Rozdział 75

13 1 0
                                    


Ostatni dzień obozu nie był niczym przyjemnym. Nie chciałam rozstawać się z Agatą. Treningi, które mi prowadziła , sprawiały mi dużo frajdy. Częste przejażdżki w teren pomagały zapomnieć o szarej rzeczywistości. To miejsce w pewnym sensie pomogło mi wrócić do siebie. Nie rozpaczałam, bo wiedziałam, że jeszcze tu wrócę. Jesienią startujemy w zawodach. Co do Patryka... Nie rozmawiałam z nim jeszcze. Nie wiedziałam jak zakończyć tą sprawę. Pomimo licznych złudzeń, które miałam podczas tego obozu, wiedziałam że nic z tego nie będzie. Tylko co on na to ? Pewnie on ma całkiem inne spojrzenie na tą sprawę. Nie wiem co do mnie czuje, ale jest mi głupio, że postawiłam go w takiej sytuacji. Na początku robiłam to nieświadomie, a teraz żałuję że w ogóle dałam mu nadzieję na cokolwiek. Nie chcę żeby musiał cierpieć tak jak ja... Pomyliłam się – po raz kolejny. Do tego jeszcze zwichnięta kostka... Nie poszłam z nią do lekarza, ponieważ dużo by to nie pomogło. Nie nosiłam bandażu, nie chciałam robić z siebie kaleki. Potrafiłam normalnie chodzić, jedynie gdy próbowałam skierować stopę w dół, bardzo bolało. Z każdym dniem było coraz lepiej i postanowiłam się nie przejmować.
Od razu wiedziałam, że nie zamierzam marnować ostatniego dnia i zaczęłam od siodłania Blaska. Zaprowadziłam ogiera na dużą ujeżdżalnię. Blask stał spokojnie, podczas gdy ja ostrożnie wsuwałam swą stopę w strzemię, ustawiając nogę pietą w dół. Odbiłam się druga nogą, przerzuciłam ją przez zad i siedziałam w siodle. W tym samym czasie Patryk przechodził przez podwórko i zdziwił się, gdy zobaczył mnie na końskim grzbiecie.
- Co ty wyprawiasz ? Iza... z tą nogą ? Lepiej złaź z tego konia.
- Nic mi nie będzie.
Nie zważając na uwagi, ruszyłam stępem wokół ujeżdżalni. Patryk westchnął. Nie miało sensu powstrzymywać mnie przed jazdą konną. Byłam nie do zdarcia. Nic nie było wystarczającym powodem, by z tego zrezygnować. Noga wcale nie przeszkadzała mi w jeżdżeniu. Stabilnie trzymałam ją, przyłożoną do końskiego boku. Podczas galopu ogarnęło mnie przygnębienie, że to już ostatnia jazda na Blasku i nie mam pojęcia kiedy znów będę mogła doznać tego cudownego uczucia, jakim jest galop na nim. Ogier poruszał się płynnie i energicznie. Był jak dziki mustang, który pragnął pędzić na czele swego stada, ale z drugiej strony taki uległy i delikatny. Identycznie jak Molly. Z tą tylko różnicą, że Molly miałam na co dzień i wiedziałam, że nic tego nie zmieni. Bo gdyby, jeśli nie było Molly... nie byłoby też mnie.
- Do zobaczenia malutki... jeszcze się spotkamy – pogłaskałam konia po srokatej głowie, po skończonej jeździe. Jedno pożegnanie miałam już za sobą.
Ale to jeszcze nie koniec. Najtrudniejsze wciąż miałam jeszcze przed sobą. Patryka unikałam dzisiaj jak ognia. Ale nie potrafiłam się z tym uporać. Pożegnania były okropnie trudne, tym bardziej, że miałam z nimi złe wspomnienia. To chciałam zostawić na koniec.
Agatę odnalazłam w stodole. Przerzucała właśnie bale słomy.
- Daj, pomogę ci – chwyciłam za balik i wrzuciłam na starannie ułożony stos.
Agata odgarnęła mahoniowe włosy z czoła. Najwidoczniej była wyczerpana robotą.
- Jak ja tu teraz sobie poradzę bez ciebie ? Odwalałaś za mnie całą robotę – zażartowała – Zdążyłam się przyzwyczaić.
- Chciałam wybrać się na ostatnią przejażdżkę. Co ty na to ? Znajdziesz chwilę czasu ?
- Pokażę ci miejsce, którego jeszcze nie widziałaś.
Zabrałyśmy Molly i Octavię i po raz ostatni tego lata pojechałyśmy wspólnie w teren. Molly spodobały się te westernowe klimaty. Z chęcią nauczyła się nowych rzeczy, poznała nowych końskich przyjaciół, ale pewnie tęskni za Ambrozją, Dragonem, Wenecją – przyjaciół których nikt nie zastąpi. To było jej stado.
Las przez który jechałyśmy był jak zaczarowany, niesamowite kwiaty dodawały mu uroku, paprocie sprawiały, że wydawał się tajemniczy. Kilkadziesiąt metrów przed nami dojrzałam wysoką skałę, do której podjechałyśmy bliżej i objechałyśmy od drugiej strony. Piękny wodospad z czystą wodą, spływał potoczkiem do niewielkiego jeziora.
- Pięknie tu... - zachwycałam się, gdy zatrzymałyśmy się napoić konie.
- Często przychodzę tu, gdy nie wiem o co robić.
- Ja też mam takie miejsce, na plaży. Często byłam tam z D... - urwałam, bo zabroniłam sobie wracać wspomnienia z tamtych chwil.
- Musisz kiedyś do nas przyjechać – zaproponowałam Agacie by zmienić temat.
- Z chęcią kiedyś się wybiorę – Agata mrugnęła i pojechałyśmy dalej.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz