Rozdział 47: Broń się!

4 1 0
                                    

Stephen zamachuje się na moją głowę. Odtrącam jego dłoń, ale wraca i nóż uderza mnie w potylicę. Mimo że to tylko plastik, a Stephen jest delikatny i tak boli.

- Nie tak - wzdycha. - Mówiłem ci. Uderzasz jak najbliżej noża, blokujesz i wyprowadzasz cios w gardło albo szczękę. Trzymaj kozik, pokaże ci. Zaatakuj mnie. 

Odbieram nóż i robię zamach. Stephen szybkim blokiem zatrzymuje moją rękę. Jego druga dłoń pędzi w kierunku mojej szyi i zatrzymuje się równie nagle. 

- Widzisz. Potem atakujesz. Twoja kolej.

Próbuję powtórzyć jego ruchy. Stephen lekko zwalnia tempo. Udaje mi się prawidłowo go zablokować. Stoję dumny i czekam na pochwałę.

- Ujdzie - rzuca Stephen. - Teraz złapię cię, jak tamten facet. A ty spróbujesz się uwolnić. Nie masz noża ani pistoletu. Gotowy?

Stephen staje za mną. Jedną ręką przytrzymuje mój kark, a drugą przykłada nóż do szyi. Czuję jego oddech nad moim uchem. Uderzam go w brzuch i staram się odciągnąć jego dłoń. Stephen na moment się zgina, a po chwili uderza lekko nożem w szyję. 

- K.O. Nie żyjesz, aj.

- Bez sensu. 

Dziewczynka miga w moją stronę. Znowu. Parskam w jej stronę.

- Twoja kolej. 

Chwytam go w podobny sposób. Przykładam nóż do szyi, a Stephen natychmiast odchyla moją rękę, nachyla się do przodu, ciągnąć mnie za sobą i uderza w krocze. Zaciskam zęby z bólu, w oczach pojawiają się łzy. Jego dłoń znowu chwyta za moją rękę i Stephen przechodzi pod nią, jednocześnie wykręcając ją. 

- Boli - jęczę. Puszcza mnie.

- Twoja kolej, Stirlitz.  

- Daj mi chwilę.

Siadam na ziemi i próbuję powstrzymać łzy. Stephen siada obok i podaje mi butlę z wodą. Nie wygląda na brudną, więc biorę łyka, starając się nie myśleć o tym, co mogło w niej być wcześniej.

- Jak ramię?

- Dobrze. Ammo dała mi środki przeciwbólowe. Goi się powoli.

- Nie otworzyło ci się? 

- Nie, ale spoko. Nie tylko ramię mam teraz poobijane.

- Wybacz. - Śmieje się i wcale nie wygląda, jakby było mu przykro. - Bardzo cię boli?

- Umiarkowanie. Jak życie. 

Dziewczynka kuca przy nas i zabiera mi butelkę. Bierze duży haust, a woda spływa jej po brodzie i moczy blond loczki.

Mogę teraz ja?, miga.

- Spoko, mała. Podaj mi kozik.

Stephen wstaje. Zaczyna z nią ten sam trening, co ze mną. Nie musi jej niczego tłumaczyć. Ich ruchy są płynne i szybkie. Staram się nadążyć za Stephenem. Zauważa, że mu się przyglądam i stopuje.

- Przypomniało mi się, jak Boogeyman nas uczył.

Stephen uśmiecha. Przeczesuje włosy i spogląda gdzieś w przestrzeń. Zaczyna się śmiać.

- Pamiętam, jak Ammo totalnie cię rozłożyła za pierwszym razem.

- Miała przewagę - parskam. - Zresztą teraz też by miała. Znaczy, czuję, że wracam do formy, ale mam wrażenie, że jeszcze daleko. 

- Ta, ale widzę, że coś pamiętasz. Musisz się trochę pospieszyć. Co jak mnie kiedyś zabraknie?

- Jak to zabraknie?

Stephen tylko wzrusza ramionami.

- Musisz sam o siebie dbać, Stirlitz. Nie zawsze będę przy tobie, żeby cię ochronić.

Milczę.

- Słuchaj, w razie czego, zajrzyj na dno mojej szuflady.

- Okay, ale w razie czego?

Dziewczynka siada na kanapę. Wstaję, a Stephen zaczyna atak. Odparowuje po kolei ciosy, dopóki nie zakłada mi dźwigni. Klepię trzy razy w podłogę. Stephen nie puszcza.

- Broń się, Stirlitz. 

Staram się wyślizgnąć z uścisku. Łapię jego dłonie i odciągam od szyi. Łokciem uderzam w brzuch. Stephen sapie i poluźnia uścisk. Wykorzystuję moment, by się odtoczyć. Spoglądam na brudny, zalany sufit.

- Tęsknię za Boogeymanem.

- Mmhm. Ja też. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kraniec UmysłuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz