Rozdział 72

17 1 0
                                    


Dopiero co się obudziłam, a już chciałam godzinę szesnastą. Agata i dziewczyny z obozu wybrały się na ,,shoping" do najbliższego centrum. Wyszczotkowałam Molly i zaplotłam jej ładnie grzywę i ogon. Potem wykapałam Blaska i wysprzątałam na błysk całą stajnię. Musiałam jakoś wypełnić ten czas, przez który kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wczorajszy dzień... było super, tak wesoło, ale z drugiej strony czułam się jakbym zrobiła coś złego. A przecież tak nie było. Nikomu nie muszę tłumaczyć się z tego co czuję. Choć ja sama chciałabym znać na to odpowiedź. Nie potrafiłam tego nazwać. Niepewność ? Nie przemyślane decyzje ? To takie nie w moim stylu. Wiedziałam, że tu nie chodzi tylko o przyjaźń, ale nie wiedziałam co o tym sądzić.
Chciałam dobrze wyglądać, ale nie wiedziałam co na siebie włożyć. Ubrałam jasną koronkową sukienkę, tylko ją miałam tu ze sobą. Wybiła 16.00 a Patryka nigdzie nie było widać. Czyżby zapomniał ? Rewia stała na padoku idealnie wyszczotkowana. Podeszłam do klaczy i pogładziłam ją po czole. Zauważyłam Patryka niosącego siodło. Wyszedł ze stajni i wyglądał normalnie, tak jak zawsze. Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Może chociaż moja sukienka mogłaby mu coś przypomnieć ?!
- Siodłaj Molly – powiedział.
Spojrzałam na niego tempo.
- Byliśmy umówieni co nie ? – to brzmiało jakby on chciał mi przypomnieć.
- No tak... - trochę się w tym wszystkim pogubiłam.
Poszłam siodłać Molly. Właściwie nie wiem czego się spodziewałam. Może kino, albo jakiś wypad na miasto ? Oczywiście nie mam nic przeciwko konnej przejażdżce, ale gdybym wiedziała, nie ubrałabym się w taką sukienkę.
Wskoczyłam na konia i po chwili stępa, ruszyliśmy kłusem przez leśną drogę. Liczyłam choćby na najbardziej banalną rozmowę, ale Patryk nic nie mówił i wydawał się bardzo tajemniczy. Jechałam na Molly zaraz za nim. Galopowaliśmy przez polną drogę kilka minut. Potem wjechaliśmy na boczną ścieżkę przy lesie i zwolniliśmy do kłusa. Patryk wypatrywał czegoś na bocznej łące, a ja nie wiedziałam o co chodzi. W końcu wjechaliśmy stępem w wysoką trawę, która sięgała koniom do brzucha.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział i zeskoczył z konia.
Zauważyłam rozłożony koc i koszyk z jedzeniem w miejscu wykoszonej trawy. Z jednej strony bardzo mnie to zszokowało, ale z drugiej strony, było to przeurocze.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz