Stephen ostrożnie stąpa po gałęziach. Mimo jego ciężaru żadna nie wydaje dźwięku. Kucam i dostrzegam młodego jelenia. Stephen podnosi dłoń. Czuję, jak wiatr ciska mi piach w twarz. Dziewczynka bezgłośnie wdrapuje się na drzewo. Momo i Gustlik zdążyli schować się za najbliższymi drzewami.
Stephen w skupieniu celuje w jelonka. Mięśnie na jego barkach napinają się pod skórzaną kurtką. Dwa kosmyki wymykają się spod zaczesanych włosów i opadają na czoło. Tak bardzo wkurzające. Wygląda jak człowiek, za którym mógłbym pójść. Urodzony przywódca. Dlaczego Homar, a nie on?
Stephen cicho wypuszcza powietrze i strzela. Mam wrażenie, że kula leci powoli, aż trafia jelonka w szyję. Stephen klnie pod nosem. Dziewczynka zeskakuje z drzewa i podbiega do przestraszonego zwierzaka. Widzę, jak ranny i przestraszony jeleń próbuje uciekać, ale ona jest szybsza. W chwilę doskakuje do niego i podrzyna mu gardło. Odwracam wzrok.
Stephen wstaje i idzie do jelenia. Idę za nim tak samo jak Gustlik i Momo. Stephen kuca i ostrożnie patykiem podnosi wargę martwego zwierzęcia. Jego dziąsła są całe czarne. Nie znam się na dzikiej zwierzynie, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak. Stephen wstaje i wściekły kopie kamień leżący niedaleko.
- Jest skażony. Tyle mięsa. - Bierze się pod boki. Dziewczynka smutno spogląda na jelonka. - Idziemy dalej. Kończą się nam zapasy. Musimy coś znaleźć.
Nagle urywa. Prostuje się i rozwiera szeroko oczy. Rzuca się na mnie. Chcę go odepchnąć, ale Stephen jest silniejszy. Serce wali mi w piersi. Nie sięgam pistoletu. Czuję, jak kula przelatuje koło mojego ucha. Upadam na plecy, a twarz Stephena wpada w błoto obok mojego ramienia. Podnosi się cały brudny z naderwaną kurtką na ręku i siada okrakiem na moim brzuchu.
- Chciałeś do mnie strzelić, dupku.
- Rzuciłeś się na mnie!
- Żebyś nie oberwał kulą, do cholery!
- Skąd miałem wiedzieć? Mogłeś zawołać albo coś.
- Ej, chłopaki. Chyba mamy kłopoty.
Spomiędzy drzew wychodzi troje mężczyzn. Jeden z nich trzyma staroświecki pistolet skierowany lufą ku ziemi. Każdy z nich ma numer wytatuowany na twarzy: 31, szczupły z brodą zaplecioną w warkoczyk, 3, który trzyma pistolet, jest ubrany dziwnie; nie jestem pewien, ale chyba ma koloratkę, małe, okrągłe okulary, długi płaszcz do kostek i czarną koszulę oraz 87, umięśniony, czarnoskóry mężczyzna, któremu nie chciałbym wejść w drogę.
- Stephen - mówi ten z 31. - Jestem doprawdy smutny. I rozczarowany. I głodny. I pachy mnie swędzą. Co ty tutaj robisz? To nie wasz teren.
- Zabłąkane owce szukają swojego pasterza - wzdycha ten z koloratką.
- Zamknij się, 3 - wtrąca się czarnoskóry.
Stephen w końcu schodzi ze mnie. Wyciera twarz rękawem. Drugą dłoń trzyma sztywno przy boku. Dziewczynka doskakuje do niego z nożem. Przybiera pozycję gotowej do ataku. Stephen kręci głową.
- Spokojnie, mała. Jesteśmy na naszym terenie, 31. O co ci chodzi? Prawie zabiliście świra.
Wskazuje głową na mnie. 31 zaczyna się śmiać. 87 szczerzy zęby. Wzdrygam się i powoli wycofuję w stronę Gustlika i Momo, którzy stoją z pistoletami skierowanymi w ziemię.
- Jako że to nasz teren, chętnie wziąłbym sobie tego jelenia, ale to ścierwo jest skażone. Częstuj się śmiało, Stephen.
Dziewczynka wskazuje rękami na 31. Zaczyna gestykulować pospiesznie. Nie rozumiem z tego ani słowa. 31 wpatruje się w nią zaciekawiony.
- Uspokój się, dziecko. I nie wyzywaj mnie. Co to za maniery? Powinieneś bardziej pilnować swojego pupilka.
- Pozwólcie dzieciom przychodzić do Pana. Albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie - szepcze 3.
- Słuchajcie, chłopaki. - Gustlik robi ostrożnie krok do przodu. - Nie chcemy spiny. Wrócimy spokojnie do nas, a wy do was i zapomnimy o tym. Nie warto chyba robić wojny o taką głupotę, co?
- Jeszcze nie dzisiaj, słonko. Ale spokojnie. Spotkamy się zapewne niedługo. Trzymaj się, Stephen.
31 odwraca się i odchodzi. Stephen wpatruje się w ich plecy. Dopiero gdy nie widać mężczyzn, krzywi się i chwyta za ramię.
- Chodźcie. Muszę to pokazać Ammo. Boli jak skurwysyn.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science-Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...