Rozdział 1: Kropla

31 6 1
                                    

- Pustka mnie wzywa.

- Hę? O czym ty mówisz, Corney? - Louisie wydyma usta w podkówkę. 

- L'appeal du vide. Zew pustki inaczej. Nie słyszałaś o tym nigdy? 

Louisie siada na barierce, kołysząc się niebezpiecznie. Opieram się obok niej i otaczam jej talię, by mieć pewność, że nie spadnie. Zaczyna machać nogami, więc zacieśniam uścisk. Jej blond włosy łaskoczą mnie w policzek. Czuję zapach kokosu i trawy cytrynowej. 

- Opowiedz mi o tym. - Opiera głowę o moje ramię i zamyka oczy. 

- To taki psychologiczny fenomen. Ludzie bez skłonności samobójczych stojąc nad przepaścią, myślą o tym, żeby skoczyć. Wiesz. Stoisz tutaj i myślisz: a co jeśli teraz wykonam krok w przód? Jakie to uczucie?

Otwiera orzechowe oczy i przypatruje się uważnie mojej twarzy. Spoglądam na chmury. Od kilku dni zapowiadają burzę. Szare obłoki układają się w stado zajęcy. Wiatr porywa końcówkę mojego czerwonego szala i ciska go prosto w moją twarz . Wypluwam go i odwracam głowę.

- Chcesz skoczyć?

- Nie wiem.

- Skoczyłabym z tobą, wiesz?

Uśmiecham się kącikiem ust i zerkam na nią.

- Wiem. 

Nachylam się i muskam powoli jej usta. Rozchyla wargi w oczekiwaniu na pocałunek. Zaciskam palce na jej talii i przysuwam lekko do siebie. Zarzuca mi ręce na ramiona i wplata palce w moje włosy. Zaczynam powoli, czując jej oddech na swoich ustach. Mięta. Pachnie miętą. Zaczynam lekko wsuwać język...

- Bu!

Louisie podskakuje. Dobrze, że ją trzymam. Wychyla się zza moje ramię. Wypuszcza ze świstem powietrze i marszczy brwi.

- Hej, Greg - mówię nie odwracając się. 

- O czym gawędzicie, koledzy?

- Corney mówi, że pustka go woła. - Louisie szczerzy się w jego kierunku.

- Ta z jego łba?

- Bardzo śmieszne, Greg. Ha, ha. 

Odwracam się, a Greg z wyszczerzonymi zębami ciągnie za tunel w lewym uchu. Louisie chichocze. Zeskakuje i staje obok mnie. Obciąga spódniczkę i wygładza ją. Wiatr po raz drugi ciska szalikiem w moją twarz. Greg zaczyna gwizdać Linkin Park, które szumi w czarnych słuchawkach na jego szyi.

- Idziemy dzisiaj do SweetLand na shake'a? 

- Obiecałem Penny, że pomogę jej w porządkach. Udusi mnie, jeśli się wymigam. Mam czas dopiero wieczorem - mówię, przypominając sobie o mojej siostrze. Pewnie czeka na mnie w domu. 

- Okay. Osiemnasta? - strzela Greg. 

- Dziewiętnasta. 

Nawijam powoli kosmyk włosów Lou na palec. Krzywi się, gdy przypadkiem pociągam za mocno. Zaczyna w zamyśleniu skubać rękaw swojej skórzanej kurtki. Sztucznej, bo Louisie nie mogłaby zgodzić się na krzywdę jakiegokolwiek zwierzaka.

- Więc jesteśmy umówieni. - Gładzę plecy Lou i całuję ją w policzek. - Zostawiam cię pod opieką Grega i spadam. 

Louisie wzdycha i przytula mnie na pożegnanie. Greg przeczesuje swoje rude loki i przybija mi żółwika. Zaczyna nucić piosenkę z słuchawek i przyciska je do ucha Lou.

- Kodaline! - wykrzykuje. 

Odwracam się i spoglądam na zegarek, który dostałem od Penny po zakończeniu szkoły średniej. Jestem prawie spóźniony na autobus, więc zmuszam się do biegu. Staję zadyszany na przystanku i rozpinam kurtkę. Autobus przepełniony ludźmi zatrzymuje się przede mną.

Staram się wzrokiem znaleźć jakikolwiek skrawek wolnej przestrzeni, ale to żmudne zajęcie. Robię pierwszy krok do przodu, a mała kropelka spada na mój nos. Po niej leci następna i kolejna. Świat zaczyna płakać. 



Kraniec UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz