Staję przed drzwiami i grzebię w kieszeni, szukając kluczy. Jest ciemno, a najbliższa latarnia stoi przy ulicy. Odwracam się w stronę światła. Księżyc wyłania się zza chmury w kształcie ryby.
Wchodzę do domu. Zamykam drzwi i upewniam się, że są zakluczone. Dopiero wtedy opieram się o nie i osuwam na podłogę. Przez chwilę siedzę w milczeniu, patrząc na swoje buty.
- Cornelius? To ty?
Penny wchodzi na korytarz. Staram się wrócić do rzeczywistości; słyszę śmiech Grega i Lou w salonie. Penny kuca przy mnie i odgarnia włosy z czoła.
- Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blady.
- Ja...
Opowiadam jej o chłopaku ze SweetLand. Omijam moją rozmowę z Suzie. Nie chcę wyjść na wariata większego niż koleś z nożem. Penny marszczy brwi i kołysze się na piętach.
- To dziwne - mówi powoli. - I strasznie niebezpieczne. Może powinieneś zostać w domu? Dołożę ci do czesnych.
- Nie - ucinam dyskusję, którą prowadziliśmy już milion razy.
- Okay - wzdycha. - Zrobiłam kolację. Chodź zjeść. Na pewno jesteś zmęczony po tym wszystkim. I Corney... Przemyśl to. Proszę cię. Możemy to zgłosić.
Wstaję, rzucam kurtkę na grzejnik i idę do salonu. Staram się uśmiechnąć i siadam koło Lou. Całuje mnie w policzek i podsuwa półmisek z sałatką. Penny wchodzi do pokoju i zaczyna grzebać przy radiu. Gra jakaś smętna muzyka, którą przełącza. Skacze po stacjach, aż trafia na jakieś stare kawałki. Zadowolona siada obok Grega. Na miejscu ojca.
- Jak ci minął dzień, kotku? - Lou opiera się o moje ramię.
- Szalony fajrant miałem - mówię z ustami pełnymi sałaty, pomidora, ogórka, kurczaka i sosu Penny.
- Co się stało? - Greg nachyla się do mnie.
Opowiadam im historię z ostatnim klientem. Tym razem na spokojnie i bez nerwów. Oboje słuchają ze zmarszczonymi brwiami. Penny opiera brodę na dłoni i odwraca głowę w bok z niezadowoloną miną. Próbuję przypomnieć sobie, czy pan Lakey - mój wychowawca w szkole średniej - mówił o tym, co robić w takich sytuacjach. Lakey był trochę przewrażliwiony i opowiadał nam całe mnóstwo rzeczy.
- Ale odjazd. - Greg gwiżdże. - Mogłeś mu z łokiety i żegnamy.
- Dobrze, że nic ci się nie stało - mówi Lou.
Penny wstaje od stołu i idzie do toalety. Nachylam się i zniżam głos.
- Słuchajcie. Penny ma jutro urodziny. Wziąłem specjalnie wolne. Rano jest umówiona z jakąś przyjaciółką. Myślałem, żeby upiec dla niej ciasto. Tak jak ona co roku. Co wy na to?
- Mniam. Wszyscy uwielbiamy twoje ciasta, stary. Szczególnie twój specjał. Na przykład Trochę Zbyt Opalony Murzynek. Albo Jabłka, Które Zaznały Zbyt Dużo Słońca. A jeszcze Szarlotka Z Węglem. To już poezja.
- Oj, zamknij się. Sam lepiej nie gotujesz, frajerze.
- Ja przynajmniej nie spalam wody na herbatę.
- Ej, chłopcy. Myślę, że to super pomysł. Penny należy się super prezent.
Odchylam się na krześle i przymykam oczy. Potrzebuję odpoczynku. Miło będzie rozerwać się z rodziną i przyjaciółmi. Może nawet nauczę się gotować pod czujnym okiem Louisie.
- Więc pomożecie mi? Penny na pewno bardzo się ucieszy.
- Jasne. Skoro Penny się ucieszy. Dla uśmiechu słodszego niż jej ciasto jestem gotów upiec całą piekarnię ciast.
- O czym rozmawiacie, dzieciaki?
- O niczym. - Uśmiecham się szeroko do Penny. - O zupełnie niczym.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...