Gwen i dziewczynka z chichotem chowają się pod stołem. Jej rude loczki plączą się i zahaczają o krzesło.
- Tutaj nas nie znajdzie - szepcze.
- Na pewno?
Dziewczynka siada po turecku i przeczesuje dłonią włosy Gwen. Uśmiecha się do niego szeroko. Gwen jednak niespokojnie rozgląda się wokół. Nie czuje się bezpieczny, gdy wie, że doktor może być niedaleko.
- Lubię twoje włosy. Są jak niebo.
Gwen spogląda na nią. Na krótką chwilę zapomina o doktorze. Zbiera się w sobie, żeby odpowiedzieć.
- Ja... lubięciebiebardzonaprawdę.
Wszystkie słowa zlewają się w jedno. Gwen zamyka oczy i czuje pieczenie na policzkach. Cisza aż dzwoni mu w uszach. Po chwili odważa się otworzyć jedno oko. Dziewczynka patrzy na niego ze zdziwieniem. Zaczyna się śmiać. Gwen robi się jeszcze bardziej czerwony.
- Ja ciebie też. Ale śmiesznie wyglądasz.
Zakrywa usta dłonią i chichocze. Gwen z grymasem na twarzy odwraca głowę. Uporczywie wpatruje się w nogę od stołu. Czuje delikatne muśnięcie na policzku.
- Monica...
Dziewczyna znowu się śmieje.
- Zasłużyłeś sobie.
Gwen uśmiecha się do niej kącikiem ust. Nachyla się, a gdy dziewczyna nie protestuje, całuje ją. Wychodzi mu to dosyć niedarnie, ale jest zadowolony, że nie obślinił ani jej ani siebie podczas pierwszego pocałunku.
- Monica. Chcesz... Chcesz być ze mną?
Dziewczynka wstrzymuje oddech i w lekkim oszołomieniu kiwa głową. Gwen chwyta ją za dłoń i wygrzebuje się spod stołu. Rozgląda się najpierw, a potem cicho biegnie na korytarz.
Czuje mrowienie na karku. Po chwili żałuje, że wychodził spod stołu w opuszczonej salce. Staje na skrzyżowaniu i postanawia zawrócić. Gwałtownie się odwraca i wpada na kogoś.
- Gwen...
Doktor powoli przeciąga każdą samogłoskę, wpatrując się w dziewczynkę. Gwen chowa ją za sobą.
- Jestem tobą strasznie rozczarowany, ale to chyba nic nowego. Jesteś małym, bezużytecznym śmieciem. Może to ja niezbyt wyraźnie wytłumaczyłem ci zasady? Mały gnojku.
Dziewczynka odpycha Gwen i wchodzi między nim a doktorem. Mierzy go wściekłym wzrokiem. Pracodawcę jej matki.
- Jak pan może tak mówić do swojego syna? Gwen wcale nie jest bezużyteczny. Jest bardzo mądry i miły. Nie to co pan.
Mattews uśmiecha się nieprzyjemnie. Ujmuje brodę dziewczynki w dłonie i podnosi.
- A ty kim jesteś, dziecko? Nie powinnaś się wtrącać. Nikt ci nie mówił, że to niegrzeczne?
- Mam na imię Monica. Moja mama tutaj pracuje. Poza tym pan też jest niegrzeczny dla Gwen.
Mattews zaczyna śmiać się . Gwen czuje się, jakby ktoś zamroził mu wszystkie wnętrzności. Nie może się ruszyć pod wzrokiem ojca.
- Jesteś bezczelna.
Monica popycha Mattewsa. Zasłania sobą widok, ale Gwen czuje, że zaraz coś się wydarzy. W tym momencie pistolet wypluwa z siebie srebrną kulę. Gwen obserwuje jak jej drobne ciałko upada na twardą posadzkę. Usta, które całował przed chwilą, rozchylają się.
- Gwen...
Po chwili dziewczynka wzdycha po raz ostatni. Jej wzrok staje się szklany; wpatrzony w sterylnie białe ściany.
- Ups. Czasami, żeby czegoś się nauczyć - Mattews zdejmuje rękawiczki - trzeba coś poświęcić. Wiesz, Gwen? Przez naukę przestaniesz być taką bezużyteczną kupą gówna.
Mattews podaje mu swój pistolet. Dłoń Gwen mimowolnie go chwyta. Trzęsie się tak bardzo, że boi się, że przypadkowo strzeli sobie w stopę.
- Gwen - cmoka Mattews. - Mówiłem ci, żebyś nie bawił się pistoletem. Co ja powiem biednej Clarze? Jesteś strasznie niegrzecznym chłopcem. Mam z tobą same problemy.
Mattews nachyla się do Gwen.
- Jesteś nikim. Pójdziesz do Clary i powiesz jej, co się stało. A wiesz, co się stało? Bawiłeś się z swoją dziewczyną pistoletami i jeden przypadkowo wystrzelił. A ja wtedy pójdę i złoże Clarze kondolencje. Poubolewam nad tobą i wyślę ją na urlop. A teraz posprzątaj to.
Gwen stoi jeszcze długi czas, wpatrując się w plamę krwi na sterylnie białych kafelkach. Zgrzyt, zgrzyt. Tak jest, doktorze.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...