze sobą rozmawiać i być w tych rozmowach szczerzy. Nic nie da uciekanie od problemów. - Skinąłem głową cierpliwie czekając na to, żeby w końcu powiedział mi gdzie ona jest. - Jest za domem na podwórzu, kupiła sobie chatkę na kółkach i samochód.

- Co? - Zatkało mnie.

- Nasza mała jest przedsiębiorcza. Założyła firmę, kupiła dom i samochód. Nie masz nic materialnego, co mógłbyś jej dać Ryder. - Pokręciłem głową na głupotę zawartą w jego słowach.

- A jakie znaczenie mają rzeczy? Mam coś co jest o wiele ważniejsze niż to. Mogę jej dać swoje serce. - Powiedziałem wychodząc.

Mały domek na kółkach stał zaparkowany na obrzeżach posesji Moona. Miał rację była zaradna. W środku paliło się słabe światło. Okiennice były zasłonięte i z pewnością nie zobaczyłbym tego światełka z domu.

- Nicole. - Zapukałem w jej drzwi. W środku grała jej ulubiona muzyka. Nasłuchiwałem czy się zbliża, ale nie zarejestrowałem żadnych dodatkowych dźwięków. - Kochanie wiem, że tam jesteś. Otwórz proszę porozmawiajmy. - Muzyka umilkła i usłyszałem ciche kroki. Drzwi uchyliły się delikatnie i jej drobna sylwetka wypełniła przestrzeń. - Kochanie. - Wymruczałem. - Martwiłem się jak cholera. Nie wiedziałem gdzie jesteś. Panikowałem.

- Teraz już wiesz. Możesz odejść. - Odpowiedziała mi.

- Chcę porozmawiać. Pozwól mi wejść. - Założyła ręce na klatkę piersiową i pokręciła głową odrzucając mnie.

- Kotku. - Prosiłem.

- Dziękuję, że mnie ocaliłeś. Jesteś wspaniałym przyjacielem. Bardzo mi pomogłeś i wiem jak wiele pieniędzy i wysiłku cię to kosztowało. Teraz zarabiam sama i mogę ci oddać każdy cent. - Kurwa zabolało bardziej niż myślałem. Odrzucała mnie.

- Nigdy nie chodziło o pieniądze. To ty byłaś ważna. Od pierwszej chwili, w której cię ujrzałem. Musisz mi uwierzyć. - Skinęła głową przytakując mi.

- Tak wiem, masz kompleks rycerza. Ta cała rodzinna tradycja. Kellerowie zawsze pomagają. Rozumiem i dziękuję, ale już nie musisz. Znajdź sobie kolejną damę w opałach. - Podsumowała złośliwie. Cała ona, zawsze potrafiła głęboko zatopić zęby, do krwi. Jej bronią był sarkazm.

- Auć. - Powiedziałem głośno. - Teraz jesteś niesprawiedliwa. To było złośliwe nawet jak na ciebie. - Zamigałem do niej.

- Przepraszam jeśli zabolało. - Jasne w tą stronę zmierzamy. Pokręciłem głową zbyt zmęczony na takie bzdury.

- Zabolało i dobrze o tym wiesz. Chciałaś tego. Ok rozumiem, że cię zraniłem swoim zachowaniem. Obiecuję, że to ostatni raz. Jesteś dla mnie bardzo ważna i cholernie chcę, żebyś wróciła ze mną do domu. - Pokręciła głową pozostawiając mnie bez innej odpowiedzi. Podniosłem dłoń głaszcząc ją po policzku. - Kocham cię wiesz. - Jej oczy stały się chmurne. Odsunęła się ode mnie i cofnęła do środka.

- Dobranoc. - Tyle uzyskałem na moje wyzwanie. Tylko czy na jej miejscu postąpił bym inaczej? Uwierzył bym? Raczej nie. Drzwi cicho kliknęły.

- Wrócę jutro i będę wracał codziennie. I nie odpuszczę ci bo cię kocham. Masz prawo mi nie wierzyć, ale udowodnię ci to. Obiecuję kochanie.

Jestem w końcu Kellerem, a my się nie poddajemy, nie wtedy kiedy chodzi o nasze kobiety. A za tymi drzwiami była moja.


RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz