36. Ranny

138 15 87
                                    

Tara pov:
Moi rodzice zaginęli, ja mam jakieś bóle głowy i omdlenia, ktoś umarł i do tego jedyne co mogę zrobić to czekać, a ja nie jestem zbyt cierpliwa.
Leżałam na swoim łóżku, była już 3:00 w nocy.
Na wiszącym krześle leżał Henry, na moim biurku spała Kylie, a na pufie drzemała Allison.
Wszyscy ze mną byli.. i wszyscy spali.

Odwróciłam się na łóżku, w stronę Henrego i oglądałam jego spokojną twarz.
Wyczuł, że ktoś go obserwuje, więc wstał.
Chciał coś powiedzieć, ale go uciszyłam.
Pokazałam na dziewczyny, które spały.
Usiadł na rogu mojego łóżka i popchnął mnie w uścisk. Siedzieliśmy tak do siebie przytuleni.
Uśmiechnęłam się do niego, on pocałował mnie w policzek. Spojrzał na godzinę i rzucił mi zrezygnowane spojrzenie. Przewróciłam oczami i patrzyłam jak chłopak wraca na krzesło.
Wtuliłam się w poduszkę i poszłam spać.

Obudziłam się jakoś około 7:00, odpuściłam sobie dzisiaj szkołę, z czego się dowiedziałam Kylie, Allison i Henry także. Chcieli ze mną być.
Kylie jeszcze spała na biurku, reszta była chyba w kuchni. Doszedł do mnie zapach śniadania.
Zeszłam na dół, Henry robił jajecznicę, a Allison piła herbatę.
- Ra!- Powiedziała z entuzjazmem Alli, po czym mnie uściskała.
- Jak się czujesz?- Dopowiedziała dziewczyna.
- Troszkę lepiej.- Odpowiedziałam.
Zrobiłam zdziwioną minę na Henrego, ee ten pacan umie gotować? Dziwne.
- No co? Tak Cię zaskoczyło, że najprzystojniejszy chłopak na świecie umie zrobić jajecznicę?- Spytał.
- Ah, już sobie nie dopowiadaj najokropniejszy chłopaku na świecie.- Rzekłam, śmiejąc się.
On zrobił minę zbitego szczeniaka.
- Eee pójde obudzić śpiocha.- Powiedziała niezręcznie Alli.
Rzuciłam jej krótki uśmiech.
Gdy już wiedziałam, że Banshee była w moim pokoju, odwróciłam się do kojotołaka.
- Najokropniejszy chłopak na świecie? Jak cię wczoraj przytulałem to nie narze-..- Nie dałam mu dokończyć, bo dostał w głowę.
Przewróciłam na niego oczami i pocałowałam w nos.
Czułam jak zadziorny uśmiech włazi na jego usta.
Po kilku minutach, Allison z Kylie zeszły na dół, Kylie oczywiście zrobiła ze mną wywiad co do mojego zdrowia psychicznego i wreszcie mogliśmy zjeść.

- Wiadomo coś?- Spytałam Allison, po tym jak dzwoniła do swojego taty.
Okazało się, że Szeryf zrobił mi kwarantannę domową, dopóki nie znajdą się moi rodzice.
Ugh, super.
Allison smutno odpowiedziała, że nic nie wiadomo i usiadła na kanapie obok Kylie.
- Będzie dobrze. Miejmy nadzieję...- Rzekł Henry. Uśmiechnęłam się do nich smutno i włączyłam telewizor.
Po dwóch godzinach nudzenia się przed telewizorem, do Allison zadzwonił jej tata.
Czy chodzi o moich rodziców?

- Tara...- Zaczęła młoda banshee.
- W okolicach lasu Beacon Hills, widziano dwa wilki. Jeden czarny z szaro-zielonymi oczami, drugi jasno szary z błękitnymi oczami.
Widziano przy nich dwóch mężczyzn, jeszcze ich nie zidentyfikowano.- Dokończyła.
Opadłam na kolana. Dlaczego moi rodzice?
Dlaczego jacyś obcy typkowe chodzą przy nich?
I DLACZEGO ZAMIENILI SIĘ W WILKI?
- To są wilki moich rodziców.- Szepnęłam.
- A-ale dlaczego się zmienili.....
wi-wilkołaki się zmieniają w postać zwierzęcą gdy-gdy są w niebezpieczeństwie..to nie może być przypadek....- Zaczęłam panikować.
Czułam jak zaczynam ciężej oddychać.
- Ra..spokojnie. Oddychaj. Policja już przeszukuje las.- Odpowiedziała Allison.
Moje oczy zmieniły barwę.
- Ale oni mogą już nie żyć!- Mówiłam dalej.
- Tara..oddychaj.- Powiedział Henry.
Podniosłam się z podłogi i usiadłam na kanapie.

- A-ale co teraz? Musimy coś zrobić.- Powiedziałam.
- Tara, Stilinski i policja jest na miejscu, poszukują ich.- Rzekła Kylie.
- Ja-ja wiem...ale to moi rodzice....- Zająknęłam się. Allison mnie pocieszała.
Łza spłynęła mi po policzku.
Oczy zajaśniały mi na żółto, kły wyrosły.
- Śliczna uspokój się zanim się na kogoś rzucisz!- Warknął Henry.
Mam dość.
Wybiegłam z domu.
- Tara!
Tyle usłyszałam. Biegłam prosto do lasu.

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz