Rozdział 60

17 1 0
                                    


Rano wstałam wcześniej od reszty, żeby zdążyć jeszcze przelonżować Molly. Zaprowadziłam klacz na ujeżdżalnię. Stanęłam na środku, a Molly posłusznie szła przy ścianie. Zachęciłam klacz do kłusa. Biegła płynnym tempem z opuszczoną głową.
- Siemka ! – zawołał Patryk, który stanął przy barierce.
- Cześć – pomachałam mu – Galop ! – poleciłam klaczy i machnęłam bacikiem po skosie w stronę ziemi.
Molly galopowała energicznie, ucho miała zwrócone w moją stronę.
- Prrr... - koń od razu zareagował. Molly zwolniła do kłusa i podbiegła do mnie. Prychnęła słodko i oparła chrapy o moją dłoń. Szłam zmieniając co chwilę strony, a koń dotrzymywał mi kroku.
- Wow ! Jak to zrobiłaś ? – Patryk cały czas bacznie nas obserwował, zafascynowany tym, co właśnie robimy.
- Normalnie. Ty też tak potrafisz.
- Ja ? Nie ma szans. Mój koń też nie potrafi – zaśmiał się – Ogólnie ostatnio nam coś nie idzie...
Chciałam zaproponować pomoc, ale on już zmienił temat.
- Można tak rano wychodzić wcześniej ? – pytał podejrzliwie.
- Ja mogę – on chyba nie zdaje sobie sprawy, że nie należę do grupy obozowej.
- A ja lepiej pójdę się przebrać. Zaraz zbiórka ! – mrugnął i pobiegł do pokoju.
Obozowicze osiodłali swoje konie i wybrali się z Agatą na przejażdżkę po polanach. Ja w tym czasie szybko posprzątałam stajnię i postanowiłam popracować trochę z Blaskiem. Marzyłam o tym, by znów dosiąść tego wspaniałego ogiera. Wyszczotkowałam go i przyszykowałam siodło. Zarzuciłam na niego limonkowy czaprak, a on już wiedział co go czeka. Nie protestował. Najwidoczniej tylko na to czekał. Wsadziłam stopę w strzemię i już siedziałam na jego grzbiecie. Zareagował na delikatny sygnał łydką i ruszył do przodu. Przejechaliśmy parę okrążeń stępem na luźnej wodzy po czym przeszliśmy do kłusa. Wystarczy, że o tym pomyślałam, a Blask już automatycznie kłusował. Tylko z nim i z Molly czułam takie idealne zgranie. Rozumieliśmy się bez słów.
Galopowałam i w oddali zauważyłam zastęp z Agatą i Octavią na czele, wracający z polany.
- A wy już tak szalejecie ?! – wołała Agata, a Blask zarzucił głową.
- Właśnie kończymy – poklepałam konia i poluzowałam popręg.
Rozsiodłałam konia i puściłam na padok. Poszłam do stołówki zjeść ze wszystkimi pomidorówkę na obiad. Usiadłam przy stoliku, a po chwili Patryk się przysiadł. Zachowywał się tak jakbyśmy się przyjaźnili od lat, a tak praktycznie to znamy się od wczoraj. I choć tak naprawdę nic o sobie nie wiemy, czułam to samo.
- Czemu nie byłaś z nami ?
Popatrzałam na niego. W końcu i tak muszę mu powiedzieć – Nie należę do grupy – w tym momencie zrobiło mi się naprawdę przykro. Chciałabym znaleźć się w grupie obozowej.
- O... e... jak to ? – był trochę rozczarowany, nastała chwila ciszy – To co tu robisz ?
- Pomagam Agacie w organizacji. Będę wam prowadzić czasem jazdy.
- Ymmm... szkoda – zrobiło mu się żal – Znaczy nie no, jest spoko – dodał szybko, żeby nie wyszło na to, że ubolewa nad tym, ze prowadzę jazdy.
- Tak wyszło...

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz