- Pustka mnie wzywa.
- Hę? O czym ty mówisz, Corney? - Louisie wydyma usta w podkówkę.
- L'appeal du vide. Zew pustki inaczej. Nie słyszałaś o tym nigdy?
Louisie siada na barierce, kołysząc się niebezpiecznie. Opieram się obok niej i otaczam jej talię, by mieć pewność, że nie spadnie. Zaczyna machać nogami, więc zacieśniam uścisk. Jej blond włosy łaskoczą mnie w policzek. Czuję zapach kokosu i trawy cytrynowej.
- Opowiedz mi o tym. - Opiera głowę o moje ramię i zamyka oczy.
- To taki psychologiczny fenomen. Ludzie bez skłonności samobójczych stojąc nad przepaścią, myślą o tym, żeby skoczyć. Wiesz. Stoisz tutaj i myślisz: a co jeśli teraz wykonam krok w przód? Jakie to uczucie?
Otwiera orzechowe oczy i przypatruje się uważnie mojej twarzy. Spoglądam na chmury. Od kilku dni zapowiadają burzę. Szare obłoki układają się w stado zajęcy. Wiatr porywa końcówkę mojego czerwonego szala i ciska go prosto w moją twarz . Wypluwam go i odwracam głowę.
- Chcesz skoczyć?
- Nie wiem.
- Skoczyłabym z tobą, wiesz?
Uśmiecham się kącikiem ust i zerkam na nią.
- Wiem.
Nachylam się i muskam powoli jej usta. Rozchyla wargi w oczekiwaniu na pocałunek. Zaciskam palce na jej talii i przysuwam lekko do siebie. Zarzuca mi ręce na ramiona i wplata palce w moje włosy. Zaczynam powoli, czując jej oddech na swoich ustach. Mięta. Pachnie miętą. Zaczynam lekko wsuwać język...
- Bu!
Louisie podskakuje. Dobrze, że ją trzymam. Wychyla się zza moje ramię. Wypuszcza ze świstem powietrze i marszczy brwi.
- Hej, Greg - mówię nie odwracając się.
- O czym gawędzicie, koledzy?
- Corney mówi, że pustka go woła. - Louisie szczerzy się w jego kierunku.
- Ta z jego łba?
- Bardzo śmieszne, Greg. Ha, ha.
Odwracam się, a Greg z wyszczerzonymi zębami ciągnie za tunel w lewym uchu. Louisie chichocze. Zeskakuje i staje obok mnie. Obciąga spódniczkę i wygładza ją. Wiatr po raz drugi ciska szalikiem w moją twarz. Greg zaczyna gwizdać Linkin Park, które szumi w czarnych słuchawkach na jego szyi.
- Idziemy dzisiaj do SweetLand na shake'a?
- Obiecałem Penny, że pomogę jej w porządkach. Udusi mnie, jeśli się wymigam. Mam czas dopiero wieczorem - mówię, przypominając sobie o mojej siostrze. Pewnie czeka na mnie w domu.
- Okay. Osiemnasta? - strzela Greg.
- Dziewiętnasta.
Nawijam powoli kosmyk włosów Lou na palec. Krzywi się, gdy przypadkiem pociągam za mocno. Zaczyna w zamyśleniu skubać rękaw swojej skórzanej kurtki. Sztucznej, bo Louisie nie mogłaby zgodzić się na krzywdę jakiegokolwiek zwierzaka.
- Więc jesteśmy umówieni. - Gładzę plecy Lou i całuję ją w policzek. - Zostawiam cię pod opieką Grega i spadam.
Louisie wzdycha i przytula mnie na pożegnanie. Greg przeczesuje swoje rude loki i przybija mi żółwika. Zaczyna nucić piosenkę z słuchawek i przyciska je do ucha Lou.
- Kodaline! - wykrzykuje.
Odwracam się i spoglądam na zegarek, który dostałem od Penny po zakończeniu szkoły średniej. Jestem prawie spóźniony na autobus, więc zmuszam się do biegu. Staję zadyszany na przystanku i rozpinam kurtkę. Autobus przepełniony ludźmi zatrzymuje się przede mną.
Staram się wzrokiem znaleźć jakikolwiek skrawek wolnej przestrzeni, ale to żmudne zajęcie. Robię pierwszy krok do przodu, a mała kropelka spada na mój nos. Po niej leci następna i kolejna. Świat zaczyna płakać.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...