30. Gwiazdy

109 13 18
                                    

Tara pov:
Przyszliśmy do lasu, Henry się bardziej za mną czołgał. Udało mi się ukraść jakiś przemycony przez innych uczniów alkohol, dosypie sobie mordownika no i się upije.
Partner mi zwiał, dziewczyny dobrze się bawią, a ja zostałam z naćpanym Henrym.
Żyć nie umierać.

Aktualnie piłam z gwinta alkohol, narazie nic sobie do niego nie dosypałam.
Henry przytulał się z drzewem, ja siedziałam na ziemii, oparta o drzewo.
Wreszcie wyciągnęłam torebeczke z fioletowym proszkiem i wsypałam dwie czwarte do butelki.
Pierwszy łyk poranił mi gardło, ale przełknęłam.
Henry zaczął się niewyobrażalnie głośno śmiać, zamiast spytać co go tak śmieszy, śmiałam się z nim.
Usiadł koło mnie, czułam, że mordownik zaczyna działać, bo obraz mi się rozlewał.
- Ale piękne niebo...- Zafascynował się starszy chłopak.
Spojrzałam w górę, gwiazdy lśniły na ciemnym niebie. Wspaniałe.
Ściągnęłam wreszcie maskę, położyłam ją koło torebki. Henry wstał, przy czym się zachwiał, myślałam że się wywali.
Wyciągnął rękę, ja wybuchłam śmiechem.
- Zechciałaby pani zatańczyć?
- Oczywiście.- Powiedziałam i złapałam dłoń chłopaka.
Tańczyliśmy bez muzyki, ale było przyjemnie.
Butelka z fioletowym pyłem, była prawie pusta, nawet nie wiem kiedy tyle wypiliśmy.
Tanczyliśmy walca, nie wiem skąd znam kroki.
Adrenalina.
- Nie wiedziałem, że umiesz tańczyć walca.- Powiedział Henry.
- Sama nie wiedziałam.- Odpowiedziałam jego własnymi słowami i tańczyliśmy dalej.
Henry oczywiście musiał mnie obrócić, przez co prawie wylądowałam na trawie.
Zakręciło mi się w głowie, ale dalej tańczyłam.
Zmieniliśmy taniec, nie wiem na jaki, teraz tańczyliśmy co chcemy. Po kilkunastu obrotach, nasze twarze były bardzo blisko siebie, prawie się...pocałowaliśmy.

Po kilkunastu minutach tańca, odpoczywaliśmy po drzewem.
Brałam łyka alkoholu, Henry mi go zabrał.
- Ej!- Walnęłam go w ramię.
Kojotołak wziął łyka i postawił butelkę na trawie.
- Naprawdę ładne te niebo.- Teraz ja się fascynowałam niebem.
Henry się zaśmiał, fioletowy mordownik mieszał nam w głowach.
- Co widzisz w gwiazdach?- Spytałam.
Teraz oboje patrzyliśmy na lśniące niebo.
- Hmm, widzę wilka..i kojota..
- Ha, ha bardzo śmieszne.- Skarciłam go.
On się uśmiechnął, ja też.
- Ale tak na serio?- Spytałam, bardziej poważnie.
- No to widzę wilka..i chyba nie wiem, jakieś ...drzewo? Nie jestem pppewien.- Odpowiedział.
- A tyyyy co widzisz??- Rzekł, patrząc mi w oczy.
- Widzę....Kota?..- Odpowiedziałam, Henry wybuchł śmiechem.
- Kota? Hahaha
- Tak kota, ty widziałeś drzewo, idioto.- Zaśmiałam się.
Znowu obydwoje śmialiśmy się w niebogłosy.

Siedzieliśmy w ciszy, popijając alkohol.
Spojrzałam na chłopaka i zdjęłam mu maskę z twarzy.
Szczerze, lepiej bez niej wyglądał.
- Jak w jakimś romantycznym filmie.- Szepnął, ruszając sugestywnie brwiami.
- Mmm albo ci założe tą maskę, zakryje twoją głupote.- Warknęłam posyłając maskę w jego twarz.
- AŁA- Krzyknął, dalej się śmiejąc.

Jego brązowe oczy błyszczały w świetle księżyca. Spojrzał się na mnie.
Jego wzrok przeniósł się na chwilę na moje usta. Wyglądał jakby walczył z samym sobą.
Pocałował mnie.
O cholera.

///////////////////

Bez komentarza ;)
*451 słów*

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz