Rozdział 20: Homar

10 2 0
                                    

Stajemy przy stalowych drzwiach. Stephen tym razem ich nie otwiera; puka. Niski głos pozwala nam wejść, ale Stephen zostaje na korytarzu. W sumie to wolałbym, żeby wszedł ze mną. Ta zamglona część pamięci podpowiada mi, że mogę mu ufać.

To pomieszczenie chyba miało być gabinetem. Biurko jest rozwalone. Krzesło jest rozwalone. Okno jest rozbite. Ze ścian odchodzi tynk. Dywan jest poplamiony. Jednak milczę, bo narzekanie byłoby niegrzeczne. No i ten mężczyzna ma karabin na biurku.

Zgaduję, że może mieć około trzydziestu lat. Mimo to ma na głowie czerwonego irokeza. Nosi skórzaną kurtkę bez rękawów, a na jego lewym ramieniu dostrzegam półksiężyc - prawie identyczny jak u Bulleta. Vae victis. Biada zwyciężonym. Optymiści, nie ma co.

- Cornelius - mówi i uśmiecha się do mnie ciepło.

- Ekhem. Dzień dobry.

- Siadaj. Pewnie masz dużo pytań. 

Oczywiście, że mam dużo pytań. Nie wiem od czego zacząć. Siedzimy w milczeniu - Homar patrząc na mnie, a ja na karabin. Mężczyzna kładzie dłoń na lufie.

- Niezły, co? Umiesz posługiwać się jakąś bronią? Pistoletem? Karabinem? Nożem?

Kręcę głową. Dopiero teraz dociera do mnie, że jestem strasznie zmęczony. 

- Hm, ale widzę, że Stephen ci coś dał.

Czuję ciężar pistoletu wetkniętego luźno za pasek od spodni. Wyjmuję go i kładę obok karabinu. 

- Chcę wrócić do domu. Nie obchodzi mnie, co się tutaj dzieje. Chcę do domu. 

Homar wzdycha. Wstaje zza biurka i każe mi gestem iść za nim. Wychodzi na korytarz. Zauważam, że każdy, kogo mija, patrzy na niego z respektem. 

- Nie ma już tego świata, w którym byłeś, Corneliusie. To wszystko było iluzją. - Drapie się po brodzie. - Słuchaj, mam nadzieję, że z czasem wszystko ci się przypomni. Teraz na pewno jesteś w szoku i nic nie pamiętasz, ale niedługo...

Zatrzymujemy się w głównym pokoju z kanapą. Ammo siedzi na kanapie i czyta, Bullet leży obok niej i co jakiś czas chichocze do siebie. Stephen siedzi na ziemi z Dziewczynką i czesze jej włosy. Nuci coś pod nosem i zaplata dwa kitki, a reszta włosów opada małej na ramiona. 

Zadowolona Dziewczynka unosi dwa kciuki w górę. Cmoka Stephena w policzek i podbiega do Homara. Pokazuje mu nową fryzurę. Homar prawie w ogóle nie zwraca na nią uwagi. 

- Ładnie, ładnie. Ale mamy teraz ważne rzeczy do załatwienia. Weź Stephena i chodź. Mam dla was robotę.

Dziewczynka w podskokach idzie do Stephena. Skąd u niej tyle energii? Ciągnie go za rękaw i prowadzi do Homara. 

- Zaprowadzisz Corneliusa do jego domu. Niech sam zobaczy, skoro nie może sobie nic przypomnieć. 

- Się robi, szefuniu. - Po minie Stephena wnioskuję, że nie przepada za Homarem. - Pakuj się, mała. Mam wziąć kogoś jeszcze na spacerek?

- U, uuuuu! - Bullet spada z kanapy. - Hehe, ja chcę. 

Drży nagle. Ammo stoi nad nim i wciska guzik małego pilota.

- Auć. Sorki.

Ammo rzuca pilot Stephenowi. Dziewczynka pakuje do plecaka jedzenie. Wyrywa batonik z ręki Insekta i pakuje go sobie do buzi.

- Ej, gówniaro!

- Zostaw ją! - Stephen w ułamku sekundy znajduje się przy Dziewczynce z buzią w czekoladzie. - Bullet pakuj się. Idziemy. Cornelius, weź swój pistolet.

Homar podtyka mi pod nos broń od Stephena.

- Czy... Czy to vis? O. Mój. Boże. Momo, patrz. To najprawdziwszy vis! Co za to chcesz? 

Gustlik doskakuje do mnie. Za nim idzie Momo, który marszczy brwi.

- Fuck?

- Idziemy! - krzyczy Stephen i zeskakuje w otwór w podłodze. Za nim skacze Dziewczynka i Bullet, który zjeżdża w dół po drabince. Włączam latarkę i schodzę kolejny raz w śmierdzący tunel.

Kraniec UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz