43. Ból

104 12 59
                                    

Liam pov:
- Jaki sposób?- Spytałem z nadzieją.
Naprawdę chce uratować moją córeczkę..
- Ktoś z was, wilkołaków, będzie musiał wyssać srebro z jej organizmu. To będzie jak zabieranie bólu, ale zamiast zabierania bólu, zabierzecie srebro. Miejmy nadzieję, że to polepszy jej stan, ale niczego nie jestem pewien w tym momencie.- Wyjaśnił druid.
Wstrzymałem oddech.
- Ja to zrobię.- Rzekł przygotowany Henry.
Spojrzałem na niego, lekko zdziwiony.
- Henry, ale..- Zaczęła Talia.
- Henry..to będzie bolesne. Nie możesz Ty tego zrobić.- Odrzekł Theo.
Utkwiłem swój wzrok na butach.

Do kliniki wparował Scott. O wow, wreszcie dojechał. Podszedł do swoich dzieci i je przytulił.
- Jak z Tarą?- Spytał.
- Coraz gorzej.- Odpowiedział mu zażenowany Theo. Wiedziałem, że to bardzo przeżywa, ale tego nie pokazuje.
- Można coś zrobić?
- Tak, można, ale Theo i Liam muszą się zastanowić kto to zrobi.- Powiedział Deaton.
To prawda, musimy to przemyśleć,
ale czas mija.
- Mówiłem już, ja to zrobię!- Wykłócał się Henry.
Scott rzucił mu spojrzenie, ja usiadłem zrezygnowany na krześle.
- Ja to zrobię.- Odezwał się Theo.
- O nie, nie, nie. Jesteś chimerą. A jak wiemy, srebro i rtęć bardzo źle na ciebie działają, kochanie.- Powiedziałem. Nie chcę nikogo dzisiaj stracić.
- Chociaż..Liam, to jest mądry pomysł żeby Henry to zrobił. Jest on kojotołakiem, młodym kojotołakiem i silnym, nie tylko fizycznie. Mógłby to zrobić, ale będzie to boleć...Jeśli Scott się zgodzi no i ty, Liam, to możemy spróbować..- Powiedział Deaton.
Theo westchnął z ulgą.
Może uda się uratować naszą córeczkę.

- Jest to niebezpieczne Henry.- Rzekł Scott.
- Ale tatooo..- Odpowiedział mu kojotołak.
- Ugh, jeśli tobie się coś stanie, nie wybaczę sobie tego.- Rzekł.
- Ale czy to nie będzie dla niego trujące?- Spytałem. Deaton wytrzeszczył oczy.
- Jest ryzyko, ale jak szybko on wyssa srebro, tak szybko Ja wyssam je z niego. Za pomocą specjalnej strzykawki.- Odrzekł weterynarz.
Przytaknąłem.
- Dobrze. Henry może to zrobić.- Powiedział Scott. Talia do niego podbiegła, ale on ją zbył.
Henry przytulił swojego ojca.

Ja z Theo usiadliśmy blisko stołu, na którym leżała Tara. Henry złapał nieprzytomną Tarę za przedramie.
- Okej Henry. Teraz musisz mnie posłuchać. Jedyne na czym musisz się skupić to nie na jej bólu, tylko na tym co ją zatruwa. Pomyśl o niej, o tym co Cię z nią łączy i zacznij zabierać jej srebro. Cały czas myśl o truciźnie i o waszej więzi.- Powiedział Deaton.
- Spróbuj.- Rzekłem. Chłopak spojrzał na mnie, wziął głęboki oddech i jego ramię wypełniły srebrne żyły.
- Dobrze ci idzie, synu.- Odezwał się mój były alfa.

Tara pov:
Ból. Jedyne co mogłam czuć.
Czułam jak srebrna ciecz rozlewa się po moim organiźmie, „topiąc" się we mnie. Teraz jestem nieprzytomna, tak myślę.
Bo chyba jeszcze nie umarłam.
Ale dobrze, że Allison żyje i jest bezpieczna.
To jedyne się liczy.

Mniejszy ból. Poczułam jak ciężar cieczy się minimalnie zmniejsza.
Może ktoś mnie uratuje?

Niewyobrażalny ból. Moje ciało przeszły gorące dreszcze, czułam jakby ktoś włożył mi do brzucha kule ognia. Boli. Bardzo boli.

Jakiś krzyk. Męski krzyk. Henry?

Liam pov:
Henry zaczął krzyczeć z bólu. Deaton już wyciągnął z jego ciała trzecią strzykawkę srebra. Myślałem, że tyle wystarczy..
- Stop!- Krzyknął Scott, widząc ból swojego dziecka.
- To go boli!!!- Zaczęła prawie płacząca Talia.
- Jeszcze chwila, ostatnia strzykawka i zero srebra w Tary organiźmie!- Powiedział druid.
Wszystko wyglądało jak w zwolnionym tempie.
Henry krzyczący z bólu, Tara telepocząca na metalowym stole, Allison płacząca w ramiona Aleca, Theo ślepo patrzący w jeden punkt, Stiles dzwoniący do Eichen. Theo mnie zaczął martwić, ale wiem, że teraz nie mogę nic zrobić.
Ogarnie się, jak jego córka będzie cała i zdrowa.

Mijały minuty, a strzykawka dalej nie była zapełniona. Henry przestał krzyczeć, ale ból widoczny był w jego oczach, które już świeciły na żółto.
- Tara, dawaj!- Krzyknął.
Wszystkie mięśnie mu się napięły, kły mu wyszły i warknął. Srebrne żyły zniknęły.
A on wypuścił jej ręke.
Theo podbiegł do Tary, ja za nim.
Nie obudziła się.
Theo zaczął ją lekko potrząsać.
- Tara. Tara, słyszysz mnie?!
- Ra, kochanie!
- Nie zrobisz nam tego, rozumiesz!!
- Młoda damo, wstań!- Krzyknąłem, trzymając ją za dłoń. Nie była w bólu, ani się nie ruszała.
Leżała na stole, podłączona do monitora.
Henry resztkami siły, podszedł do nieprzytomnej dziewczyny i złapał jej ramię.
- Tara..

Bip bip
Piiiiiiiiii..

Donośny szloch przerwał ciszę w klinice.
Tara..nie żyła? Nie!
Henry opadł na podłogę.
Theo odsunął wszystkich od niej i zaczął resyscutację. Napierał na jej klatkę co chwila, później wdychając powietrze do jej płuc.
- Tara nie zrobisz nam tego! Nie!
- Taraaa TARA!
Chimera warknęła i piąstką walnęła w mostek Tary. 
..
...
....

Tara wstała i wzięła głęboki oddech.
Żyje! Ona żyje!
Zaczęła kaszleć i wypluła resztki srebra pomieszanego z krwią na podłogę.
- Tara!!- Krzyknął Theo i ją przytulił.
Ja zrobiłem to samo. Teraz poczułem łzy, spływające po moich policzkach.
- Czy ja umarłam?- Spytała jak ją puściliśmy. Podbiegły do niej Kylie i Allison, płacząc i również ją przytulając.
Talia ją poklepała po plecach.
Henry wstał z podłogi, patrząc jej w oczy.
- Scena z filmu romantycznego, 3..2...- Zażartował mi na ucho Theo. Rzuciłem mu zdołowane spojrzenie, lecz się uśmiechnąłem.
Henry rzucił się na Tarę, przytulając ją mocno.
W jej oczach zabłysnęły łzy, lecz dalej go trzymała.
- 1..-
- Myślałem, że Cię straciłem.- Powiedział w jej szyję. Ona się uśmiechnęła.
- Henry, ja się nie poddaje.- Rzekła.

Wspomnienia wróciły.

- Już myślałem, że się nie obudzisz.- powiedziałem z troską w oczach.
- Li, ja się nie poddaje.- uśmiechnął się Theo.

Spojrzałem w oczy mężowi, który słysząc konwersacje, uśmiechnął się do mnie.
- Po tatusiu.

Tara pov:
Czyli umarłam. Ciekawie.

Chciałam wstać, ale Deaton mnie zatrzymał.
- Tara, straciłaś dużo krwi i byłaś zatruta srebrem, zostajesz tu na obserwację.- Powiedział.
Westchnęłam, na co Tata Theo rzucił mi spojrzenie.
- Ra..- Powiedział, zatroskanym tonem.
- Ugh, no dobra.
Deaton odłączył mnie od monitora, wstrzykając coś w ramię. Poczułam lekki chłód.
Zobaczyłam rozdartą koszulkę, gdzie były ślady po pazurach w żebrach. Wzdrygnęłam się na te wspomnienie.
- Tara, wszystko dobrze?- Spytał Henry.
- Tak, tak.- Odpowiedziałam.

Poczułam gdzieś krew. Zapach był mocny, co mnie zdziwiło.
Nagle przez drzwi od kliniki wszedł Ogar. Automatycznie Tata i Papa mnie zasłonili.
Dojrzałam, że Piekielny Ogar coś za sobą ciągnie. Albo kogoś.
- Jeśli mi jej nie oddacie, zabije osoby z którymi ma kontakt. Zacznijmy od tej nastolatki.- Powiedział, pokazując twarz osoby.
Wciągnęłam powietrze.
- Emily..- Szepnął Henry.
- Proszę..pomóżcie..- Wychrypiała, zbita dziewczyna.
- Nie rób tego..- Powiedziałam.
Emily była wycieńczona.
Jak jej nienawidze, nie chcę, żeby umarła.

Ogar złamał jej kark.
- Nie!- Krzyknęłam.

//////////////////////

Oopsie!
Hej...Co myślicie o rozdziale..?

Nela!<3
*1056 słów*

Tara Raeken-Dunbar // Wilkołak czy człowiek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz