Rozdział 22

18 1 0
                                    


Było ciemno i dość chłodno. Odgarnęłam pajęczyny, by lepiej go widzieć. Stał tam dziki i nieujarzmiony. Para leciała mu z chrap. Oknem wpadał blask księżyca w pełni. Patrzył na mnie wielkimi oczyma, przestraszony. Zrobiłam krok bliżej w jego stronę.
- Jesteś piękny
Koń zarżał cicho i ochryple. Wysunęłam rękę by go pogłaskać, ale gwałtownie odskoczył do tyłu.
- Przepraszam, spokojnie, jeśli nie chcesz to nie muszę, nie chcę cię skrzywdzić...
Wyciągnęłam rękę i zawiesiłam ją w powietrzu. Koń wpatrywał się w nią, ale jednak wciąż stał w kącie.
Janek przypomniał sobie, że nie nakarmił Stokrotki. Po cichu wszedł drugimi drzwiami. Usłyszałam jak drzwi się otwierają i odwróciłam głowę. W tym samym momencie Dragon przyłożył swój łeb do moje ręki. Ujrzałam Janka, któremu szczęka opadła ze zdziwienia.
- Ja... ja... jak to możliwe ? – wypowiedział w końcu.
- Nie wiem - a Dragon wciąż stał z łbem przy mej dłoni.
Usłyszałam kroki w stronę stajni.
- Ktoś idzie...

  Kroki było słychać coraz głośniej. Ktoś był coraz bliżej drzwi.
- Trzeba wiać – powiedział Janek.
- Dokąd chcesz uciec ? Już i tak daleko nie zajdziesz.
Do stajni weszła właścicielka. Była trochę rozkojarzona.
- Co w tu robicie o tej porze ? A z resztą co wy w ogóle tu robicie ? Miało was tu nie być. I szybko wyjdź z tego boksu zanim trzeba będzie dzwonić po lekarza ! – krzyknęła.
Koń się zdenerwował i zaczął wymachiwać łbem.
- Spokojnie, stój... - pogłaskałam konia po szyi.
- No już szybko ! Zostawcie tego konia. Po jutrze przyjadą kupcy. Chcą go kupić na rodeo. A ciebie, gdy jeszcze raz tu zobaczę, wiedz, że wylatujesz z ośrodka !
- Na rodeo ?! Ale...
- Już ! Dobranoc, do pokoju !
Ale ta właścicielka mnie dzisiaj zdenerwowała ! Siedziałam w pokoju, bo nie umiałam zasnąć. Konie na rodeo są zazwyczaj źle traktowane. A Dragon to wspaniały koń. Piękny i kochany. Trzeba mu zaufać, a on zaufa tobie. Nie wytrzymałam dłużej w pokoju. Zeszłam do stajni z powrotem.
- Chodź Dragon, nie pozwolę cię tak traktować.
Założyłam mu powoli kantar i przywiązałam do rurki przy boksie. Wzięłam szczotki i wyczyściła konia. Stał grzecznie, wcale nie robił kłopotu. Zachowywał się lepiej niż nie jeden koń. Bez problemu wyczyściłam mu nawet kopyta i rozczesałam bardzo sklejoną grzywę. Dragon tylko uniósł uszy do przodu i bacznie śledził każdy mój ruch szczotką po jego grzbiecie. Nie rozumiałam co oni widzą w tym koniu złego. Kuc właścicielki w boksie obok latał w kółko jak oszalały, a Dragon jakby pomnik. Poczęstowałam go jabłkiem i wróciłam do łóżka, bo jutro trzeba wcześnie wstać na trening.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz