28. Pierścionek

115 15 18
                                    

Tara pov:
Całą noc siedzieliśmy na posterunku.
Kilka razy dzwoniłam z telefonu Henrego do moich rodziców.
Na szczęście, udało im się na teraz wypłoszyć łowców, więc mamy narazie spokój.
Tata Theo jest cały, uzdrowił się od mordownika. Papa jest teraz w lofcie wujka Dereka, a wujek Stiles w domu, razem z Allison.
Na posterunku zostałam ja, Henry i Kylie.
Już trochę przysypiałam.
Teraz się zorientowałam, że pół-leżałam na Henrym, któremu to w ogóle nie przeszkadzało. Kiedy doszło do mnie co się dzieje, odskoczyłam od niego i usiadłam an drugim siedzeniu. Trochę się zawstydziłam.
Eh nie, po co. To tylko Henry.

Była już chyba 5:00, nie wiem dokładnie.
Mój telefon padł zupełnie, jedyny działający zegar był ten w gabinecie szeryfa.
Na posterunek wbiegł mój tata, koło niego papa, a za nimi pani babcia McCall.
- Tato!- Krzyknęłam i pobiegłam do nich.
Pani McCall ściskała teraz Kylie.
Łzy samowolnie leciały po moich policzkach.
- Tara..- Szepnął papa Liam i się w niego wtuliłam.
Spojrzałam na Henrego i się lekko uśmiechnęłam. Chłopak odwzajemnił uśmiech.

Byliśmy już w domu, w którym wszędzie były dziury od kul.
Mój pokój co dziwne, był nie naruszony.
Włożyłam na siebie jakieś czyste ciuchy i podłączyłam telefon do ładowarki.
Zeszłam na dół, by pomóc moim rodzicom.
- Tara, idź się połóż, całą noc nie spałaś. Odpocznij.- Rzekł papa.
- A wy? Całą noc walczyliście z tymi debilami.- Odpowiedziałam, zdenerwowana.
Theo rzucił mi spojrzenie i już się nie kłóciłam.
Poszłam do pokoju i wtuliłam się w poduszkę.

Gdy się obudziłam była już 11:00, nie spałam zbyt dużo.
Zajrzałam na szafkę gdzie leżał mój telefon. Dwie wiadomości od Allison.
O boże, Allison! Przecież ona miała randkę.
Zapewne rodzice nie pozwolą nam wyjść, więc sobie do niej zadzwonie.
Po godzinnym rozmawianiu i ekscytacji Allison jak było wspaniale na randce, rozłączyłyśmy się. Czasami jej zazdroszczę.
Wreszcie znalazła sobie „chłopaka", zakochała się, a ja dalej jestem sama.
Hmmm, może dam komuś szansę...?

Minęło już pięć dni od ataku łowców, nasz dom był nawet załatany, dzisiaj wracam do szkoły. Papa chciał mnie trzymać w domu tydzień, ale bym zwariowała.
Naszykowana, zeszłam na śniadanie.
W tym samym czasie dostałam sms'a od Kylie, że po mnie jadą. Zjadłam szybko posiłek i wyszłam z domu.
Wsiadłam do jeepa Allison i pojechałyśmy do szkoły.
- Jak się czujecie?- Odezwała się Kylie.
- Dobrze, jak narazie.- Odpowiedziałam jej.
Alli coś burknęła pod nosem.
Chwilowo wszystkie ucichnęłyśmy.
- Allisonnn jak twój chłopak??- Zaśmiała się Kylie, zmieniając temat.
- To niee jest mój chłopak..- Zarumieniła się młoda banshee.
Rzuciłyśmy sobie z Kylie spojrzenie pod tytułem „Co ona do nas pierdoli" i wróciłyśmy do tematu.
Całą drogę męczyłyśmy ją pytaniami o Alec'a i co z nimi dalej. Narazie z tego co się dowiedziałam, idą na drugą randkę.

Gdy dojechałyśmy, pierwsze co rzuciło mi się w oczy był wywieszony wielki baner, informujący o balu pierwszoklasistów. Hmm ciekawie.
Poszłyśmy we trójkę do swoich szafek.
- Boże czy tylko ja dalej mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje?- Spytała, trochę przestraszona Kylie. Poczułam oddech na swoim karku, odruchowo złapałam tego kogoś za rękę, wykręcając ją i odpychając napastnika do przodu.
- Ała, mogłabyś mnie milej witać.- Warknął Henry. Po zobaczeniu kto to, zostawiłam jego rękę, przepraszając.
- Okeeej, ignorując moje bardzo miłe przywitanie, widziałyście ogłoszenie o balu?- Spytał, masując swój nadgarstek.
Kylie prychnęła.
- Nie idę.- Powiedziała młoda McCall.
- Ha, ha nie żartuj K, my idziemy ty też.- Powiedziała Allison i zaciągnęła ją do sali.
- Czy ja się na coś zgadzałam?!- Krzyknęłam za nimi.
Henry mnie zatrzymał, przyciągając do ściany.
- Chcesz powtórkę z rozrywki?- Spytałam wrednie.
Chłopak prychnął, wyciągając coś z plecaka.
Spojrzałam się na niego zdziwiona, bo jeśli znowu mi da jakieś kwiaty to mu przywale.
Wyciągnął on za to mój pierścionek.
Jak on go znalazł?!
- Znalazłem na posterunku, musiałaś go zgubić w tej całej sprawie z łowcami.- Uśmiechnął się, zakładając mi go na palec.
- Ahh już mi się oświadczasz?- Spytałam, zadziornie.
Mm ograłam go jego własnymi metodami.
Ten się zaśmiał, puszczając mi oczko.

Po biologii, nadszedł trening.
Trener robi nam wycisk, po odwołanym meczu.
Zaczęłam rozmyślać o balu. Muszę mieć jakąś sukienkę, dodatki. Miejmy nadzieję, że znajdę jakieś ładne ubrania. A z kim pójdę?

///////////////////////

Hejka! Wiem, rozdział nie jest za długi, ale jak się na nim napracowałam xd
Ogólnie rzecz biorąc, nie byłam do końca przekonana co do tego rozdziału i wachałam się z wstawieniem go. No i to zrobiłam teraz!
Także, komentujcie jak wam się on podoba!
Buziaki, Nela!<3
*724 słów*

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz