Rozdział 79

13 1 0
                                    


 Ostatni dzień lata. Zwykle ten dzień jest dołujący, ale postanowiłam spędzić go w dobrym nastroju. Razem z Amandą zabrałyśmy swoje konie i pojechałyśmy pogalopować po plaży. Długo namawiałyśmy też Janka, ale wolał potrenować z Dragonem na ujeżdżalni. Molly biegła po wodzie przy brzegu, Ambrozja wyprzedzała ją na piachu. Amanda z Ambrozją zaczęły codziennie popołudniami chodzić na tor wyścigowy, trenować do wyścigu na zakończenie sezonu, już za kilka miesięcy. Janek poświęcał sporo czasu Dragonowi. Byli coraz lepsi i robili postępy. Za niedługo zaczną trenować na parkurach. Wieczorem urządziliśmy sobie ognisko przed domem. Długo nie trwało, przynajmniej dla mnie. Musiałam wstać wcześnie rano, żeby zdążyć potrenować z Molly reining.
  Nadszedł ten dzień, w którym zamieniłam się w kłębek nerwów. Poranny trening pomógł mi się zrelaksować. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Jakich ludzi poznam w nowej szkole ? Odnalazłam aulę, korzystając z pomocy sprzątaczek. Usiadłam, wokoło pełno nowych twarzy. Zauważyłam, że jeden chłopak mnie obserwuje. Ale nie wiedziałam o nim nic. W której jest klasie ? Jak ma na imię ? Byłam szczęśliwa gdy dyrektorka kazała poszczególnym osobom udać się do wskazanych klas. Chciałam poznać kogoś nowego. Samotność mi nie służyła... Na kierunku hodowca koni, zapewne wszyscy będą koniarzami, także będziemy mieli o czym rozmawiać. Taka osoba sama mi się napatoczyła.
- Cześć, jestem Ada – przedstawiła się, gdy szłyśmy korytarzem. Była średniego wzrostu. Miała długie, proste włosy w odcieniu rudego blond. W jej szarych oczach kryło się coś szalonego.
- Iza – uścisnęłam jej rękę
- No to będziemy razem w klasie.
- Fajnie – Ada wydała mi się sympatyczną osobą – Chodźmy, obczaimy naszą klasę
- Może będziemy mieć jakiś przystojniaków w klasie ?
- Ehh... - po tym co stało się z Dawidem, nie wiedziałam czy mam na to ochotę. W klasie kompletnie nie zwracałam na to uwagi.
Po rozdaniu planów lekcji, puścili nas do domu. Ada wydawała się być zawiedziona.
- Ja nie mam tu swojego typu... a ty ? – pytała gdy wychodziłyśmy ze szkoły.
- Co ?... Ja ?... Ja co ? – przez chwilę nie kojarzyłam, ale potem się połapałam. Z Dawidem poznałam się na rozpoczęciu roku szkolnego. Przez chwilę zatęskniłam, za tym, by znów znaleźć się w jego ramionach. Ale to minęło... Jak mogłabym rozmawiać z Adą o chłopakach, gdy po głowie chodziły mi takie rzeczy ? – Ja, to zupełnie inna sprawa...
Ada popatrzała na mnie pytająco.
- Kiedyś ci opowiem.
Okazało się, że nasze autobusy odjeżdżają z tego samego przystanku. Usiadłyśmy na ławce. Wyciągnęłam telefon, by sprawdzić, która godzina. Ada nachyliła się nade mną, odgarniając długie włosy.
- Jaki piękny koń ! Twój ? – mówiła Ada, gdy zobaczyła moją tapetę
- Tak. Molly.
Ada wyciągnęła z kieszeni swój telefon i pochwaliła się własnym koniem. Na tapecie była Ada skacząca wysoką przeszkodę na siwym arabie.
- Nazywa się Aluzja.
- Wspaniały koń ! Nieźle skaczecie ! Trenujecie ?
- Tak. Niedługo mamy zawody. A ty skaczesz z Molly ?
- No zdarza nam się poskakać, ale nie tak profesjonalnie. Obecnie ćwiczymy do zawodów w reiningu.
- Wow ! Kiedyś musisz mi pokazać.
- Jasne, a teraz muszę lecieć, bo mój autobus już jedzie.
- Do zobaczenia ! – Ada pokiwała na pożegnanie
W domu padłam na kanapę wyczerpana. Nikogo nie było. Gdzie oni wszyscy się podziali ? Spojrzałam na padok. Nie była Dragona. Ale na ujeżdżalni, ani na hali też nikogo nie było. Czyżby zabrali Dragona do lasu ? Gdy próbowałam domyślić się co się stało, przekręciły się klucze w drzwiach. Amanda wpadła do środka z tobołami.
- Hej Iza ! Już jesteś ? I jak było ? Zrobiłam małe zakupy. Ugotować zupę na obiad ?
Stałam jak słup, gdy zasypywała mnie pytaniami. Amanda w końcu się zorientowała, że nie odpowiedziałam jeszcze na żadne z nich.
- Czekaj... Jeśli nie ma Dragona, nie ma Janka, a ty byłaś na zakupach... To czy oni pojechali sami w teren ?!


  Dragon ostatni raz był na treningu krosowym, hmmm... No właśnie ! Kiedy ? A Janek pojechał z nim sam. Gdyby coś się stało, nikt nie mógłby udzielić pomocy. Nie było sensu szukać go teraz po lesie, nie wiemy w które miejsce dokładnie pojechał. Mogłyśmy tylko siedzieć z założonymi rękami i czekać. Rozsiadłyśmy się na werandzie, ale ich jak nie było, tak nie ma. Amanda stwierdziła w końcu, że nie będzie marnować popołudnia i zabrała Ambrozję na tor wyścigowy. Molly miała już trening rano, ale wyszczotkowałam ją jeszcze raz, by pobyć choć chwilę z moją klaczą. Dostrzegłam skarogniadego konia, wjeżdżającego przez tylną furtkę na plac. To pewnie Janek i Dragon wrócili z treningu. Jak dobrze, że są cali i zdrowi.
- Co ci odbiło ?! – ofuknęłam Janka, gdy zeskoczył z konia – Samotnie ćwiczyć kros ?! Po lesie ?!
Janek spojrzał na mnie zdezorientowany – Jaki kros ? Co ty wygadujesz ? Byliśmy się przejechać w terenie.
- Aaaa... aa – głupio mi się zrobiło – Nie wiem skąd nam to przyszło do głowy... Tak jakoś coraz mocniej trenujecie i... no...
Janek roześmiał się – Nie ma sprawy. Właściwie to nie taki głupi pomysł. Ale najpierw to musimy sobie przypomnieć skoki na parkurach.
- No to na co czekasz ? Od jutra bierzcie się do roboty. Dragon spisuje się rewelacyjnie z tego co widzę. Po kontuzji nie ma śladu. Tworzycie zgrany duet. No co ?
- Bez trenera chyba nie damy rady odpowiednio się przygotować. Dragon jest wspaniały, ale wiesz jak ja jeżdżę... Wolałbym żeby ktoś korygował moje błędy.
- Pomyślę co da się zrobić – zapewniłam. Chciałam żeby Janek i Dragon wypadli jak najlepiej na zawodach. Wiem ile to dla niego znaczy. Nigdy nie miał okazji nic osiągnąć. Chciałam pomóc zrealizować jego marzenie. Niestety nie miałam pojęcia, kto mógłby go odpowiednio przygotować do WKKW. Co prawda znałam się trochę na skokach, ale nie na taką skalę. Tu potrzeba było czegoś bardziej profesjonalnego.
 

Z Adą spotkałam się na przystanku. Miała na sobie zwiewną bladoróżową bluzkę na ramiączkach w typie bokserki.
- Już po treningu ? – zapytała.
- Tak – dopiero zorientowałam się, że przez nieuwagę poszłam do szkoły w sztybletach.
- Ja mam trening popołudniu. Może wpadniesz zobaczyć ? Pokaże ci gdzie mieszkam.
- No właściwie i tak nie mam nic do roboty.
Ada się ucieszyła.
Po lekcjach pojechałam z Adą autobusem w przeciwnym kierunku niż jeżdżę zwykle. Nigdy nie byłam w tej okolicy. Właściwie to cała wieś ciągnęła się wzdłuż jednej ulicy. Szeregi domków jednorodzinnych, ale pomimo tego okolica była bardzo zielona.
- Tam na prawo, tam mieszkam – Ada wskazała palcem drewniany dom, który trochę przypominał domek letniskowy – Zaczekasz tu chwilę ? Tylko się przebiorę. Mam okropny bałagan.
Kiwnęłam głową i zaczekałam w ogrodzie. Po dwóch minutach wyskoczyła w białych bryczesach i oficerkach z jasnej brązowej skóry. Musiałyśmy przejść jeszcze kawałeczek wzdłuż ulicy, a tam po lewej stronie znajdowała się stadnina.
Dojrzałam jakąś dziewczynę trenującą najprawdopodobniej ze swoim koniem.
- Kto to ? – zapytałam z ciekawości
- Nie wiem. Dużo osób trzyma tu swoje konia.
- To twoja stajnia ?
- Nie. Po prostu wynajmuje boks. To stajnia sportowa, dzięki temu mamy treningi skokowe z trenerami.
- Nie boisz się tak, gdy masa obcych ludzi może kręcić się wokół twojego konia ?
- Tu jest monitoring. Z resztą odmówiłam stajennym i sama zajmuję się Aluzją. Wiesz, niektórym to się przydaje, ale w końcu to mój koń, mieszkam blisko i niestraszne mi sprzątanie boksu. Mogę zrobić to sama.
Weszłyśmy do stajni. Była dość duża i całkiem elegancka. Przy jednym z boksów wisiała tabliczka
Imię : Aluzja
Rasa : Czysta krew arabska
Maść : Siwa
oraz Ada wypisana jako właściciel. Ale boks był pusty.
- Musimy iść po nią na padok – powiedziała Ada i chwyciła za uwiąz.
Siwa klacz stała na drugim końcu pastwiska. Już chciałam odwiązać pastuch i iść po konia, ale Ada zatrzymała się w miejscu.
- Zaczekaj. Aluzja przybiega na moje gwizdanie, inaczej nie daje się złapać. To przydatna sztuczka. Wtedy nikt mi jej nie zabierze.
- Mogę spróbować ?
- No możesz – Ada wzruszyła ramionami
Zagwizdałam, a Aluzja podniosła głowę i podeszła do mnie stępem.
- Cóż... nie zawsze chce biec – skrzywiła się w uśmiechu pokazując język – A swoją drogą to ciekawe, jeszcze do nikogo innego nie podeszła, chyba cie lubi.
W tej chwili dziewczyna z koniem, którą widziałam wcześniej, schodziły z ujeżdżalni i minęły nas po drodze.
- Trenerki dzisiaj nie ma. Coś jej wypadło i dzisiaj nie przyjedzie – poinformowała.
- Aha, dzięki – powiedziała Ada – Dobrze, że jednak przyjechałaś. Przynajmniej mam kogoś kto będzie mi podnosił zrzucone drągi – zwróciła się do mnie półżartem.
Przeszkody były dość wysokie. Miały 120 cm wysokości. Ale nie znalazła się dla mnie żadna robota, gdyż Aluzja wszystkie pokonywała na czysto.
- Zawsze tak skaczecie ?
- Nasz rekord to 150 cm, a na treningach zwykle do 120.
- Niezłe jesteście ! Startujecie w zawodach ?
- Tak, często. Na razie mamy na koncie wygrane trzy rejonowe.
Wtedy przyszedł mi do głowy genialny, w moich domysłach, pomysł.
- A znasz się na WKKW ?
- Hmmm... no nie za bardzo. A co ?
- Mój przyjaciel potrzebuje trenera. Może go trochę poduczysz ?
- Postaram się pomóc jak tylko mogę.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz