41. Dla Allison

109 12 48
                                    

Henry pov:
Następnego dnia w szkole, wszyscy byliśmy zestresowani akcją uratowania Allison, co nie pomagało mi w powiedzeniu Tarze o sytuacji z Talią w bibliotece..
Idąc korytarzem, usłyszałem lekkie warknięcia dochodzące z pustej sali. Podeszłem bliżej, a to co zobaczyłem...

Ben rozmawiający z Emily.
Dziewczyna patrzyła na niego żółtymi ślepiami, za co on..ON świecił na nią czerwonymi.
Zajebiście, alfa.
Ale jak my tego nie wyczuliśmy?!
Przez cały ten czas koło nas łaził sobie alfa, a my nie mieliśmy pojęcia.. kurwa.
Zdecydowałem podsłuchać ich rozmowę.

- Jak to nic nie masz! Miałaś jedno zadanie..
- Boże wyluzuj, nie jesteś moim alfą.
- Jeszcze tego pożałujesz.
- Niby czego?! Tego, że ci coś nie wyszło? Bo TY od pół roku, próbujesz zrekrutować Reakenów do swojego stada i uwziąłeś się na ich dziecko? Słuchaj, ty kuReWskO popierdolony alfo, Tara nigdy nie będzie w twoim stadzie, bo już raz to zjebałeś, kumasz? Naucz się normalnego trybu życia, Ben.
Ja, nie chciałam mieć nic z tym wspólnego.
- Pożałujesz tych słów.

Zamarłem. Czy oni właśnie- Czy on-
Boże. Jak mogłem do tego dopuścić.
Oddaliłem się od klasy, szukając dziewczyn.

Tara pov:
Dzisiaj spróbujemy odzyskać Allison.
Po szkole pojedziemy do Deaton'a i wytłumaczymy mu sytuację.
Teraz, muszę porozmawiać z Henrym.

Byliśmy już w klasie, za dwie minuty miał zadzwonić dzwonek na ostatnią lekcję, akurat lekcję z Henrym. W dniu dzisiejszym nie mieliśmy dużo lekcji razem.
W brzmienie dzwonka na lekcje, wpadł do klasy Henry McCall. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam uśmiech.
Lekcja wydawała się straaaaaasznie długa, a Henry śmierdział lękiem i zdenerwowaniem.
Hmm, pewnie się stresuje tą akcją.
Co robimy okaże się w klinice, gdyż już oznajmiliśmy Alec'a o naszym prawie „planie".
- Henry, wszystko ok?- Szepnęłam.
Chłopak wzdrygnął się. Boże, naprawdę jest z nim coś nie tak.
- Yhm, tak, tak. Tylko jestem trochę zdenerwowany...- Szepnął.
Wpatrywałam się w niego przez kilka minut, po czym odpuściłam.

Wreszcie był dzwonek,
oznajmujący koniec lekcji na dzisiaj.

Henry pov:
Przez całą lekcję myślałem jak jej to powiem.
Co, „no Tara, umm kiedy Cię nie było w bibliotece, Talia mnie pocałowała, alee oczywiście ją odepchnąłem, HALO mam ciebiee, chyba rozumiesz prawda?"
Nie no nie mogę.
Tara się wścieknie. Na pewno..

Była już przerwa, zaraz mieliśmy iść do Deatona.
- BU!- Krzyknęła mi przed twarzą Kylie.
Skąd ona się tu wzięła! Najwyraźniej moje wilkołacze instynkty się wyłączyły pośrod mojego zamartwiania się.
- Ha! Wystraszyłeś się idioto!
- Przestań.- Warknąłem, na co ona przetasowała mnie z góry do dołu wzrokiem.
Przewróciłem oczami i wyciągnąłem papierosy.

Tara pov:
Spotkaliśmy się na parkingu. Byłam tam ja, Kylie, Talia i Henry.
Henry właśnie dopalał papierosa.
Przetasowałam go wzrokiem.
- Jezu co wy dzisiaj z tym macie.- Mruknął i zgasił papierosa na dłoni, na co się wzdrygnęłam. Jak tak można.
- Okej, no to co robimy?- Spytała Kylie.
- Ratujemy Allison.- Odpowiedział lekko przynudzony Henry. Serio? Allison jest w niebezpieczeństwie a on się nudzi?
Talia na niego warknęła, na co on...zaświecił na nią oczami. Coo jest. Myślałam, że dobrze się dogadują? Znaczy..hehe to dob- nie.
O co im chodzi?
Rzuciłam im zdziwione spojrzenie.
- Więc, pojedziemy do Deaton'a i Aleca, zobaczymy co powie na to weterynarz i...no i sie tam dowiemy co dalej...- Rzekłam.
- Aha, plan do kitu, robimy to.
Zachichotałam i poszliśmy do pojazdów.

Gdy dojechaliśmy do kliniki, wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do budynku.
Weszliśmy przez drzwi frontowe i to co zobaczyłam...
- T-tata?
Tata Theo i papa Liam patrzyli się na mnie ze zdenerwowaniem. No i chuj.
- heh to niezręczne.- skomentował Henry.
- Tara co to ma być.
- Dlaczego nam nic nie powiedziałaś.
- Jesteśmy twoimi rodzicami!
- To jest niebezpieczne!
UGH.
Weszliśmy do jakiegoś kantorka.
- No ale tu chodzi o Allison!!
- Tara. To jest ryzykowne.- Rzekł Papa.
- Ale jeszcze nawet nie wiem czy to zrobimy.- Powiedziałam.
- Proszę was, tu chodzi o moją najlepszą przyjaciółkę!!!
Naprawdę chce ją uratować...- Szepnęłam.
Papa westchnął.
- Dobrze. Ale jeśli zacznie się robić źle, wyciągamy cię z tamtąd natychmiastowo.- Powiedział stanowczo papa.
Tata Theo przytaknął.

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz