Słyszę, jak Stephen wierci się niespokojnie w łóżku. Staram się zasnąć, odwrócony do ściany i nie zwracać uwagi na niego. No ale się nie da. Już mam zamiar wstać i go wyjaśnić, kiedy on po prostu zeskakuje z łóżka i wychodzi z pokoju. Można by powiedzieć: nie mój problem.
Leżąc, słyszę, jak podłoga skrzypi. Wkurzony podnoszę się i wstaję, żeby powiedzieć mu kilka nieprzyjemnych słów. Jestem strasznie zmęczony i zdezorientowany ostatnimi dniami, więc zaczynam się irytować wszystkim dookoła. To niedobrze.
Przystaję niepewnie w progu. Stephen klęczy na ziemi i grzebie w zamku klapy na podłodze. Wydaje się, że mnie nie zauważył. Dochodzę do wniosku, że wcześniej zbyt się uniosłem i już mam zamiar wracać, gdy Stephen robi coś, co bardzo mnie zaciekawia.
Wyjmuje zza paska krótkofalówkę i przykłada ją sobie do ust.
- Hej, Nat. Mam trochę nowych informacji - mówi cicho. - Mogą ci się spodobać. Absolutnie nikt nie wie, że wychodzę. To jak? Spotkamy się?
Ostatnie zdanie niemal mruczy. Nikt nie wie, że wychodzi? Nowe informacje? Brzmi to trochę podejrzanie. Może zapunktuję sobie u Homara, jak dowiem się trochę więcej i nie wywali mnie na zbity pysk? Albo wręcz przeciwnie i wywali mnie na zbity pysk. W każdym razie Stephen właśnie zeskakuje na dół i zostawia otwartą klapę. Prawie jak zaproszenie.
Stwierdzam, że nie wyjdę ubrany tak lekko jak Stephen - podkoszulek, bojówki i motocyklówki na taką pogodę? - i idę do pokoju zgarnąć bluzę i szal. Waham się przez moment i wsuwam do kieszeni walthera Stephena. Potem przypomina mi się ostrzeżenie Gustlika i wyjmuję broń z kieszeni. Nie mam czasu na szukanie kabury, więc po prostu niosę ją w ręku.
Zeskakuję w tunel najciszej jak potrafię, czyli bardzo głośno. Chwilę stoję, żeby upewnić się, że nikt mnie nie usłyszał. W ciemności rozbrzmiewa jedynie kapanie wody i ciche kroki gdzieś w oddali. Wybieram trasę instynktownie pośród labiryntu zakrętów.
Po kilkukrotnym zabłądzeniu zastanawiam się, gdzie tak właściwie jestem. Cały czas w tunelu towarzyszy mi odległy szmer i szuranie. Czy ktoś mnie będzie szukał? Pewnie nie. Przecież mogę trochę się tutaj pokręcić i znaleźć jakieś wyjście. Jakiekolwiek. Tylko kto będzie czekał po drugiej stronie?
- Przestań tak do mnie mówić, głupcze! Ile razy mam ci powtarzać - krzyczy dziewczęcy głos z oddali. Idę za dźwiękiem. Tutaj jest tam ciemno.
- Zamknij się, bo ktoś nas usłyszy. Chcesz obudzić ich wszystkich? Durna babo.
Drugi głos z pewnością należy do Stephena. Jest zmęczony i lekko rozdrażniony. Dochodzę do rozwidlenia. Gdy wychylam się lekko za ścianę, widzę Stephena i plecy czarnowłosej dziewczyny. Jest kilka centymetrów niższa od niego i ma na sobie coś w rodzaju munduru.
- Powiem ojcu, jaki z ciebie debil.
- Powiem tatusiowi - przedrzeźnia ją. - Idź i powiedz Mattewsowi. Droga wolna.
Odchyla się tak, by mogła przejść i ciska w jej ręce cienką teczkę. Dziewczyna wyrywa ją, prycha i odchodzi, potrącając Stephena ramieniem.
Stephen pociera oczy i wzdycha. Opiera się plecami o ścianę i wpatruje w sufit, świecąc cienką smugą na pęknięty beton. Światło w tej ciemności. Nareszcie. Mam ochotę płakać.
- Zgubiłeś się w drodze do kibla? Rany, trzeba było odlać się na robale Insekta. Co ty tu robisz, Świrze?
Wzdrygam się. Stwierdzam, że nieudolne ukrywanie się nie ma sensu. Wychodzę i staję naprzeciw niego. Rzuca mi latarkę i wkłada ręce do kieszeni.
- Kto to był?
- Ta dziewczyna? Masz szczęście, że cię nie widziała, bo musiałbym się ostro tłumaczyć. To była Monica.
- Monica?
- Ano. Tak powiedziałem.
Zaczyna mnie drażnić.
- Dałeś jej coś.
- Raport.
- Z czego?
- Z naszych działań dalszych i bliższych.
Marszczę brwi, gubiąc się jeszcze bardziej.
- Skoro jest jedną z nas, dlaczego spotykacie się w tym tunelu.
Stephen uśmiecha się szelmowsko i nachyla do mojego ucha. Jego ciepły oddech łaskocze mnie w skórę.
- Bo nie jest. Mam podwójną tożsamość. Ja szpieguję dla nich, a oni nie mają pojęcia, że też są szpiegowani. Monica pracuje dla Mattewsa, a ja dla siebie samego.
Powiedziawszy to, odchodzi.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...