46

7.5K 169 15
                                    

Fraser

- Nie musisz przyjeżdżać. Poradzę sobie.

- Nie ma mowy. Będę w Vegas za kilka godzin. Przyjadę do twojego klubu i ci pomogę. Kurwa, nie wierzę, że to prawda.

Siedząc w ogrodzie Chalcedony, zadzwoniłem do Elijaha. Potrzebowałem porozmawiać z kimś bliskim. Nyx dała mi już z siebie za dużo i czułem, że ją wykorzystuję, obarczając swoimi problemami. Owszem, Wyatt był naszym wspólnym "problemem", jednak nie sposób było nie zauważyć, jak ta sprawa wyniszczała moją dziewczynkę. 

- Też w to nie wierzę - odparłem, przeczesując palcami włosy, które musiałem umyć. - Ufałem Erikowi. Nigdy bym nie przypuszczał, że zabije niewinnego chłopaka i porwie mojego faceta. To jakiś koszmar, Elijah.

- Kurwa, wsiadam do samochodu, Fraser. Mam ustawiony telefon na tryb głośnomówiący. Rozmawiaj ze mną, proszę. Jadę na lotnisko, dobrze? Wykupię bilet na pierwszy lot do Vegas.

- Wysłałbym po ciebie mój prywatny samolot, ale...

- Nie będę pytał, ile masz kasy, że stać się na prywatny samolot - zażartował Elijah, aby mnie odstresować. - Kuźwa, dlaczego życie jest takie popierdolone, bracie? Najpierw nas rozdzielono, a teraz odebrano ci ukochanego mężczyznę. Nie masz pojęcia, jak wali mi serce. Przecież Wyatt to taki dobry chłopak.

- Chyba nie zrobił na tobie dobrego pierwszego wrażenia, co? - spytałem, uśmiechając się krzywo, wspominając ich pierwsze spotkanie.

- Do diabła, był o ciebie zazdrosny. Nie dziwię mu się. Jesteś przystojnym gościem, ale Wyatt chyba nie sądził, że spróbuję mu ciebie odebrać, co nie?

Zobaczyłem nad sobą cień Nyx. Blado się do niej uśmiechnąłem. Podałem jej dłoń, aby podeszła bliżej. Usiadła mi okrakiem na kolanach. Nawinąłem sobie na palec kosmyk jej jasnych włosów i puściłem go, tworząc lok.

- Muszę czekać przez godzinę w Chalcedony na informację od policji - oznajmiłem Elijahowi, zmieniając gwałtownie temat rozmowy. - Kazali mi się stąd nie ruszać, co kurewsko boli. Wyatt jest gdzieś tam samotny i przerażony, a ja nie mogę mu pomóc. Gliniarze zagrozili, że mnie aresztują, jeśli ich nie posłucham. Czekam tutaj jak na gorących kamieniach. Tak potwornie się boję, że...

- Że? - dopytał Elijah, podczas gdy ja wpatrywałem się w pełne  cierpienia oczy Nyx.

- Że znajdziemy Wyatta martwego.

Ścisnąłem dwoma palcami nasadę nosa. Zamknąłem oczy, z całych sił nakazując sobie, aby się nie rozpłakać. Nie uważałem łez za coś niemęskiego, jednak miałem przy sobie Nyx. Musiałem być silny dla niej, jeśli nie chciałem być silny dla siebie. 

- Nie mów tak, Fraser. Nie waż się tak mówić. Czy jest tam ktoś z tobą?

- Tak. Jest ze mną Nyx.

- Dobrze. W takim razie rozmawiaj z nią. Bądź przy niej. Ona też potrzebuje wsparcia. Może zabrzmię jak dupek, bo wiem, jak kochasz Wyatta, ale masz dwójkę kochanków. Dwójkę uległych. Pieprzyć to, co mówią ludzie. Domyślam się, że więź łącząca uległego i dominującego jest cholernie silna. Jest przecież zbudowana na zaufaniu. Oboje cierpicie. Róbcie to, co każe wam policja. Domyślam się, że nie jest łatwo, ale proszę, Fraser. Nie podejmuj pochopnych decyzji. Wyatt z pewnością gdzieś tam na ciebie czeka i niebawem się odnajdzie. Skoro ten pierdolony Eric tak go kocha, musi zapewnić mu bezpieczeństwo. Nie wierzę w porwania z miłości, ale wszystko ma sens, bracie. Rozłączę się w tej chwili. Wjeżdżam na autostradę. Napiszę ci wiadomość, o której będę w Vegas. Trzymaj cię, kurwa. Proszę cię, nie poddawaj się.

FraserOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz