Wstaję, gdy poranne promienie słońca wwiercają się w moje powieki. Nie wiem, która godzina. Szukam zegarka od Penny, ale zahaczam go ręką i spada z szafki, robiąc hałas. Lou przewraca się niespokojnie.
Idę do kuchni, a Penny stoi przy kuchence, nucąc. W powietrzu unosi się cudowny zapach bekonu. Wyciągam dwa talerze i kładę je na mały stolik w rogu kuchni. Wstawiam wodę na herbatę i czekam, aż się zagotuje.
- Nie powinieneś wstać wcześniej? - pyta Penny.
- Wziąłem dzisiaj wolne.
Penny opiera czoło o szafkę. Podchodzę do niej i przytulam ją. Penny wzdycha i trzyma moją dłoń. Zamykam oczy. Jest ciut niższa niż ja. Pachnie naszym mydłem i bekonem.
- Wszystkiego najlepszego, stary pryku. Ile to już, hę? Dwadzieścia siedem, co?
Zginam się wpół po oberwaniu między żebra. Penny marszczy nos i szykuje się do zadania kolejnego ciosu. Tym razem jestem przygotowany i robię unik. Penny zaczyna się śmiać.
- Dzięki.
Wyciągam małe pudełeczko owinięte srebrną wstążką. Moje oszczędności. Penny rozwiera szeroko oczy i kręci głową.
- Nie, Corn. Nie mogę. Daj spokój, jeszcze się uczysz. Nie mogę tego przyjąć.
- Możesz.
Wciskam jej pudełko w dłoń. Powoli rozwiązuje wstążkę i uchyla wieczko. Wyciąga wisiorek, a zawieszka w kształcie skrzypiec zaczyna się obracać. Złota, żeby pasowała do jej ulubionych kolczyków. Penny wzdycha.
- Cornelius...
Biorę swój bekon i siadam przy stoliku. Penny zapina łańcuszek i wychodzi z domu.
Gdy Lou i Greg budzą się półtorej godziny później, mam przygotowane śniadanie dla nich. Znaczy się, podgrzałem to, co zrobiła Penny. Siedzą, a ich zaspane twarze próbują wykalkulować, co się dzieje wokół.
- A więc - staję przy kanapie - co robimy?
- Penny lubi maliny - podsuwa Greg. - Maliny słodkie jak jej usta.
Razem z Lou gapimy się na jego rozmarzoną twarz, ale Greg zdążył odpłynąć do krainy Nie-Dotkniesz-Mojej-Siostry-Dupku. Wzdycha do żyrandola z różowymi kryształkami. To musi być niesamowicie seksowny żyrandol.
- To może placek z malinami? - proponuje Lou.
- Brzmi świetnie. Ktoś umie to zrobić?
- Otóż absolutnie nie - Greg powraca do nas z świata marzeń.
Sięgam do kieszeni bojówek, szukając telefonu. Szukam w google możliwie najprostszego przepisu na placek z malinami. I wtedy mnie olśniewa.
- Ale ludzie... My nie mamy malin.
- Dla Penny pojechałbym sam zbierać te maliny, aż na malinowe pole! Dawaj mi twój rower.
Greg wybiega z mieszkania, zabierając swój plecak. Lou siedzi i marszczy brwi. Odwraca głowę w moją stronę.
- Mamy jakieś malinowe pole w okolicy?
Wzruszam ramionami i siadam na miejscu Grega. Sadzam Lou na swoje kolana, a ona wplata palce w moje włosy i kładzie moją głowę na jej ramieniu. Zaczyna bawić się moimi kosmykami.
- Wszystko w porządku, Corney? Jesteś ostatnio taki przybity.
- Mamy właśnie kilkanaście minut bez Grega, a ty chcesz gadać o tym, że jestem zmęczony? - mamroczę w jej obojczyk.
- Nie, po prostu... Cholera, martwię się o ciebie i tyle. Corney...
Nie wiem, co chciała powiedzieć, bo zamykam jej usta pocałunkiem. Lou cicho wzdycha i obejmuje moją szyję. Przysuwam ją bliżej, a ona przerzuca jedną nogę i oplata mnie w biodrach. Moja Lou pachnąca kokosem i trawą cytrynową. Smakująca miętą. Moja Louise.
CZYTASZ
Kraniec Umysłu
Science Fiction"Zbudź się o świcie." Taką wiadomość przynosi Corneliusowi mała dziewczynka. Chłopak chętnie uznałby to za żart, ale gdy spogląda w jej oczy widzi coś, o czym już dawno zapomniał. Stara się ignorować zardzewiałego SUVa i dziwnego chłopaka z kawiarni...