10

16.7K 288 40
                                    

Nyx

Pierwsze uderzenie spadło na moje pośladki. Krzyknęłam, wyginając się w łuk.

Fraser uderzał mnie metodycznie, robiąc równe przerwy między uderzeniami. Nie bił mnie mocno, ale wystarczająco, abym odczuła karę. 

Kiedy mnie uderzał, płakałam ze zwieszoną głową. Nie stawiałam mu się. Zrozumiałam, że jeśli będę go prowokować, moja sytuacja jako jego niewolnicy drastycznie się zmieni.

Gdy mężczyzna przecinał moje pośladki pejczem, obiecałam sobie, że od teraz będę mu posłuszna. Może jeśli będę wykonywała bezzwłocznie jego rozkazy, nie będzie mnie krzywdził. Będzie dla mnie łaskawy i z czasem coś do mnie poczuje.

Aby nie myśleć o uderzeniach, zaczęłam zastanawiać się, co działo się z moimi przyjaciółkami. Czy zauważyły, że zniknęłam? Czy były w moim mieszkaniu i zobaczyły rozwalone meble, a także kilkanaście tysięcy dolarów leżących na podłodze?

Zaczęłam łkać, ale nie z powodu bólu tyłka, ale tego, że dotarło do mnie, iż to działo się naprawdę. 

Moje piersi ocierały się o skórzane obicie ławki. Nie mogłam zmienić pozycji na wygodniejszą przez ręce skute na plecach. Nogi miałam rozszerzone, gdyż gdy tylko Fraser do mnie podszedł z pejczem w ręku, kopniakiem rozsunął mi nogi. Stopy ledwo dotykały podłogi, dlatego nie czułam bólu spowodowanego wcześniejszym wypadkiem w lesie. 

Kiedy uderzenia zaprzestały, na chwilę się rozluźniłam. Szybko jednak spięłam wszystkie mięśnie, szykując się na dalszą część kary.

- Kochanie?

Poczułam dłoń Frasera na dole pleców. Gładził mnie jednostajnie, gdy ja płakałam i za nic nie odważyłam się otworzyć oczu.

- Rozumiesz, że musiałem cię ukarać, prawda?

- Tak, panie - odpowiedziałam natychmiastowo rozumiejąc, że im szybciej mu ulegnę, tym łaskawszy dla mnie będzie. Albo tak tylko mi się wydawało.

Mężczyzna rozkuł mi ręce. Chwycił w dłonie moje obolałe pośladki. Rozmasowywał je, a jego dotyk, choć tego nie chciałam, poczułam aż w swojej kobiecości.

Musiałam przyznać, że mimo upokarzającego charakteru kary, podczas uderzeń pejczem czułam podniecenie. Było mi wstyd to przyznać przed Fraserem, dlatego postanowiłam potulnie milczeć, tym samym nie narażając się na kolejną karę.

Brunet wziął mnie na ręce. Usiadł na brzegu łóżka, a mnie posadził na swoich kolanach. Tyłek bolał mnie niemiłosiernie. Próbowałam zmienić pozycję na wygodniejszą, ale im więcej się wierciłam, tym bardziej mnie bolało.

- Spójrz na mnie, kochanie.

Fraser chwycił w dłoń mój podbródek. Nakierował moje spojrzenie na siebie. Miałam ochotę uciec wzrokiem gdzie popadnie, byle tylko na niego nie patrzeć. Nie chodziło o to, że brzydziłam się wyglądu Frasera. Niewątpliwie był przystojnym mężczyzną, od którego biła elegancja i szyk. Kobiety uwielbiały dominujących facetów, gdyż przy nich czuły się bezpieczne. Sama marzyłam o lekko dominującym partnerze, z którym mogłabym iść za rękę przez życie, ale dominacja Frasera nie była tą, której pragnęłam. Miał swoje upodobania, które podzielała zaledwie garstka osób.

- Niedługo będzie ich ślub.

Brunet zmarszczył brwi. Szybko jednak zrozumiał, o czym mówiłam.

- Przykro mi, że cię na nim nie będzie, kochanie.

- To nic, panie - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech. - Może tak musiało być? Może moja rola w życiu właśnie dobiegła końca?

FraserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz