Rozdział 66

13 1 0
                                    


 Podróż pociągiem dłużyła się niemiłosiernie. Nie umiałam skupić myśli. Chciałam żeby jechał szybciej, to doprowadzało mnie do frustracji. Byłam zmęczona. To wszystko jakoś jeszcze do mnie nie docierało. Dlaczego mnie przy nim teraz nie ma ? W końcu pociąg przyjechał na stację. Wyszłam na zewnątrz i chłodne powietrze trochę mnie orzeźwiło. Ciemne niebo zakrywały gęste chmury, tylko gdzieniegdzie prześwitywały gwiazdy. Przeszłam przez furtkę i odetchnęłam z ulgą, że jestem już w domu. Amanda w fioletowej bluzie z kapturem na głowie, stała przy bramie na padok, z założonymi rękami. Po drugiej strony bramy stała Ambrozja, wydychając zimne powietrze, która najwidoczniej czekała aż ktoś zaprowadzi ją do stajni. Postawiłam torbę na werandzie i poszłam do Amandy.
- Cześć – odparła bez entuzjazmu, jak zahipnotyzowana. – Nareszcie jesteś.
Objęłam ją na przywitanie. Była cała zmarznięta
- Długo tu stoisz ? – złapałam ją za lodowatą rękę.
Nie odpowiedziała nic.
- Gdzie jest Dragon ? – chciałam jak najszybciej go zobaczyć – I gdzie Janek ?
- W klinice. Janek pojechał razem z nim – łza spłynęła jej po policzku - Nawet nie wiesz jak mi jest przykro ! - zrozpaczona zakryła twarz w dłoniach.
- Cii... - nie wiedziałam co mam powiedzieć żeby ja pocieszyć. Sama byłam przerażona sytuacją – Pojedźmy tam – zadecydowałam – Znaczy się ja jadę, ty jeśli nie chcesz...
- Jadę z tobą – pozbierała się – Tylko wprowadzę Ambrozję.
Wsiadłyśmy do czarnego samochodu Amandy, ale ja wolałam prowadzić. Chociaż byłam zmęczona po podróży, to Amanda była bardziej roztrzęsiona.
Weszłam do kliniki energicznym krokiem, Amanda ledwo co za mną nadążała. Natknęłam się na młodą stażystkę, która skierowała mnie do odpowiedniej sali. Na korytarzu zobaczyłam Janka, który siedział na krześle. Głowę podpierał na rękach. Jego czupryna była cała rozczochrana i w tym momencie uznałam, że bardziej należałoby się martwic o niego niż o konia.
- Powinieneś się położyć – powiedziałam do niego.
Ale on nie dał się ugiąć. On i Amanda zadręczali się wyrzutami sumienia, że to ich wina. Ja nikogo nie oskarżałam. Nie patrzałam na to w ten sposób. Stało się. To mogło się przytrafić dosłownie każdemu. Nie miałam do nich pretensji, ani żalu. Co innego jeśli to stałoby się Molly. Nie chodzi o to, Dragona też kocham. Ale Molly jest przywiązana tylko do mnie. Jest przy mnie od samego początku, nigdy się nie rozstawałyśmy. A teraz ja zostawiłam ja samą na ranczu... Jak ona to zniesie ? Czy Patryk jest osobą godną zaufania ? Czy na pewno dobrze się nią zajmie ?
W każdym bądź razie wiedziałam, że Janek kocha Dragona i nigdy w życiu nie wyrządziłby mu krzywdy.
- Co z nim ? Gdzie Dragon ? – spytałam.
- Właśnie go operują – odparł Janek.
Przygryzłam wargę i usiadłam na krześle usiłując czekać cierpliwie. Spojrzałam na zegarek. Było po 23.00. Na korytarzu nie było nikogo oprócz nas. Panowała kompletna cisza, było słychać jedynie brzęczenie lampy. Wszyscy mieliśmy opuchnięte oczy i marzyłam tylko o tym, by położyć się na wygodnym łóżku i zasnąć wtulona w miękka pościel. Nagle zadzwoniła moja komórka. Ocknęłam się gwałtownie.
- Halo ? – zapytałam odzyskując przytomność.
- Cześć – ususzałam głos Patryka – Przepraszam że dzwonię późno, jak przeszkadzam to...
- Nie przeszkadzasz – zapewniłam go.
- Jak Dragon ?
- Siedzimy w klinice. Ma operowaną nogę. To trwa już dosyć długo. Mam nadzieję, że...
- Będzie dobrze – chciał mnie przekonać i chyba w pewnym stopniu mu się to udało – Wszyscy trzymamy kciuki.
- Dziękuję. Jak Molly ? – nie umiałam się powstrzymać żeby nie zapytać.
- W porządku. Wstawiłem Rewię w boksie obok. Polubiły się, teraz mają towarzystwo.
- To dobrze – przekonywałam siebie w duchu, chociaż tyle mogę zrobić – Pozdrów Agatę i resztę. I daj Molly marchewkę.
- Oczywiście ! Powodzenia.
Coś zmusiło mnie do tego, żeby się uśmiechnąć. Amanda normalnie już by się wypytywała kto dzwonił, dzisiaj jednak tylko spojrzała, ale postanowiła trzymać język za zębami.
- Kto jest właścicielem konia ? – zapytał starszy pan w białym fartuchu, który właśnie wyszedł na korytarz.
- Ja – od razu poderwałam się z krzesła.
- Można zobaczyć się z koniem. Proszę jednak nie długo, musi odpocząć. – spojrzał na nas wszystkich – Państwu też odpoczynek dobrze by zrobił.
Bez chwili zastanowienia weszłam do sali. Dragon leżał na stercie słomy, jeszcze nie do końca wybudził się z narkozy. Na mój widok chciał się podnieść, ale klęknęłam przy nim i kazałam mu dalej leżeć. Rany nie wyglądały aż tak tragicznie. Kilka tygodni smarowania maścią i nie pozostanie po nich ani śladu. Jego tylna noga była usztywniona i owinięta bandażem.
Amanda i Janek nie weszli do sali. Czyżby wyrzuty sumienia aż tak ich dręczyły ? Zapewne chcieli zobaczyć się z Dragonem. Poszłam po nich. Stanęłam w drzwiach.
- Nie wejdziecie ? – zapytałam
- A możemy ? – zapytała Amanda niepewnie.
Popatrzałam na nich jakby poświrowali. Oczywiście że mogą !
Dragon gdy zobaczył Janka zarżał donośnie. Chłopak załamał się jeszcze bardziej.
- Co ja ci zrobiłem ? – wycedził przez zęby.
Postanowiłam to skończyć – To nie twoja wina ! Zrozum, nie gniewam się na ciebie, ani na ciebie – wskazałam na Amandę – i on też się na was nie gniewa ! Tylko spójrz ! Widzisz ?! W jego oczach wciąż jest wola walki. Wyjdzie z tego cało. Tylko uwierzcie w niego ! To silny koń, najchętniej stanąłby na nogi i znów zaczął skakać – mówiłam z takim przejęciem.
Do Janka chyba w końcu dotarło.
- Byłem tak zaślepiony, tak bardzo chciałem wystartować z nim w zawodach...
Kącikiem ust uśmiechnęłam się do Dragon – Ty nie wiesz, co to przegrana, prawda koniku ?

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz