Rozdział 65

18 1 0
                                    


- Hop ! – zawołała Amanda prowadząc na hali razem z Jankiem wolne skoki – Dajesz Ambrozja !
Kara klacz arabska biegła w korytarzu prosto na przeszkodę. Amanda stała na środku popędzając klacz, a Janek stał przy przeszkodzie zachęcając Ambrozję do skoku. Ambrozja przeskoczyła przeszkodę wysokości 120 cm.
- Dobry konik.
Ambrozja galopowała z zadartą głową i wysoko uniesionym ogonem.
- Na dzisiaj wystarczy.
Amanda wdrapała się na grzbiet Ambrozji, a Janek prowadził ją za kantar, żeby rozstępować klacz.
- Bierzemy też Dragona ? – zapytał Janek – Jak myślisz, co Iza na to ?
- Pewnie nie ma nic przeciwko temu... Przecież chciała żebyśmy się nim zajęli.
- Dawno nie skakał.
- Przecież wolne skoki to nic złego. Nie będziemy go zmuszać, jeśli będzie chciał skoczyć to skoczy, nie to nie.
- A co ty na to, żeby zrobić Izie niespodziankę i zanim wróci przygotować Dragona do skoków ?
- Jej gdyby nam się tylko udało... Pewnie byłaby zachwycona.
- Dragon był mistrzem WKKW – przypomniał Janek – to chyba nie będzie takie trudne. Chciałbym zobaczyć jak skacze.
- Ja też.
Janek przyprowadził Dragona na halę. Zaczął z nim rozgrzewkę na lonży, a Amanda odprowadziła Ambrozję na padok.
- I jak ? – zapytała gdy wróciła.
- Dobrze chodzi.
Spuścili Dragona z lonży i wpuścili w korytarz.
- Koń nie do poznania. Pamiętam jak stał u ciotki, dobrze że spotkał w swoim życiu kogoś takiego jak Iza.
- Z resztą nie tylko on. Wszyscy powinniśmy się cieszyć.
Na początek skoczył 80-tkę. Pokonał ją ze sporym zapasem.
- To chyba jakiś żart, ustaw mu wyżej – mówił Janek.
Amanda podniosła do metra. A potem 130, 150, 160... Dragon wszystko pokonywał bezbłędnie. Obudziła się w nim wola walki i chęć zwycięstwa. Skakał coraz to wyżej i wciąż z wielkim zapasem.
- Nie wątpię, że zdobył mistrzostwo, z takimi skokami ! – zachwycał się Janek.
- To co ? 180 cm ? Tego już nie przeskoczy.
- Jak to nie ? Skoczy na pewno !
Skarogniady ogier ruszył energicznym tempem na przeszkodę. Amanda i Janek stali w oczekiwaniu. Najwidoczniej Dragonowi nie sprawiło to wielkiego problemu. Wybił się silnymi kopytami i przeleciał nad przeszkodą.
- Wow ! Przepraszam, że nie wierzyłam – zwróciła się Amanda do konia – Myślę, że kończymy.
- Jeszcze 190
- Lepiej już mu odpuśćmy – wahała się.
- Ostatni raz, tylko ta jedna przeszkoda – niemalże błagał.
Amanda niechętnie, ale podniosła poprzeczkę.
Dragon był już zmęczony, ale wciąż miał ten błysk w oku. Amanda obserwowała w napięciu, a Janek wierzył, że się uda. Czekał na ten moment, kiedy zobaczy niesamowity lot nad przeszkodą. Już wyobrażał sobie jak to bierze udział z Dragonem w zawodach WKKW i zostają mistrzami świata. Zdobywają pierwsze miejsca i sławę na całym świecie.
Koń wybił się już nie z taką samą lekkością jak przedtem. Wzniósł się w powietrze, jakaś tam cząsteczka wiary Janka wciąż sprawiała, że była jeszcze nadzieja, że się uda. Dragon był zdeterminowany, jakby za wszelką cenę chciał udowodnić, że jest najlepszy. Nie poddawał się. Zebrał nogi wysoko...

 ... ale nie był w stajnie pokonać takiej wysokości. Potężnymi nogami zahaczył o drągi. Drewniane belki trzasnęły o ziemię i połamały się z wielkim hukiem. Dragon wydał z siebie ochrypły jęk i upadł na ziemię. Wszystko toczyło się tak szybko, ale oczami Janka wszystko wyglądało jak w spowolnionym tempie. Amanda odruchowo od razu podbiegła do konia, a on stał jeszcze chwilę jak słup soli. Dalej nie dotarło do niego to co się stało. Jak to się nie udało ? Jak mogło się nie udać ?! Podbiegł do konia. Dragon dalej nie podnosił się z ziemi. Jego nogi były poważnie pokaleczone. Dodatkowo rany na nogach i brzuchu krwawiły.
- Ma złamaną nogę – stwierdziła Amanda. Kiedyś uczyła się weterynarii, ale nie skończyła szkoły z powodu braku środków finansowych. Ona była bardziej opanowana, Janek był cały blady. Szybko wyjęła komórkę z kieszeni i zadzwoniła po weterynarza.
- To moja wina. To ja chciałem żeby skakał – karcił się i zadręczał wyrzutami sumienia Janek. Amanda chciała powiedzieć, że to nie jego wina, ale nie dał jej wciąć się w słowa. – Iza mi tego nie wybaczy, sam sobie tego nie wybaczę ! Jaki ja byłem głupi ! – czuł, że to była najgorsza rzecz jaką zrobił w życiu. – Przepraszam ! Przepraszam ! – pochylił się nad koniem i gładził jego szyję. Dragon patrzał na niego wielkimi oczyma, oddychając ciężko.
Amanda przytuliła Janka – Wszystko będzie dobrze... - mówiła ze łzami w oczach. Tak bardzo chciała wierzyć w to co mówi.
Po kilkunastu minutach przyjechali specjaliści, którzy zabrali Dragona do kliniki.
- Ja... pojadę z nim – powiedział Janek do Amandy – To moja wina i teraz muszę przy nim być.
Amanda chciała protestować, było późno i Janek był już zmęczony, ale uznała, że i tak nie ma sensu go powstrzymywać. To nie z jego powodu, jeśli już miała to być czyjaś wina, to siedzieli w tym razem. Ale dyskusja z Jankiem na ten temat byłaby w tym momencie nieracjonalna.
- Trzeba powiadomić Izę... - westchnęła Amanda.
Zaczęła się trząść. Nie bała się wyznać mi prawdy, ale nie wytrzymała napięcia. Martwiła się o Dragona. Chłodnymi dłońmi wystukała mój numer na ekranie komórki.
  Zamiatałam właśnie podwórko przed stajnią, gdy usłyszałam jak dzwoni mi telefon. Drzwi balkonowe były otwarte. Agata i obozowicze pojechali na kręgle, także zostałam sama. Oparłam miotłę o ścianę i pobiegłam po schodach do pokoju. O Amanda dzwoni ! Ucieszyłam się, dawno nie rozmawiałyśmy.
- Hallo ? Hej ! Fajnie, że dzwonisz ! Co tam słychać ?
- Cześć. Emm... - Amanda miała poważny ton głosu, nie wiedziała jak zacząć – Robiliśmy wolne skoki...
- I jak Ambrozja się spisała ? – czułam, że przyjaciółka jest zdołowana, ale nie chciałam pytać. Nie przypuszczałam, że stało się coś bardzo złego.
- Dobrze. Dragon też skakał.
- Dragon skakał ?! Wow ! To świetnie ! Nie stawiał żadnych oporów ? Wiesz... po tym wypadku...
- Niee, skakał jak zawodowiec !
- Niesamowite ! Dobiliście chociaż do metra ?
- Phi ! 120 cm to Ambrozja skoczyła, Dragon skoczył 180.
- Nie wierzę ! – aż mi szczęka opadła, gdy to usłyszałam.
- Skoczył też 190, ale... - Amanda uznała, że w końcu wypadałoby powiedzieć. Najlepiej mieć to już za sobą - ... ale, zrzucił, złamał nogę i jest w klinice.
Gdyby nie ta jej rozpacz i panika w głosie, uznałabym, że to żart. To był taki szok. Dragon pokonał swoją traumę, po wypadku z wujem, ale teraz ten wypadek, złamana noga, klinika... co ?! Nie, nie, nie... za dużo tego ! Brakło mi słów, nie chciałam już nic wiedzieć.
- Już jadę. – powiedziałam i rzuciłam telefon na łóżko.
Szybko spakowałam najważniejsze rzeczy do torby, by zdążyć na pierwszy pociąg, którym byłabym w stanie wrócić do domu. Nie chciałam wyjeżdżać tak bez pożegnania, więc już miałam pisać karteczkę dla Agaty, ale akurat w tym momencie cała grupa weszła do sali. Agata przewertowała mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Muszę jechać – spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, żeby nie miała mi za złe – Dragon, mój koń, złamał nogę. Zdarzył się wypadek, muszę tam pojechać.
Agata zrozumiała powagę sytuacji.
- To straszne. Jasne, jedź.
- Przyjadę, tylko niech wszystko się wyjaśni. Czy Molly może zostać ?
- Tak, nie ma problemu – mówiła Agata z troską, zrobiłaby wszystko żeby tylko móc mi pomóc.
Zapinałam czarny płaszczyk i wpadłam na Patryka w drzwiach. Słyszał moją rozmowę z Agatą, cała grupa słyszała. Złapał mnie za rękę
- Wszystko będzie dobrze.
Wysiliłam się na uśmiech. Bardzo bym tego chciała.
- Opiekuj się Molly, dobrze ? Dawaj jej owsa i puść na pastwisko.
- Oczywiście, nie ma sprawy.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz