Rozdział 7

21 1 0
                                    


 Rano była piękna pogoda. Wiadomo, że jesienią pogoda nie jest wspaniała, ale ta była piękna. Nie było chmur, słońce świeciło, było świeże powietrze i śpiewały ptaki. Wspaniała pogoda na jazdę. Spojrzałam przez okno i o dziwno Molly stała na pastwisku.
Skąd ona się tam wzięła ? Przecież jeszcze jej nie wyprowadziłam, a na noc stała w boksie – pomyślałam sobie i nagle ogarnął mnie szok – Ale tu czysto ! – żaden liść nie leżał na placu.
Zeszłam do stajni w piżamie, (bo musicie wiedzieć, że z mojego pokoju było zejście do stajni) cała rozkopana i zaspana, i chciałam nasypać Molly paszy. Z siodlarni przyglądał mi się Dawid, którego nie zauważyłam i jak wyszedł to się wystraszyłam.
- Ej co ty tu robisz ? A ja w piżamie...
- Spałaś tak długo, to nakarmiłem i wypuściłem ci konia.
- Która jest godzina ?
- 12.00 – złapałam się za głowę , a on ciągną dalej – Dzisiaj idziemy na spacer, nie zapomnij, będę o 16.00
Poszłam na górę przebrać się w coś normalnego i zeszłam z powrotem. Dawida już nie było. Poszłam do klaczy na padok.
- Hej Molly ! Cześć koniku. Idziemy na jazdę ?
Koń parskną wesoło.
Szybkie czyszczenie i siodłanie, a potem szybka jazda. Najwięcej czasu zajął nam galop. Galopowałyśmy po całej ujeżdżalni zapominając o całym świecie.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz