Rozdział 9

19 1 0
                                    


I tak mijał dzień za dniem. Przyszło lato. Ostatni dzień szkoły. Do tego czasu poduczyłam trochę Dawida w jeździe konnej. Po południu wybraliśmy się z Dawidem i Molly na plażę. Wjechaliśmy galopem do morza. Skończyło się tak że Dawid spadł, ale nic się nie stało bo umie dobrze pływać. Było bardzo ciepło i długo pływaliśmy. Potem wylegiwaliśmy się na ciepłym piasku, a Molly brodziła przy brzegu. Myślałam, że to będzie jeden z najwspanialszych dni u moim życiu. Po chwili ciszy Dawid powiedział :
- Za tydzień wyjeżdżam do Stanów na uczelnię... - w tej chwili zmieniłam zdanie na temat dnia.
- Żartujesz sobie, prawda ?
- Niestety nie...
Wzięłam klacz i poszłam do domu. Byłam w szoku, dlaczego mi to robi. Przejechałam się cwałem po polu, pod niebem pełnym gwiazd. W domu nie potrafiłam zasnąć. Siedziałam przy Molly na pastwisku, karmiąc ją świeżą koniczyną. W końcu zasnęłam na trawie, a noc była trochę chłodna. Klacz położyła się obok okrywając mnie częściowo swoją długą grzywą.
Rano jak zawsze Dawid przyszedł wypuścić Molly na padok. Molly nie było w boksie. Poszedł sprawdzić na pastwisko, a tam leżała śpiąca Iza i Molly. Na początku gdy to zobaczył lekko się uśmiechnął, ale po chwili zrobiło mu się przykro. Molly zauważyła go i podeszła po marchewkę. Obudziłam się słysząc stukot kopyt.
- Przepraszam, rodzice każą mi jechać. To dopiero za tydzień, ten czas możemy spędzić razem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony to fajnie, że spędzimy razem tydzień, bo przecież szkoła się już skończyła. Ale tydzień w porównaniu do całego roku to stanowczo za mało.

  Dawid pierwszy raz zaprosił mnie do swojego domu. A tak właściwie nie siedzieliśmy w domu tylko w stodole. Nigdy nie widziałam, że stodoła może być tak urządzona. Wisiały tam czerwone kotary, ze snopków siana ułożony był ,,balkon", a na środku materac na którym można wpatrywać się w to wszystko. Stało tam dużo lamp, bo okna były małe. Zabrakło tylko konia. Rozmawialiśmy o naszych pasjach, o naszych dziadkach i o różnych pierdołach. Doszliśmy do tego, że mamy dużo wspólnego. Potem przeszliśmy się ścieżką otoczoną jeziorami i złotą pszenicą do stajni.
- W niedzielę są zawody. Mam wziąć w nich udział ?
- Pewnie.
- Ale wtedy będę musiała poświęcić więcej czasu na treningi i nie będziemy się mogli tyle spotykać...
- Będę przychodził do stajni cię trenować.
Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że mnie niczego mnie nie nauczy, ale ucieszyłam się, że ma ochotę posiedzieć tam ze mną.
Pierwszy trening był jak zwykła jazda. Skoczyłyśmy z Molly kilka przeszkód i było dobrze. Na rozstępowanie pojechałyśmy na mały teren. Letnie widoki były piękne.

Stajnia PodkowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz