Rozdział 20

16 1 0
                                    


  Wieczorem było ognisko. Było jeszcze jasno i wydawało mi się bezsensowne iść tam teraz, choć ludzie z ośrodka już tam siedzieli. Byłam z Jankiem w stajni.
- Jeździsz konno ? – zapytałam.
- Tak ale niezbyt dobrze.
- W sumie to mogłabym cię trochę nauczyć. – zaproponowałam. Jeśli już chyba jestem skazana na jego towarzystwo, to przynajmniej róbmy coś konkretnego. Łatwiej by było, gdybyśmy mieli o czym gadać.
- Serio ? Super ! – nie wiedziałam, że aż tak ucieszy się z mojej propozycji.
- Masz jakiegoś konia ? – pytałam, by ciągnąć rozmowę. No i w sumie byłam ciekawa.
- Jeżdżę na takim jednym... Ale tylko czasami. Taki mały gniady.
- To idź go osiodłaj, a ja wezmę lonżę i zaczekam na ujeżdżalni.
Nie było tak tragicznie. Właściwie to umiał jeździć tylko musiał dopracować niektóre rzeczy. Nawet nie zauważyłam, że za mną stoi trener i przygląda się jak prowadzę trening.
- Dobrze Ci idzie. – powiedział trener.
- Y! – wystraszyłam się – Dziękuję.
- Na treningu też świetnie Ci idzie. Sądzę, że mogę Ci przyznać ukończenie kursu instruktorskiego.
- Naprawdę ?! Dziękuję bardzo.
Byłam w szoku. Pan trener był bardzo miły. Co jeszcze mnie tutaj zaskoczy ?
- Gratulacje – powiedział Janek – Jedziemy w teren żeby to uczcić ?
- Ok, tylko pójdę po Molly.
Teren był fajny. Piękne widoki leśne. Coraz bardziej się ściemniało. Minęliśmy tor wyścigowy. To bardzo mnie interesowało. Zawsze chciałam się przejechać po torze wyścigowym, szybko jak wiatr halny. Przyglądałam się tam uważnie, lecz widok zasłaniały drzewa. Trzeba było wracać, bo komary już gryzły. Udało mi się tylko dostrzec jedną dziewczynę na torze. Siedziała na karym koniu i najwidoczniej była zdenerwowana. A obok... stała właścicielka i krzyczała na nią. Ciekawe co się stało. Chciałam się dowiedzieć, ale nie mogę tam iść bez pozwolenia. Wróciliśmy do stajni i rozsiodłaliśmy konie. Idziemy na ognisko.
Było już ciemno i ogień ładnie świecił. Usiadłam na ławce i czułam się jak skamieniały zombie. Miałam grobową minę i wcale się nie odzywałam. Siedziałam tam raczej z przymusu i z grzeczności, bo nie będę odmawiać. Moje myśli zajęła ta dziewczyna z toru. Miała bardzo oryginalny wygląd. Była piękna. Miała czarne, proste włosy trochę dłuższe niż do ramion. Smukłą sylwetkę, a jej koń był karym arabem. Wyglądali razem cudownie. A właścicielka ? Wydawał mi się tak miła...
Wszyscy najwidoczniej dobrze się bawili, Janek przyniósł gitarę i zaczął grać. Całkiem fajnie grał. Ale nie miałam nastroju na żadne ogniska. Nawet nie spostrzegłam się kiedy zaczął grać. W połowie piosenki się zorientowałam.
- Ta piosenka była dla Izy. – powiedział Janek.
- Eee... ja już pójdę. – uznałam, że to naprawdę nie ma sensu. Dla mnie ? Dlaczego ? Taaak, to pewnie brzmi dziwnie, ale naprawdę nie umiałam się na niczym skupić. Siedziałam tam, a nie wiedziałam co się dzieje. Jak pójdę, będzie dla wszystkich najlepiej.
- No ale czemu ? Co się stało ? Czekaj ! – złapał mnie za rękę
- Nie, nic się nie stało, puść ! Ja już pójdę. – pobiegłam do stajni.
Janek zapukał do drzwi mojego pokoju. Nie było mnie tam, ale zapomniałam zamknąć drzwi. Wszedł do środka. Ja siedziałam jakieś pół godziny w stajni. W końcu byłam już zmęczona i poszłam do pokoju. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam tam Janka siedzącego na łóżku.
- Co ty tu robisz ? – zapytałam.
- Widziałem.
- Ale co ?
- To zdjęcie, na którym był chłopak z ciemnymi brązowymi włosami i blado błękitnymi oczami.
- Dawida ? Wiem, stoi na szafce. – mówiłam smętnie, byłam zmęczona
- Jaki Dawid ? Kto to jest ?
- A co cię to obchodzi. W ogóle to idź sobie stąd ! A Dawid to mój chłopak...
- Ale nie wiedziałem, że masz chłopaka. Myślałem...
- Nie wiem co myślałeś, ale idź sobie ! I nie mów mi co mam robić, bo chyba nie myślałeś że będziemy razem ?! – chyba za bardzo mnie poniosło. Przecież on może wcale nie miał tego na myśli ? Chciałam mieć spokój !
Zamknęłam mu drzwi przed oczami. To wszystko było okropne !

   Rano nie miałam ochoty na jazdę w grupie. Powiedziałam trenerowi, że nie będę dzisiaj brała udziału w treningu. Brakowało mi kogoś z kim mogłabym porozmawiać. Pisałam SMS-y z Dawidem.
- Hej, co u ciebie ? Ja jestem w ośrodku i dzisiaj nic nie robię.
- Cześć, u mnie dobrze. Przyjęli mnie do szkoły. Za chwile idę na spotkanie z kumplami, a ty poznałaś jakąś przyjaciółkę na obozie ?
- To super ! Ja nie, tylko takiego Janka...
- Przepraszam Cię, muszę iść. Odpiszę potem, pa !
- ... ale jestem na niego zła, a on się na mnie obraził, bo wygoniłam go wieczorem z pokoju... Pa pa ;*
Poszłam do stajni wyczyścić konia. Molly na mój widok machała łbem i poparskiwała przyjaźnie. Chyba myślała, że już nie przyjdę. Czesałam klaczy grzywę, a do boksu podszedł Janek. Chciał mnie przeprosić za wczoraj, ale byłam zła i nie chciałam z nim rozmawiać. Skończyłam zaplatanie grzywy i zrozumiałam że zachowałam się nie właściwie. Janek czyścił boks na drugim końcu stajni. Teraz ja chciałam go przeprosić, przecież nie będę się gniewać do końca życia. Ale tym razem on nie chciał ze mną gadać. Wyszedł drzwiami z napisem ,,Nie wchodzić". Nie przejmowałam się kartką i weszłam. A tam był dalszy ciąg stajni, dwa boksy. Jeden nie różnił się niczym od pozostałych. Stała tam klacz właścicielki. Była dość niska i siwa. Podeszłam do Janka
- Przepraszam byłam zła, ale każdy popełnia błędy. Zrozum, że jest mi ciężko...
- Nie, to moja wina. Tylko że musisz stąd iść. Tu nie wolno wchodzić. Jak przyjdzie właścicielka będzie złą.
Nie słuchałam go, bo bardzo zaciekawił mnie boks, który stał w kącie. Było tam ciemno i brudno.
- Musisz wyjść, tu nie wolno ! – mówił dalej, ale ignorowałam jego wysiłek i podeszłam do boksu.

  Odsunęłam pajęczyny i ujrzałam w boksie konia. Był tak brudny, a jego długo grzywa była tak sklejona, że nadawała się tylko do ścięcia. Otarłam tabliczkę na drzwiach z kurzu.
- Dragon... - przeczytałam szeptem – kto ci to zrobił ?
Chciałam otworzyć drzwiczki i wejść do środka, ale Janek odepchnął mnie na bok.
- Nie wchodź tam, nie zbliżaj się do niego! Ten koń jest opętany! Zrobi krzywdę każdemu komu popadnie !
Słysząc te krzyki, weszła właścicielka.
- Co tu się dzieje ?! Nie wolno tu wchodzić ! Natychmiast stąd wyjść.
- Ale ten koń... jak tak można ? Trzeba coś z tym zrobić ! - zaczęłam krzyczeć zdesperowana
- Janek, wyjdź bo stracisz pracę, a ty wyjdź bo wyjedziesz z ośrodka. Ten koń jest spisany na straty, już dawno miał iść do rzeźni, tylko nie chcieli go odkupić bo jest za chudy...
- Ale tak nie można !
- Wyjdź stąd natychmiast !
Wyszłam. Nie chciałam się awanturować, ale wiedziałam że trzeba coś z tym zrobić. Ten koń jest w opłakanym stanie. Nawet nie wychodził na padok. Siedział w ciemnym boksie pełnym pajęczyn i kurzu. Brudny boks, nie czyszczony od wieków. Odpuściłam właścicielce, ale nie zamierzam tak zostawić tej sprawy. Miła z wyglądu starsza pani okazała się kryć w sobie złość i obojętność dla koni, których los zależy tylko od właściciela. Nie tylko dla koni była nie miła, dla ludzi również. Przecież widziałam jak krzyczała na tą dziewczynę z toru. Jankowi groziła wyrzuceniem z pracy, a mi kazała odejść lub wynieść się ze stajni. Wszystko przez ciekawość i dla dobra zwierzęcia...

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz