Rozdział 22: Doktor ze sztucznym okiem

12 4 1
                                    

Doktor pochyla się nad stołem. Gwen stoi obok i obserwuje każdy jego ruch.

- Spójrz tutaj, Gwen. Nachyl się, to zobaczysz. Teraz możemy wykonać próbne testy. Przyprowadź kandydata. 

Gwen wychodzi z pomieszczenia i podchodzi do umięśnionego chłopaka stojącego na korytarzu. 

- Doktor woła. 

Chłopak idzie za nim i obaj wchodzą na salę. Siada na krześle i podwija rękaw. Gwen zauważa, że trzęsie się lekko, ale patrzy hardo przed siebie. Zakłada mu opaskę na ramię i czeka, aż uwydatnią się żyły. 

- Doktorze - woła i oczyszcza skórę chłopaka.

Gwen spogląda na chłopaka. Na pewno jest starszy od niego. Ma krótko przystrzyżone blond włosy i rzadki zarost na brodzie. Małe kropelki potu świecą się na czole. Gwen zgaduje, że może mieć koło osiemnastu lat. Nie zdziwiłby się, gdyby był niepełnoletni i miał fałszywy dowód. 

Doktor stoi odwrócony do nich tyłem. Naczynka na stole pobrzękują cichutko. Mattews prostuje się i unosi strzykawkę pod światło. Ogląda ją i puka delikatnie w szkło.

- Spójrz, Gwen. Ma idealną konsystencję. Powinno łatwo rozprowadzić się po organizmie. Przygotowałeś wszystko?

- Tak, doktorze.

Zgrzyyt, zgrzyt.

-  Świetnie. Kogo tutaj mamy? Jak się nazywasz, chłopcze?

- George Adams, proszę pana.

- Ile masz lat?

- Tyle ile potrzeba, proszę pana. Mogę wziąć udział w testach. Ile za nie dostanę?

- Tyle, ile trzeba, chłopcze. - Kącik ust doktora unosi się w sarkastycznym uśmiechu.

Gwen staje obok i podaje Mattewsowi lateksowe rękawiczki. Doktor wciąga je powoli, przyglądając się ochotnikowi. Jego oko uważnie lustruje każdy cal. Drugie błyska mroczną czerwienią w półmroku.

- Nie lubię igieł - wypala George. 

Doktor wzdycha i wpatruje się się w niego.

- To zamknij oczy i pomyśl, że to pszczoła. Albo Gwen cię zagada. Gwen. Szybciutko.

Gwen doskakuje do fotela. Dawno nie rozmawiał z kimś innym niż doktor. Uśmiecha się szeroko do Georga. Chłopak odwzajemnia uśmiech.

- Jestem Gwen. Fajnie cię poznać.

- Miło mi.

Doktor podchodzi i jeszcze raz dokładnie oczyszcza skórę na ramieniu Georga. 

- Jesteś stąd? My przyjechaliśmy tutaj kilka miesięcy temu.

- Nie, jestem z sąsiedniego miasta. Ale wiesz, teraz wszędzie jest tak samo. 

- Nie wychodzę na zewnątrz. Jak tam jest?

Zaskoczenie w oczach Georga zastępuje ból, gdy doktor wbija igłę w jego ramię. Płyn sączy się niemiłosiernie wolno. 

- No cóż. Niezbyt ładnie. Większa część miast to totalna rozróba. Panoszą się niebezpieczni ludzie. Mój brat nawet dołączył do takiej grupy i teraz farbuje się na czerwono. Martwię się o niego.

George uśmiecha się smutno. Płyn prawie się skończył. Gwen chciałby, żeby ta strzykawka miała niekończące się dno.

- Ja nie mam rodzeństwa. 

Strzykawka jest pusta. Gwen i doktor odsuwają się. Na początku nic się nie dzieje. Dopiero po kilku minutach George krzywi się z bólu. Zgina się wpół i trzęsie. Z kącika jego ust sączy się krew. Upada na ziemię i wymiotuje. 

Gwen z wstrzymanym oddechem obserwuje, jak pada twarzą na podłogę i trzęsie się w konwulsjach. Ku uldze Gwen przestaje i nieruchomieje. Doktor podchodzi i przykłada dwa palce do szyi Georga. Gwen czuje swoje galopujące serce. Przełyka ślinę i patrzy na doktora. 

Mattews ściąga usta w grymasie niezadowolenia. Kopie wściekle fotel i przeczesuje włosy. Odwraca się w stronę Gwen i patrzy mu w oczy.

- Vae victis, Gwen. - Jego głos drży z wściekłości. - Posprzątaj to.

Doktor wychodzi, trzaskając drzwiami. 

Kraniec UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz