Upuszczam pistolet, który ląduje w śniegu. Wokół niego zaczyna skapywać moja krew. Łapię się za ramię, ale w tym samym momencie ktoś chwyta mnie i przed moimi oczami pojawiają się białe plamki. Z ust wyrywa się krzyk.
Stoję twarzą do aut. Toffi celuje swoim Swiss AT-84S w mężczyznę po jej prawej, Homar wyciągnął Sig Sauera, a Stephen stoi z Waltherem skierowanym nad moim ramieniem.
- Nie radziłbym - odzywa się aksamitny głos i czuję zimną stal na szyi.
Mężczyzna znowu mną szarpię. Przez ból wszystko się zamazuje i widzę jedynie zarys sylwetek. Stephen opuszcza broń. Powoli opuszczam dłonie, ale mężczyzna wyciąga visa z mojej kabury.
- Nawet nic nie próbuj.
Przytyka ostrze bliżej mojej skóry. Czuję, jak kropla krwi spływa za koszulkę. To widełki heretyków. Miłych snów. Ostrożnie przełykam ślinę. Odchylam głowę jak najdalej od noża. Załóżcie mu widełki. Może to zmusi go do mówienia. Uparty dzieciak. Stękam, a mężczyzna znowu przytyka mi ostrze bliżej skóry.
- Czego chcecie? - pyta Homar.
- Chcemy tego, co powinniśmy dostać kilka dni temu.
Stephen parska. Mężczyzna mocniej przyciska nóż. Podnoszę odruchowo brodę.
- Puść go, bo pożałujesz. - Stephen znowu unosi Walthera.
- Chcesz przekonać się, co będzie szybsze? Mój nóż czy twój pistolet?
Widzę, jak ręka Stephena się trzęsie. Rzuca ostrożnie pistolet pod nogi mężczyzny obok Toffi, w którego celuje Homar. Kładzie dłonie za głowę i idzie pewnym krokiem w moim kierunku. Czuję, jak mężczyzna się rozluźnia.
- Mieliście nie tykać go i małej - mówi, gdy jest na tyle blisko nas, że Homar i Toffi go nie słyszą.
- Umawialiśmy się na coś. Nie wywiązałeś się. Czemu ja bym miał?
Odchodzi kawałek dalej, pociągając mnie za sobą. Stephen zaciska zęby. Czuję, jak mężczyzna jest skupiony na Stephenie, prawie zapominając o mnie. Jego uścisk się rozluźnił, a nóż już nie dotyka mojej skóry. Wykorzystuję tę chwilę i wyciągam z ukrytej kieszeni clip point. Kieruję go w tętnicę udową mężczyzny, ale chybiam i nóż wbija się w mięsień uda. Mężczyzna krzyczy. Nóż zahacza o mój obojczyk. Wyślizguje się i w tym samym momencie Homar otwiera ogień. Padam na ziemię, chwytając się za zranione ramię.
Stephen przeskakuje nade mną, wyrywa nóż z uda mężczyzny i odskakuje. Mężczyzna - wyglądający jak jeden z agentów Mattewsa - robi zamach na Stephena. Stephen blokuje cios, jego rękę i uderza dłonią w gardło. Agent cofa się, krztusząc się. Stephen kopnięciem pozbawia go noża. Poprawia uchwyt clip point i przecina szyję napastnika. Ciemna krew tryska z jego tętnicy. Stephen siada na nim okrakiem, zakłada kastet i zaczyna wściekle okładać pięściami. Po chwili nie mogę rozpoznać rysów twarzy mężczyzny.
- Przestań! - Homar podbiega do niego. Łapie go pod pachami i odciąga od ciała agenta. - On już nie żyje. Przestań.
Stephen siada, dysząc. Wyciera dłonie w spodnie. Śnieg wokół niego jest ciemnoczerwony i lekko się roztapia. Stephen ociera pot z czoła, zostawiając na nim smugę krwi. Wstaje i chwiejnym krokiem podchodzi do mnie. Nie wiem czemu, ale zaczynam pełzać jak najdalej. Przystaje na moment, patrząc mi prosto w oczy. Widzę gasnące resztki szaleństwa, które ogarnęło go przed chwilą.
- Słyszałeś, Stirlitz. Nic ci już nie zrobi. Nie żyje.
- Mhm - mruczę, wiedząc, że to nie mężczyzny się boję. Wstaję powoli, ale nogi się pode mną uginają.
- Nie ruszaj się. Opatrzę cię.
Zgarnia plecak i szuka bandaży. Delikatnie chwyta moje ramię i zaczyna odkażać. Wzdrygam się na niespodziewane szczypanie. Jest taki delikatny. Jakby mieszkało w nim dwóch różnych Stephenów. Odwracam wzrok, byle nie patrzeć w te oczy. Obserwuję, jak Toffi i Homar dokonują transakcji i ładują dwie skrzynie i ciała mężczyzn.
- Przepraszam. - Głos Stephen jest cichy i delikatny. - Przestraszyłem cię?
- Nie. Tak. Nie wiem. Trochę.
- Bałem się, że cię zabije.
- Kto to był?
- Nie wiem.
- Wspominał o jakiejś umowie.
- Nie chcę, żebyś wiedział.
- Czy to ma związek z twoim układem z Mattewsem.
Syczy na mnie.
- Nie wspominaj o tym. Tylko ty wiesz.
- Przepraszam.
- Spoko. Boli cię? Mogę dać całusa, żeby przestało.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...