Rozdział 36: Wybrakowany pamiętnik

4 2 0
                                    

   Ammo, Momo i Homar kłócą się od co najmniej dwóch godzin. Tymczasem ja, Dziewczynka i Stephen siedzimy z Tadziem. Reszta schowała się w pokojach.

- Nie ma mowy, Ammo! Spójrz na niego!

- Ale Homar to przecież jeszcze dziecko. Możemy go wychować i...

- Czy ty siebie słyszysz w ogóle?! Przecież to jest narzędzie do zabijania. Zginiemy wszyscy.

- Fuck!

- Nie, nie zatrzymamy go!

- Ale Homar... Daj nam chociaż tydzień.

- W tydzień to wszyscy zostaniemy wybici. Weźcie go i zabierzcie stąd.

Tadzio siedzi na podłodze i bawi się króliczkiem Dziewczynki. Nie wiem, czy nas rozumie, ale wydaje mi się, że ma smutna minę. Na ile mogę odczytać cokolwiek z jego zniekształconej twarzy.

Dziewczynka siada naprzeciwko niego, pokazuje wskazującym palcem, a potem przykłada palec wskazujący i serdeczny do czoła, przejeżdża i pokazuje dłoń, jakby chciała pokazać liczbę jeden. 

Jak masz na imię?, miga.

Tadzio patrzy na nią swoimi psimi oczami. Mruga kilka razy i marszczy małe, grube brwi.

- Jak. Masz. Na. Imię. – Próbuję powoli. – Ja, Cornelius. Ty?

Teraz Tadzio otwiera powoli pyszczek i wydaje nieartykułowany dźwięk. Coś między warknięciem a skomleniem. Wszyscy troje wzdychamy ciężko.

- A może umiesz pisać? – pyta Stephen. – Wiesz, no. Pisać. Kartka, długopis. – Robi w powietrzu gest podpisu.

Tadzio kręci powoli głową. Przynajmniej wiem, że nas rozumie.

- Możemy zgadywać jego imię – proponuje Stephen.

- Nie, to byłoby strasznie długie.

- Zawęzilibyśmy pole i jakoś by poszło.

Dziewczynka z westchnieniem kręci głową.

Głosy dobiegające z kuchni są coraz bardziej podniesione i agresywne. Kłótnia przeżywa swoje piąte apogeum i pewnie znowu utknie w martwym punkcie. Ammo i Momo nie chcą odpuścić, a Homar nie chce zostać zjedzony.

- Dobra, zostaniesz Tadziem. Pasuje ci?

Tadzio kiwa niepewnie głową. Wydaje z siebie kolejny dziwny dźwięk i przechyla głowę.

- Nie rozumiemy cię. Spróbuj pokazać.

Pokazuje na siebie i wydaje ten sam dźwięk. To chyba miało znaczyć Tadzio.

- Chcesz z nami zostać?

Tadzio kiwa głową, a jego oczy przypominają psiaka, który prosi o smakołyk. Brakuje tylko jeszcze, żeby stanął na nogi i poprosił. W tym samym momencie Ammo, Homar i za nimi Momo wpadają energicznie do salonu. Przestraszony Tadzio nagle wtula się we mnie jak małe dziecko. Nie wiem, co zrobić, więc obejmuję go ręką. Czuję, jak jego pazury boleśnie wpijają mi się w klatkę piersiową.

- Spójrz tylko. Nic nam nie zrobi!

- Mówię ci po raz milion setny, Ammo. Nie! To moje ostatnie słowo!

Tadzio zaczyna się trząść i skomleć. Niezręcznym ruchem głaszczę go po głowie.

- Może zagłosujmy? – proponuje Stephen. Dziewczynka chętnie kiwa głową.

- Świetnie. Chcecie to możemy zagłosować. I nawet chyba już znam wynik! Możecie pakować tę bestię stąd. Świrze, zawołaj resztę.

- Właściwie to przecież jestem Stirlitz.

Gdy wstaję, słyszę mruczenie Homara.

- Przypomniał sobie.

Odrywam Gustlika od konsoli i Insekta od komputera. Siadamy wszyscy w salonie wokół Tadzia, bawiącego się na ziemi.

- Dobra, jest nas siedem. Dziewczynka jest za mała, więc nie głosuje. - Dziewczynka zakłada rękę na rękę i robi oburzoną minę. – Kto jest za zatrzymaniem tego... czegoś.

Ammo i Momo podnoszą dłonie. Moja niepewnie wędruję w górę. Homar robi zadowoloną minę.

- A kto jest przeciw?

Zgłaszają się Insekt, Homar i Gustlik z przepraszającym wzrokiem. Wszyscy patrzą zaskoczeni na Stephen.

- Chcę się powstrzymać.

- Nie możesz. Bo inaczej tego nie rozstrzygniemy.

Stephen wzdycha i pociera swoje brwi.

- Dobrze. Niech więc zostanie na tydzień i jeśli będzie grzeczny, dołączy do nas.

Podnosi się wrzawa zadowolonych i wściekłych głosów. Kłótnia rozpoczyna się na nowo. Kątem oka widzę, jak Tadzio się uśmiecha. 

Kraniec UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz