Rozdział 19: Kwatera

10 2 0
                                    

Skaczę tuż za Dziewczynką i natychmiast tego żałuję. Moje buty grzęzną w błocie. Jest tu okropnie ciemno. Nie widzę swojej dłoni, gdy trzymam ją tuż przed twarzą.

- Stephen - w moim głosie słyszę panikę. - Gdzie jesteśmy? Stephen. Zapal światło.

- Spokojnie. To tunel do naszej kwatery. - Na chwile milknie. - Ty się boisz ciemności, świrze.

Czuję jak mała rączka chwyta moją dłoń. Potem z drugiej strony wciska mi metalowy, podłużny przedmiot. Szukam włącznika na zimnej latarce. Dłonie mi się trzęsą. Duszę się. Wszystko we mnie krzyczy. Światło. Dajcie mi światło. 

Słaby strumień rozbłyska i oświetla Stephena. Mruży oczy i osłania się ręką. Biorę głęboki wdech. Dziewczynka stoi przy mnie i przytula, poklepując po plecach. 

Oświetlam tunel. Strasznie tu śmierdzi wilgocią i stęchlizną. Na ziemi jest pełno błota i śmieci, a ściany są w pleśni. Kieruję latarkę ku górze, ale Stephen musiał coś zamknąć, bo dziury już nie ma. Rozbłyska kolejna latarka. 

- Chodź już. Nie lubię być pod ziemią. Im krócej tym lepiej.

Idziemy w ciszy. Stephen cały czas rozgląda się, jakby coś za chwile miało na nas wyskoczyć. Dziewczynka podskakuje, rozchlapując błoto na boki. Tunel wydaje się dłużyć w nieskończoność i cały czas wygląda tak samo. Stephen z każdą chwilą robi się coraz bardziej nerwowy.

W końcu dochodzimy do ślepej uliczki. Stephen wspina się po drabince na ścianie i wystukuje melodię w drewno. Po kilku sekundach klapa na suficie się otwieram. Puszczam Dziewczynkę przed siebie i wchodzę jako ostatni. Wzdrygam się, bo drabina jest tak samo brudna jak cała reszta.

Nagły blask mnie oślepia. Jest tu na szczęście dużo jaśniej. Otaczają mnie dwie osoby i pomagają wejść do pomieszczenia.

- Ale jedzie. Ktoś powinien wyczyścić ten zapchlony tunel. 

Rozpoznaję Ammo. Przypatruje się mojej szyi. Obok niej stoi wysoki chłopak z wytatuowanym półksiężycem i pionową strzałką wskazująca na napis  Vae Victis na obojczyku. Ma włosy do ramion i dwukolorowe oczy, w których pełno szaleństwa. Na szyi nosi obroże z kablami, a na twarzy pełno kolczyków. Gdy zaczyna się do mnie uśmiechać, zauważam, że ma spiłowane zęby. Wzdrygam się.

- To Bullet. - Stephen macha ręką na chłopaka. - Ammo już znasz. Chodź, poznasz resztę. 

Idę za nim cały spięty. Dziewczynka kładzie się w tym czasie na kanapie i zaczyna czyścić broń. Przechodzimy w korytarz. Stephen otwiera pierwsze drzwi i widzę Insekta, który przyczepia szpilka jakiegoś owada do ściany pełnej innych robali. Na biurku leży otwarta paczka czipsów, a po podłodze walają się papierki po różnych słodyczach.

- Hej, Insekt. Nie przedstawiłem was sobie. To Cornelius.

- Hej, ćpunie. 

- Umh, cześć.

Idziemy do kolejnych drzwi. Po wnętrzu wnioskuję, że to jeden z rozwalonych budynków. Prawdopodobnie ten, który wskazywała mi Dziewczynka w parku. 

Stephen gestem zaprasza mnie do środka. Na łóżku siedzą dwaj chłopcy, pochylając się nad mini konsolą. Co jakiś czas wykrzykują przekleństwa. Po urodzie jednego z nich wnioskuję, że jest Azjatą. Pochodzenia drugiego nie mogę określić, ale na pewno nie jest stąd.

- A więc. - Stephen odchrząkuje. Chłopcy podnoszą głowę, ale tylko na kilka sekund. - To Guslik i Momofuku. W skrócie Momo. 

- Hej.

- Siemano, gram.

- Fuck! - krzyczy Momo i zaczyna mówić coś prawdopodobnie po chińsku albo koreańsku. Nie mam pojęcia.

- Ojej - wzdycha Stephen. - Chodźmy już do Homara. Czeka na ciebie.

Kraniec UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz