# 1-2. #

684 53 1
                                    

Właśnie skończyłem pieprzyć, znajomą ciotki Lili. Od dawna próbowała, mnie poderwać. Dałem jej to. Tyłek to tyłek, wiek nie ważny, ważna ulga jaką daje orgazm. Mężatki uwielbiają poczuć się znowu jak nastolatki. Ugryzłem jej kark, śmiejąc się w duchu. Ciekawe jak wytłumaczy dorodną malinkę mężowi?

Mój poboczny interesik toczył się w najlepsze, dopóki nie złapał mnie na tym dziadek. Żałośnie to wypadło. W starym pustym dworku po drugiej stronie jeziora urządziłem sobie garsonierę. Nie przyszło mi do głowy, że dziadek go planuje kupić. Od dawna stał pusty. Żona burmistrza półnaga i robiąca mi loda była dla niego niemałym szokiem. Klientka zerwała się na równe nogi czerwona jak burak i pędem zaczęła zbierać ubrania. Mój dziadek milczał stojąc z założonymi na piersi ramionami posyłał w jej kierunku groźne spojrzenia. Ja spokojnie wciągnąłem spodnie wpychając do kieszeni pięć stów. Na ten widok dziadek opuścił głowę i ciężko westchnął.

- Zaczekam na zewnątrz. - Powiedział cicho. - Chyba musimy porozmawiać. - Co miałem mu odpowiedzieć? Odwróciłem się do niego plecami i wciągnąłem na plecy bluzę. Zadrapania zapiekły. Nieźle mnie oznaczyła, na szczęście ja ją też.

- Długo to robisz? - Zapytał gdy usiadłem obok niego na ganku.

- Jakiś czas. - Odparłem bezczelnie, wyciągając papierosa z kieszeni kurtki. Dziadek wyrwał mi paczkę i rzucił ją zmiażdżoną na ziemię. Nie pierdzielił się ze mną.

- Wiesz, że to pedofilia. - Zatkało mnie na jego stwierdzenie. - Nie jesteś dorosły, ta kobieta uprawiała seks z dzieckiem. - Teraz to dowalił do pieca.

- Czy ja kurwa wyglądam na dziecko? - Krzyknąłem zbiegając do zarośniętego ogródka. Ruszył za mną, siadając na schodkach. Spojrzałem w te jego rozumne oczy. Widziałem w nich zawód.

- Siadaj dzieciaku. - Poprosił klepiąc miejsce obok siebie. Opadłem na nie, kuląc się wewnętrznie.

- Kiedyś, mieszkałem jakiś czas na ulicy.- Powiedział patrząc w dal. - Kiedy uciekłem z domu zastępczego, wiele dzieciaków tak właśnie zarabiało na życie. Sprzedając siebie. One nie miały żadnego wyjścia, nie były tak silne jak ja. Ja mając szesnaście lat byłem silny, duży i udawałem dorosłego. Łapałem się każdej pracy. - Uśmiechnął się delikatnie jakby te wspomnienia nie były wcale smutne. - Naprawdę przeszedłem twardą szkołę życia wtedy. Ale nigdy się nie poddałem. Jedynie dwa tygodnie mieszkałem po zaułkach. Los chciał, że zobaczyłem ogłoszenie o pracy jako stróż na złomowisku. Pracy w nocy. Wiesz jak się ucieszyłem? - Spojrzał na mnie przenikliwie. - Bo miałem gdzie spać. Szybko pozakładałem dzwonki na drutach zrobione z rzeczy znalezionych na złomie, jak ktoś przeskakiwał ogrodzenie wpadał na taki drut i mnie budził. W dzień uczyłem się w liceum, popołudniami pracowałem w restauracji na zmywaku, bo tam miałem dostęp do resztek. I wolałem jeść po kimś jedzenie, niż sprzedawać swoje ciało.- Dziadek nie straszył mnie rodzicami, nie podejmował za mnie decyzji. Szukał rozwiązania moich problemów. To mną wstrząsnęło. - Zawsze możesz do mnie przyjść. Jeżeli z jakiegoś powodu potrzebujesz kasy. - Westchnął ciężko. - Wiesz od miesięcy słyszę o tym co robisz. Nie mogłem uwierzyć, że tak dobry dzieciak jak ty wpadł na coś takiego. Z początku myślałem, że szukasz tylko nauki jak uprawiać seks. Kuguarzyce, bywają wtedy pomocne. Ale gdy odkryłem, że robisz to dla pieniędzy. - W oczach pokazały mu się łzy. - Ryder, nie mam pojęcia co się dzieje. - Złapał moją dłoń ściskając ją lekko. - Ale zawsze możesz do mnie przyjść. Jeśli czegoś potrzebujesz.

- Dasz mi swój motor? - Zapytałem bezczelnie, testując go. Bez słowa wyjął pęk kluczy z kieszeni, odpiął z kółka te od Harleya i mi dał.

- Mam jeden warunek. To musi się dzisiaj skończyć. - Machnął ręką pokazując ten stary dworek - Ojcu było by strasznie przykro gdyby odkrył, co robisz. Nie chcę, składać potem syna do kupy. On cię uwielbia. Laura też, kurwa wszyscy cię kochamy. Jeżeli chcesz uprawiać seks, znajdź sobie kogoś w swoim wieku. A nie karmisz zboczone baby sobą. Nie za pieniądze wnuku, nigdy za kasę. Wiesz czemu prawda? Bo to nie moich oczu musisz się bać. Bój się własnych. - To mną wstrząsnęło. Miał rację od tygodni nie patrzyłem sobie w oczy. Przerażało mnie to co mogę w nich zobaczyć. Zostawił mnie z tymi słowami i odszedł.

Skończenie z tym procederem wydawało mi się proste, przecież wystarczyło zablokować numery na komórce. Gorsza była świadomość tego do czego posunąłem się, aby dać Glendzie kasę. Umierałem wewnętrznie. Zamiast szybkich numerków sam zacząłem organizować wyścigi. Stres wyładowywałem codziennie, na siłowni dziadka. On mnie obserwował, wiecznie zmartwionym wzrokiem.  Byłem zły na cały świat a najbardziej na siebie. Ojca unikałem jak ognia przemykając się do mojego pokoju, tak aby go nie spotkać. W rzadkich chwilach gdy udało mu się mnie zdybać w domu zamykałem pokój i uciekałem przez okno. Nie pomagała mi w  poprawieniu naszych stosunków moja pijawka przyklejona do kieszeni. Próby ograniczania jej wydatków były jak nabieranie wody sitem, zawsze znalazła sposób by mnie omotać. Zazwyczaj grała kartą śmierci mojej matki skutecznie budząc moje wyrzuty sumienia i otwierając mój portfel skutecznie. Nie wiem jakim cudem udało się jej unikać mojej rodziny, chociaż tak naprawdę znał ją jedynie mój ojciec. A my przecież nie pokazywaliśmy się w mieście razem. 

Wyścigi też przestały mi wychodzić, miałem wrażenie, że podświadomie sam je kładę. Co gorsze szeryf zaczął bacznie obserwować najazdy obcych do miasta. Szybko dodał dwa do dwóch i zaczął nas ścigać. Nigdy nie uciekałem przed nim, co szanował. Za pierwszym razem puścił mnie po wygłoszeniu surowej pogadanki. Drugi raz nie uszedł mi na sucho, poinformował moich rodziców. Za trzecim razem zobaczyłem więzienie od środka. 

Godzinę później tata wszedł do celi, sprężystym krokiem. Na jego twarzy mieszały się uczucia przerażenia i wściekłości.

- Co ci synu odbija? Ja już nie mam na ciebie siły. Czy ty kurwa wiesz, że ten drugi dzieciak jest w szpitalu? Chciał zwiać glinom i kurwa wpierdolił się w drzewo. Być może nigdy nie będzie chodził. Rozumiesz to? - Wrzeszczał, pochyliłem głowę w poczuciu winy. Kurwa nie chciałem tego. Nigdy nie uciekam gliniarzom bo zwyczajnie mają prawo strzelać. - A ciebie może czekać odsiadka, w najlepszym być może wariancie poprawczak. - Powietrze ze mnie uszło, w uszach szumiała mi krew. Praktycznie zacząłem się dusić.

- Nie mogę iść siedzieć. Tato. Kto zajmie się babcią? - Nawet nie pomyślałem o tym co wypadło z moich ust. Głos mi się szarpał.

- Babcią zajmie się dziadek Trey. Jak zawsze. - Patrzył w tym momencie na mnie jak na wariata.

RYDER  : SAGA TAK ZWYCZAJNIE : TOM III.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz